Arteterapia – sztuka też potrafi leczyć. O terapii dźwiękiem i potrzebie ciszy

– Wykorzystuję naturalne rytmy biologiczne człowieka – od oddechu, poprzez pracę serca. Muzyka jest wyzwalaczem i czynnikiem rytmizującym te ćwiczenia – mówi o swoich metodach dr Michalina Radzińska, skrzypaczka i arteterapeutka.

Daria Bołka: Jest pani bardziej muzykiem czy terapeutką?
Dr Michalina Radzińska: – Jestem skrzypaczką i arteterapeutką. Od skrzypiec się zaczęło. Wiele lat temu, jeszcze na studiach, grałam dużo koncertów, które były skierowane do osób starszych. Po nich słuchacze podchodzili, dzielili wrażeniami i emocjami. To był pierwszy bodziec, który sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, jaki wpływ muzyka może mieć na stan emocjonalny słuchaczy.


Jakie to były emocje?
– Bardzo często czyste wzruszenie. Repertuar koncertów był zbudowany na nostalgiczną nutę. Wzruszająca muzyka wywoływała w słuchaczach zadumę. Dawała czas na refleksję i wspomnienia.
Na czym polegają pani zajęcia?
– To zależy od celu i grupy. Można np. prowadzić zajęcia relaksacyjne, w czasie których będziemy słuchać różnego rodzaju muzyki. Bardzo często pracuję metodą, która nazywa się Mobilna Rekreacja Muzyczna (MRM). Wykorzystuje naturalne rytmy biologiczne człowieka – od oddechu, przez pracę serca. Są to różne małe ćwiczenia, które możemy dostosować do potrzeb każdego. Muzyka jest w nich wyzwalaczem i czynnikiem rytmizującym. Lubię spotkania, w czasie których mogę zainteresować odbiorców muzyką klasyczną. Lubię je łączyć z krótkimi pogadankami na temat życia i twórczości dawnych mistrzów. Ciekawe działania to również śpiewanie i granie na różnych instrumentach. Wykorzystujemy przedmioty codziennego użytku. Przystosowujemy je do tego, by wydawały dźwięki. Gramy na tym, co sami stworzyliśmy. Śpiewamy piosenki – w przypadku osób starszych to są przeboje z ich lat młodości, co wyzwala pozytywne emocje i jest wspaniałym bodźcem aktywizującym.
Co może Pani powiedzieć o popularnych w ostatnim czasie filmach ASMR. Ich miłośnicy uzależniają swój spokój i dobry sen od nasłuchiwania szeptów i dźwięków?
– Wszystko zależy od naszej wrażliwości, radziłabym jednak, żeby nie przesadzać. Nie ma złotej recepty, jeśli chodzi o wykorzystanie dźwięków w formie terapii. Wszystko w zbyt dużej dawce może na nas zadziałać negatywnie.
Ludzie uzależniają się od takich filmów?
– Dźwięki mogą uzależniać, a uzależnienie traktujemy negatywnie. Wszystko jest dla ludzi. Trzeba tylko pamiętać o odpowiednim dawkowaniu.
Jeśli muzyki może być w naszym życiu za dużo, co pani sądzi o przyzwyczajeniu do włączania radia czy telewizji jako dźwiękowego tła w domu? Czy to może być niezdrowe?
– Czasami może zaszkodzić. Mamy coraz większe trudności z funkcjonowaniem w ciszy. Wstajemy rano, włączamy radio, telewizor, by coś nam „brzęczało” w tle. W ciszy czujemy się osaczeni, tracimy poczucie bezpieczeństwa. Słuchając czegokolwiek, mamy wrażenie, że ktoś z nami jest. To nie zawsze jest dobre. Człowiek potrzebuje ciszy, żeby się zregenerować. Muzyka ciągle i zawsze – zdecydowanie nie. Proszę zauważyć, że potrzebujemy coraz większych bodźców, słuchamy muzyki coraz głośniej, w słuchawkach. To jest coś, na co powinno się zwracać uwagę.
Jak więc umilić czas muzyką, by sobie nie zaszkodzić?
– Nie ma złotej recepty. Różne rodzaje muzyki będą oddziaływać na różne osoby. Pewna część populacji jest absolutnie niewrażliwa na muzykę – dla niej dźwięki nie wniosą kojącego wpływu. Dobrze by było zmienić czasem swój muzyczny repertuar, wyjść poza ramy, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Znamy siebie najlepiej. Potrafimy rozpoznać swoje potrzeby. Jesteśmy w stanie w sposób intuicyjny najlepiej dobrać piosenki, które pomogą nam się zrelaksować. Zachęcałabym do zaprzyjaźnienia się ze światem muzyki klasycznej. Ona, przez swoją złożoność, stymuluje mózg. Dzięki temu możemy wpływać na wzrost naszych zdolności poznawczych, ale też prawdziwie się relaksować.

O pracy dr Michaliny Radzińskiej możemy się więcej dowiedzieć na fanpage’u Arte per Tutti.

 

Udostępnij: Facebook Twitter