Damian Amon Rączka razem z rodziną Gabrieli Lewin/fot. nadesłane
Ze starych fotografii spoglądają na nas Herta i Gabrysia. Obie spędziły pierwsze i najszczęśliwsze lata życia w Fordonie, obie przez koleje historii zostały z niego wypędzone. Do śmierci pielęgnowały pamięć o swojej małej ojczyźnie i przekazały potomkom. Dziś w te same miejsca udają się ich dzieci i wnuki.
Damian Amon Rączka, przewodnik, aktywista i promotor Starego Fordonu, od lat przywraca pamięć „miasta trzech kultur”. Przed wojną obok siebie żyli w nim Polacy, Niemcy i Żydzi. Każda z kultur pozostawiła po sobie ślad w obecnej dzielnicy Bydgoszczy. Jej śladami wędrują mieszkańcy, turyści i potomkowie dawnych mieszkańców. W grudniu doszło do dwóch „rodzinnych” spotkań. Fordon w towarzystwie Damiana Rączki zwiedzali bliscy dawnych mieszkanek: Gabrieli Lewin i Herty Moniak (z domu Sakowierskiej).
– Od jakiś trzech lat miałem przyjemność pokazywać Fordon i wysłuchać wielu ciekawych historii od potomków fordońskich Niemców, Żydów i Polaków. Jednym z tych, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, było spotkanie z synem Jeremiego Przybory, Konstantynem – mówi Damian Amon Rączka.
Wspomnienia żywe do końca
W pierwszym tygodniu grudnia Fordon odwiedził turysta z Niemiec, Marius Tobias Moniak. Młody mężczyzna z Frankfurtu nad Menem jest wnukiem Herty Moniak. Kobieta urodziła się w Fordonie 24 lipca 1924, a zmarła 29 lipca 2025 w wieku 101 lat. – Mariusz był po raz pierwszy w Fordonie 9 lat temu, jeszcze przed rewitalizacją. Był w szoku widząc, jak pozytywne zaszły tu zmiany. Babcia przekazała mu wspomnienia swojej młodości. Doskonale znał historię wielu fordońskich rodzin, znał ich nazwiska i miejsca zamieszkania. Herta mieszkała na Bydgoskiej, w kamienicy należącej przed wojną do żydowskiej rodziny Lewinów. Moniakowie przyjaźnili się z Lewinami, o czym Herta często wspominała – mówi Damian Rączka.
Przewodnik dobrze pamięta ten zimny grudniowy wieczór, kiedy na ulicach leżał śnieg. Panowie zwiedzili wspólnie oba fordońskie kościoły, oraz cmentarze – katolicki, ewangelicki i żydowski. – Na koniec otrzymałem niecodzienny dar. Jest to zdjęcie na którym widzimy młodą, piękną kobietę. Marius poprosił mnie abym wspominał o jego babci tak, aby została zapamiętana jako część historii Fordonu. Herta nigdy nie powróciła osobiście do miejsca swojej szczęśliwej młodości. W przyszłym roku prawdopodobnie odwiedzi nas jej córka, mama Mariusa. Też chce poznać ojczyznę swojej mamy – wspomina przewodnik.
18 grudnia w podróż śladami swojej mamy, Gabrieli Lewin udał się jej najmłodszy syn Amitai i jej mąż Szalom. Gabriela urodziła się w Bydgoszczy tuż po II wojnie światowej, kiedy ze zsyłki z dalekiej Syberii przyjechali tu jej rodzice, Ignacy i Dorota. Rodzina Lewinów mieszkała w Bydgoszczy do 1958 r, kiedy to została zmuszona do wyjazdu do Izraela. Wszyscy dostali paszporty ważne w jedną stronę. – Ci ludzie chcieli tu zapuścić swoje korzenie. Nie byli praktykującymi i bardzo religijnymi żydami, nie posługiwali się nawet językiem hebrajskim. Gabrysia miała 12 lat w chwili wyjazdu z Polski. Zmarła w 2024 roku. Do końca wspominała Bydgoszcz, miasto w którym była szczęśliwym dzieckiem. Opowiadała o życiu, o szkole i przyjaciołach którzy tam zostali. Wszystkie wspomnienia wyrażała w języku polskim. W tym języku porozumiewał się z nią mąż Szalom, którego rodzina również musiała opuścić Polskę – opowiada Damian Rączka.
Rodzina Gabrysi Lewin wspólnie z Damianem Rączką zwiedziła najważniejsze miejsca żydowskiej pamięci w centrum Bydgoszczy i w Starym Fordonie. Zimowa Bydgoszcz zrobiła na gościach niesamowite wrażenie. Uważali że jest piękniejsza od Tel Awiwu.
– Widzieć tą radość i wzruszenie na twarzach potomków dawnych mieszkańców Fordonu to właśnie sens i rola mojej pracy. Jak tylko dostaję telefon, że jest jakaś rodzina która potrzebuje przewodnika po Fordonie to zawsze znajdę czas. Wtedy nie liczy się mróz czy zmęczenie po pracy. Moją rolą jest przekazywać to, co wiem, wciąż szukać nowych informacji. Tak naprawdę każdego dnia w historii Fordonu odkrywam coś nowego. Czasem to drobnostka, a czasem „wielkie wow” – dodaje na koniec Damian Amon Rączka.
Zapisz się do naszego newslettera!


