Marek Kamiński / fot. nadesłane
Marek Kamiński, podróżnik, który zasłynął ze zdobycia obu biegunów ziemi z Jasiem Melą, nastolatkiem z niepełnosprawnością, był niedawno w Bydgoszczy. Niedługo wyruszy w podróż dookoła świata – z robotem
Marek Kamiński ma już na swoim koncie również zdobycie Spitsbergenu czy przepłynięcie Wisły kajakiem. Przeszedł 800 km na pustyni Gibsona w Australii oraz 4000 km szlakiem św. Jakuba. Już wieku 13-lat popłynął samotnie statkiem towarowym do Danii. Obecnie jest zaangażowany w kilka projektów, mających za zadanie budować fundamentalne umiejętności życiowe. Planuje też podróż dookoła świata samochodem elektrycznym w towarzystwie robota humanoidalnego. Chce przy tym zwrócić uwagę na ekologiczne problemy świata i rolę technologii w czynieniu go lepszym.
Miłosz Kalaczyński: Widział pan już pół świata, ale zapytam o wspomnienia związane z Bydgoszczą?
Marek Kamiński – Podoba mi się Stary Rynek, szczególnie gdy widziałem go podczas jarmarku świątecznego. Kiedy zimą płynąłem kajakiem na Wiśle, przy Fordonie zerwał się wiatr i zrobiła się duża fala. Myślałem, że się przewrócę. Ale za to zostałem bardzo ciepło przywitany przez jego mieszkańców.
Jaki najtrudniejszy moment pamięta pan ze wszystkich wypraw?
– Trudno mi przywołać jakąś jedną szczególną chwilę. Było ich dużo. Na przykład w drodze na bieguny w pamięci pozostawały mi w pamięci liczne szczeliny i lawiny. Były one dla mnie zagrożeniem. Przypomina mi się spotkanie twarzą w twarz z dwoma jaguarami podczas jednej z wypraw.
I jak się zakończyło?
– Wiedziałem, że muszę zachować spokój, przez co nie zainteresowany się mną i odeszły.
Jak obiera pan cele kolejnych podróży?
– Kieruję się intuicją. Moje pomysły dojrzewają we mnie. Przyglądam się danej idei i podejmuję decyzję.
Co pana najbardziej zadziwiło podczas wypraw na bieguny?
– Dużo rzeczy. Naprawdę nie sądziłem, że będzie ona taka trudna. Miałem wrażenie, że jestem na księżycu. Nie spodziewałem się, że ten lód będzie ruszał się pod moimi stopami. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że gdy szedłem w tych trudnych warunkach, nie bałem się. Do teraz dziwi mnie to.
Czy podczas wypraw zauważył pan jakieś szczególnie oznaki zmian klimatycznych?
– Oczywiście. Mogę tu powiedzieć chociażby o najwyższym szczycie Afryki, Kilimandżaro, który na przestrzeni ostatnich lat stracił charakterystyczną czapę lodową. Podczas wypraw na bieguny widziałem jak zniknęło wiele śniegu z niektórych miejsc.
Widzi pan, że coraz więcej osób przestaje mówić o swoich marzeniach, czy wręcz ich nie mają. Jakie przesłanie warto wysłać do takich ludzi?
– Powiem tylko, że warto mieć marzenia i za nimi podążać. Czemu tak krótko? Myślę, że najważniejsze jest zrozumienie tego zdania. Spróbujmy mieć chociaż jedno marzenie i je zrealizować. Niestety, zauważam, że ludzie coraz częściej rezygnują z marzeń, tłumacząc sobie, że nie warto ich mieć, bo przecież ich nie są w stanie spełnić. A często są to tylko zwykłe pozory.
Od ponad 25 lat pana fundacja wspiera szczególnie młode osoby, dlaczego akurat ta grupa?
– Mają one przed sobą całe życie. Zmiany dokonane w młodości mają dłuższe działanie. Na przykładzie wyprawy z Jaśkiem Melą, zauważyłem, jak zmiana w takim młodym wieku, może wpływać pozytywnie na całe życie. Widzimy, że ta pomoc dla młodych ludzi jest potrzeba. Chociaż uważam, że w każdym wieku można czuć się osobą młodą.
Jak ostatnie wydarzenia – pandemia, wojna i inflacja – wpłynęły na potrzebę pomocy oraz sposób dotarcia do młodych?
– Zawsze zajmowałem się ludźmi znajdującymi się w trudnych sytuacjach. Rzeczywiście, kiedyś skala kryzysu wśród młodych była mniejsza. Jednak mechanizmy budowania odporności życiowej, z których korzystamy w Kaminski Academy, nie zmieniają się. Oczywiście, przez nasze doświadczenie, które zbieramy, są one modyfikowane. Polegają głównie na poznaniu samego siebie, poczuciu sprawczości, motywacji i nabierania energii wewnętrznej. Uruchomiliśmy ciekawe narzędzie, które łatwo trafia do osób młodych. To ogólnodostępna aplikacja mobilna LifePlan App. Zachęcam do jej pobrania.
Czym są fundamentalne umiejętności życiowe, o których często pan mówi?
– Definiuję to tak: Jest to wiara i zaufanie do siebie. Poznanie siebie, radzenie sobie z porażkami, motywacja, energia wewnętrzna, planowanie, odporność. Trzeba być liderem dla samego siebie.
Angażuje się pan teraz głównie w pomoc młodym oraz prowadzi szkolenia biznesowe. Czy zobaczmy jeszcze Marka Kamińskiego na jakieś ekstremalnej wyprawie?
– Może wybiorę się gdzieś z moim synem Kayem albo przejdę Antarktydę w poprzek o własnych siłach, czego jeszcze nikt nie zrobił. Nie wiem co przyniesie życie. Może zaskoczę samego siebie. Życie jest dla mnie wyprawą. Nie uważam, żeby jego największą wartością były ekstremalne wyprawy. One są jak sól, dodają życiu smaku. Ale dla mnie najważniejsze jest to, co się dzieje w życiu między wyprawami.
Mówi pan często, że warto zawierzyć nowoczesnym technologiom. Sam promuje pan robota humanoidalnego, dzięki któremu możemy wpływać na zmiany klimatu, a nawet na psychikę człowieka. Nasze społeczeństwo nie jest do tego chyba jeszcze bardzo przekonane?
– Nożem można pokroić chleb, ale i zabić człowieka. Tak samo jest z technologią, można ją używać do dobrych i złych rzeczy. Umysł ludzki i technologia są dwoma krańcami ludzkości. Chociaż wydaje nam się, że jesteśmy bardzo daleko, to i tak jest to ludzkość. To są dwa bieguny. Mamy szansę, żeby używać technologii, by żyć pełnią życia. Niektórzy wolą korzystać tylko z fragmentu życia. W naszej akademii używamy jej do uczenia odporności psychicznej i poznania samego siebie. Chcemy łączyć bieguny, jakimi są: umysł, dusza i technologia.
Rozmowę przeprowadzono podczas spotkania autorskiego w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej im. dr. W. Bełzy, w ramach programu Dyskusyjne Kluby Książki
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!