Pylony Mostu Uniwersyteckiego / Fot. B Witkowski / UMB
Gdańska prokuratura orzekła, że wady wykryte na Moście Uniwersyteckim to błędy projektanta. Nie postawiła mu zarzutów, bo sprawa się przedawniła. W uzasadnieniu prokuratura podkreśla, że decyzja miejskich służb o zamknięciu mostu była prawidłowa.
Most Uniwersytecki był nieczynny od stycznia 2020 roku. Przez rok przeprawa przez Brdę oddana w 2013 roku była wyłączona. Zamknięto ją z powodu odkształceń węzłów mocujących wanty mostu. Awarię wykrył prof. Krzysztof Żółtowski. Jego firma, Konsultacyjne Biuro Projektowe, zbadała stan Mostu Uniwersyteckiego latem 2020 roku. Po kilku miesiącach analiz został zamknięty. Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy zawiadomił prokuraturę o „możliwości sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy budowlanej w następstwie błędów projektowych”. W marcu 2021 r. sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. Postępowanie prowadziła pod kątem „nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób”. Badała także, czy służby miejskie (ZDMiKP) dopełniły swoich obowiązków związanych z nadzorem.
Pod koniec grudnia 2022 prowadzący sprawę, prokurator Sławomir Dzięcielski, wydał ostateczne orzeczenie.
Most Uniwersytecki i niebezpieczeństwo katastrofy budowlanej
Uzasadnienie orzeczenia gdańskiej prokuratury ma aż 37 stron. To obszerne streszczenie sprawy, całego postępowania, zeznań świadków. W końcu – podsumowanie wskazujące, że przyczyną wad, które doprowadziły do zamknięcia Mostu Uniwersyteckiego były błędy w projekcie przygotowanym przez Tadeusza Stefanowskiego.
Prokurator Sławomir Dzięcielski podsumowuje: „Mimo stwierdzenia błędów projektowych, które sprowadzały bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia w postaci zawalenia się budowli (…) nie można przedstawić w tym zakresie projektantowi mostu, gdyż nastąpiło przedawnienie karalności przestępstwa.”
Przedawnienie nastąpiło w listopadzie 2018 roku, pięć lat po oddaniu mostu do użytku. Postępowanie wszczęto natomiast w marcu 2021 roku.
Czy można było wady wykryć wcześniej?
Zdaniem prokuratury było to praktycznie niemożliwe. Wyjaśnia to sam prof. Żółtowski: „wykrycie przez niego nieprawidłowości było dziełem pewnego przypadku, bo normalnie gołym okiem tego nie widać.”
W uzasadnieniu czytamy: „Paradoksem tej sprawy był fakt, że jedynym objawem tej usterki była zakrzywiona blacha, a to zakrzywienie przy długości blachy 2-3 m wynosiło ok. 2-3 cm. W związku z tym, było to tak mała krzywizna, że im bliżej się podeszło, to blacha wyglądała całkiem prosta. Aby tę krzywiznę zobaczyć, trzeba było podejść z odpowiedniego miejsca, jeszcze mieć uzbrojone oko w zoom, lornetkę albo aparat i wszystkie te trzy elementy spełnił prof. Żółtowski (…) To była odpowiedź, dlaczego żadna z osób dokonujących przeglądów nie mogła tego dostrzec.”
Prokurator w uzasadnieniu orzekł także, że choć urządzenia monitorujące stan mostu uległy usterce, to one także nie wykazałaby wady wykrytej przez prof. Żółtowskiego.
Gdańska prokuratura oceniła także działanie miejskich służb, przede wszystkim Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej: „Decyzja administratora (ZDMiKP w Bydgoszczy) o całkowitym wyłączeniu mostu była prawidłowa, z uwagi na:
– groźbę dużych konsekwencji społecznych w przypadku potwierdzenia wyników ekspertyzy KBP
– brak nośności projektowej i obniżony poziom bezpieczeństwa konstrukcji, co ogranicza przydatność eksploatacyjną (użytkową) mostu
– konieczność naprawy (wzmocnienia węzłów) w celu przywrócenia konstrukcji wymaganej nośności projektowej i pełnej przydatności eksploatacyjnej mostu
– naprawa (wzmocnienie) węzłów nie jest możliwa do wykonania „pod ruchem” tzn. konieczne jest zamknięcie mostu
– w celu ograniczenia kosztów społecznych związanych z ograniczeniem ruchu na moście naprawę należy wykonać jak najszybciej.”
Pragniesz wieści z Bydgoszczy? Zapisz się na nasz newsletter!
Co się działo z mostem?
W uzasadnieniu prokuratura pisze o przyczynach: „Z tych prac wynikało wprost, że te węzły nie miały nośności projektowej i że były wykonane zgodnie z dokumentacją, w świetle norm i zaawansowanych analiz inżynierskich ten most powinien się pod ciężarem własnym runąć”.
„Najbardziej prawdopodobny mechanizm zawalenia się mostu mógł mieć przebieg katastrofy postępującej, zapoczątkowanej przekroczeniem nośności granicznej najbardziej przeciążonego węzła. Ponieważ takie przekroczenie nośności węzła nie miało miejsca, katastrofa nie wystąpiła.”
Dlaczego tak się nie stało?
Prof. Żółtowski tłumaczył, że „parametry normowe, które przygotowało się do analiz były uzbrojone w bezpieczniki. Takim bezpiecznikiem była np. nośność plastyczna stali, która była większa niż ta, którą zalecała norma do przyjęcia, ale o tym przekonali się po badaniach stali konstrukcyjnych.”
We wrześniu 2022 zespół biegłych z Politechniki Rzeszowskiej wydał kolejną, uzupełniającą opinię w sprawie mostu. Wskazali oni także na kilka błędów projektowych np. brak możliwości bezpiecznego wyłączenia jednej (uszkodzonej) liny podczas wymiany w całości czy brak łatwej możliwości wymiany łożysk. Stwierdzili jednak, w odróżnieniu od Żółtowskiego, że wykryte wady oraz uszkodzenia konstrukcji nie sprowadzały „bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób”. Innymi słowy – most by się nie zawalił, jak orzekł w swej opinii prof. Żółtowski.
Naprawa Mostu Uniwersyteckiego i wszelkie koszty związane np. z analizami ekspertów kosztowały miasto ok. 10 mln złotych. Decyzje prokuratury w Gdańsku będą miały duże znaczenie w procesie odzyskania tych pieniędzy.