Halina i Ryszard Mickiewicz wrócili po 50 latach do Urzędu Stanu Cywilnego, aby odebrać medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie / Fot. B. Witkowski/UMB
– Cierpliwość, bliskość i kompromisy – wymienia jako receptę na udane małżeństwo pani Halina Mickiewicz, która wraz z mężem Ryszardem świętowała 50-lecie pożycia małżeńskiego. Oświadczyny odbyły się pół wieku temu w dworcowej poczekalni.
„Pamiętam dzień, gdy w mieście tym zbudziło się me serce, i gdy do skrzynki wrzuciłam wtedy miłosny pierwszy list” – śpiewała Irena Santor w piosence „Bydgoszcz jedyne miasto” z 1973 roku. Wtedy ówczesne aleje 1 Maja (dzisiaj ulica Gdańska) były głównym traktem handlowo-usługowym dla bydgoszczan. Chodziło się do „Rywala”, zjeść coś w „Słowiance” czy obejrzeć film w kinie „Pomorzanin”. W tej części miasta tętniło życie towarzyskie i narodziła się niejedna miłość, czego przykładem są państwo Mickiewiczowie, którzy tam spojrzeli sobie po raz pierwszy w oczy, w roku kiedy powstał utwór o Bydgoszczy gwiazdy polskiej estrady.
Ludzie ze Wschodu przyciągają się
Spotkaliśmy się z nimi przed ceremonią wręczenia wyróżnień w Urzędzie Stanu Cywilnego. Na początku, trochę jak stare, dobre małżeństwo, zaczęli się sprzeczać, jak to było z ich poznaniem. – Oj, Rysiek, daj mi opowiedzieć, bo już nie pamiętasz za dobrze – kierowała stanowczo do męża Halina Mickiewicz. Tak więc ona zaczęła opowiadać: – Mieszkałam przy ul. Racławickiej w Bydgoszczy, a studiowałam historię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kiedyś koleżanka Ala wspominała mi, że poznała takiego fajnego, ładnego chłopaka, który nazywa się Mickiewicz. Nie wiedziałam, jak wygląda i jak ma na imię. Często chodziłam na spacery z tą koleżanką. I tak pewnego razu idąc z nią alejami 1 Maja natrafiliśmy na Ryśka. Dobrze go zapamiętałam.
Niedługo później znów na siebie wpadli. – Razem z naszą przyszłą „świadkówną” wykonywaliśmy scenografię do „Koziołka Matołka” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. I tak jakoś wyszło, że tam drugi raz się spotkaliśmy. Umówiliśmy się po pracy, ale wtedy Halinka nie dotarła – konstatuje Ryszard Mickiewicz, artysta plastyk.
– Nie wiem co mi przyszło do głowy, że nie poszłam. Zamiast tego, wybrałam się do tej mojej koleżanki i powiedziałem jej: „Wiesz co Ala, umówiłam się z tym Mickiewiczem, ale zrezygnowałam z wyjścia. Jednak jak to ma być moje przeznaczenie, to on mnie i tak znajdzie”. I proszę, teraz świętujemy 50 lat małżeństwa – śmieje się pani Halina.
Od razu wtrąca się pan Ryszard. – Po tym jak nie przyszła na spotkanie, mijaliśmy się na ulicy. Ale już nie podchodziłem, bo uznałem, że to pewnie „za wysokie progi, jak na moje nogi”. Ale tak się los ułożył, że za jakiś czas spotkaliśmy się u naszych znajomych na imprezie. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, na Śródmieściu. I wtedy już Halinka dała się odprowadzić do domu.
Spotykali się w czasach, kiedy nikt sobie jeszcze nie wyobrażał, że wiele relacji międzyludzkich zostanie przeniesionych do urządzeń mobilnych. Do oświadczyn doszło po kilku miesiącach na dworcu kolejowym w Nowem, kiedy para odwiedzała brata pana Ryszarda. – Powiedziałeś w poczekalni, że się tak ciągle spotykamy, więc może weźmiemy ślub – mówiła, czule spoglądając na męża, pani Halina.
Według nich, przyciągnęło ich wschodnie pochodzenie. Pani Halina urodziła się w polskiej rodzinie na Białorusi. Trafiła z nią w wieku 7 lat, jednym z ostatnich transportów repatriacyjnych, do Bydgoszczy w kwietniu 1958 roku. Bo po wojnie osiedlił się tutaj brat jej mamy, którego wywieziono do pracy w Niemczech. A tata pana Ryszarda przybył do Polski z Wilna z 2. Armią Wojska Polskiego. Pani Halina jest absolwentką Technikum Ekonomicznego w Bydgoszczy, a jej mąż ukończył Państwowe Liceum Plastyczne w naszym mieście.
Rozmowę przeprowadzaliśmy w Pałacu Ślubów przy ul. Sielanka, gdzie w grudniu 1974 roku powiedzieli sobie w tym miejscu „tak”. Podczas nagrywania rozmowy przyszła rodzina państwa Mickiewiczów. Wnuczka Marysia natychmiast rzuciła się w ramiona małżeństwa. – Lubię spędzać z dziadkami czas na malowaniu i czytaniu – powiedziała najmłodsza w rodzinie latorośl.
Pytamy o receptę na udane małżeństwo. Wtedy para nawiązała do pierwszych lat po ślubie, kiedy nie zawsze było łatwo.
„Wspieraliśmy się nawzajem”
Pan Ryszard przez osiem lat starał się dostać na studia plastyczne. Zdawał egzaminy, ale przez pochodzenie inteligenckie brakowało mu punktów do zakwalifikowania się. W końcu powiodło mu się do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu. – Miałem już 28 lat i ówczesny minister edukacji musiał napisać mi zezwolenie na przystąpienie do egzaminu – wspomina artysta. W tym czasie bardzo wspierała go żona. – Wszędzie z nim jeździłam. Nawet mam takie zdjęcie, jak patrzę przez dziurkę do klucza, jak mu idzie. Przygotowywałam ściągi z języka rosyjskiego i dawałam w toalecie – opowiada.
Łatwo nie było, bo kiedy pan Ryszard dostał się na dzienne studia na świecie pojawiało się pierwsze dziecko – Rafael. Zanim je skończył, urodził się drugi syn – Adam. Tak więc w tym czasie pani Halina zajmowała się domem. – Zawsze wychodziłam z tego założenia, że nie będę mu rzucać kłód pod nogi i dusiła, żeby zarabiał pieniądze. Myślę, że to miało duży wpływ na dobre relacje. Oczywiście, kłóciliśmy się, ale potrafiliśmy przepraszać się nawzajem i osiągać kompromisy – wyznaje.

– Brak tej presji miał dobry wpływ na nasze małżeństwo. Kiedy starałem się o dostanie na studia, pracowałem w różnych bydgoskich dekoratorniach. Czasem złapało się lepszą „fuchę”, to było lepiej. Jak było gorzej, to też jakoś dało radę się przeżyć, dzięki poczuciu, że ma się obok bliską osobę. Tak się wspieraliśmy nawzajem. A potem, jak się udało dostać na uczelnię, dziwili się, że mam tak dobrze „wyrobioną” rękę do zdobień i liternictwa. Doświadczenie zdobyte przez te bardziej „kruche” lata zaprocentowało – dodaje mąż.
Po studiach artysta prowadził galerię sztuki w Bydgoszczy, ale większość swej pracy zawodowej, aż do emerytury, spędził w szkołach, ucząc dzieci i młodzież miłości do sztuki. Czas poza pracą w szkole poświęcał na malarstwo, prace projektowe, udział w plenerach, wernisażach, akcjach i warsztatach, poświęconych propagowaniu malarstwa wśród dzieci i młodzieży.
Prace malarskie pana Ryszarda można znaleźć w prywatnych domach na całym świecie – w wielu krajach Europy, w USA, w Kanadzie, w Australii. Dwa obrazy – portrety Adama Mickiewicza według Walentego Wańkowicza oraz Maryli Wereszczakówny – jako prezenty – zdobią ściany muzeum naszego narodowego wieszcza w Wilnie.
A jak synowie podrośli, to i pani Halina postanowiła się dokształcić. Skończyła pięć lat historii na Akademii Bydgoskiej. Zdobyła nawet stypendium naukowe.
Dzisiaj spokojnie mieszkają w Bydgoszczy. Wolny czas lubią spędzać w swoim ogrodzie z wnuczką lub wyjść do filharmonii bądź opery. Pani Halina również na co dzień chodzi z pieskiem do lasu i zajmuje się dwoma kotami. A pan Ryszard udziela jeszcze korepetycji plastycznych. Mickiewiczowie często jeżdżą do rodziny na Litwę, która odnalazła ich po wielu latach. Małżeństwo zostało nawet przyjęte do Królewskiego Związku Szlachty Litewskiej.
Medal za Długoletnie Pożycie Małżeńskie stanowi nagrodę dla osób, które przeżyły co najmniej 50 lat w jednym związku małżeńskim. Jest wyróżnieniem państwowym. Może być przyznane tylko raz (jeśli otrzymamy go w 50. rocznicę, to przy następnym jubileuszu, np. 60-lecia małżeństwa, już nie). Aby otrzymać to wyróżnienie w Urzędzie Stanu Cywilnego w Bydgoszczy należy złożyć wniosek. Można zrobić to na trzy sposoby: przez Internet na stronie gov.pl (konieczne jest założenie profilu zaufanego), przesłać na adres mailowy usc@um.bydgoszcz.pl, złożyć osobiście w USC lub przesłać pocztą na adres: Urząd Stanu Cywilnego, ul. Grudziądzka 9-15, 85-950 Bydgoszcz. Czas oczekiwania na przyznanie medali wynosi około pół roku. Zgłoszenia może dokonać jeden z małżonków lub osoba bliska. Nie wymaga się przedstawienia odpisu aktu małżeństwa. Wystarczy pamiętać datę ślubu. Wniosek dostępny jest na stronie e-Urząd Bydgoszcz.
Zapisz się do newslettera „Bydgoszcz Informuje”!