Iga Baumgart-Witan, bydgoska lekkoatletka, wróciła z Igrzysk w Tokio ze złotem i srebrem. Kim jest znakomita sportsmenka, uwielbiana nie tylko przez kibiców, ale również rywalki i dziennikarzy?
Mama trenuje i wspiera
400 metrów to nie jest łatwy dystans. W ostatniej fazie biegu odcina prąd. Sucho w ustach, nie ma czym oddychać. – To nie my wybrałyśmy 400 metrów, ale 400 metrów wybrało nas. Gdybyśmy były lepsze w czymś innym, pewnie wybrałybyśmy coś innego – mówi Iga Baumgart-Witan. Uśmiech nie schodzi z jej twarzy. W żeńskiej sztafecie 4×400 zwanej „Aniołkami Matusińskiego” uchodzi za najbardziej szaloną. – Nie lubię bezczynności. Wolę, kiedy ciągle coś się dzieje.
W wywiadach, których udzielała przed Igrzyskami w Tokio, za jej uśmiechem kryła się niepewność. – Miałam w tym roku wiele nieprzespanych nocy, wylanych łez, dużo zawahania, codziennego bólu, zastanawiania się co dalej i dlaczego stało się tak a nie inaczej… ostatecznie jednak nie poddałam się i jadę do Tokio walczyć o siebie i o sztafetę – pisała na swoim instagramowym profilu. Od dawna ciągnęła się za nią kontuzja Achillesa. Pytana, jak mocno boli w skali od 1 do 10, podawała liczby blisko górnej granicy. Stan zapalny ścięgna nasilał się po każdym biegu. Na zgrupowaniu na Teneryfie mocno kulała.
W trudnych chwilach Igę wspiera mama, a zarazem trenerka z Budowlanego Klubu Sportowego. – Gdyby nie mama, to nie było mnie tu, gdzie jestem. Albo odpuściłabym sobie bieganie albo tegoroczna kontuzja wyeliminowałaby mnie z Olimpiady – przyznaje zawodniczka.
W pierwszej połowie roku powoli wracała do formy. Do Azji leciała pełna obaw. Części treningów, np. siły biegowej, wykonywała niewiele. Dla Iwony Baumgart, mamy Igi, sukces w Tokio był zwieńczeniem lat pracy. – Ostatnie dwa lata były dla nas obu bardzo trudne. Iga borykała się z kontuzją. Dlatego jestem przeszczęśliwa, że zdobyła dla Bydgoszczy i dla Budowlanego Klubu Sportowego dwa medale olimpijskie. Jestem z niej niezwykle dumna. Obie zapisałyśmy się na kartach historii polskiego olimpizmu – opowiadała na konferencji w bydgoskim ratuszu.
Ojciec prezesuje, mąż broni, grażynka biegnie
Wokół sportu kręci się życie całej rodziny. Tata, Błażej Baumgart, jest prezesem BKS-u. Biegaczka poznała swojego przyszłego męża na stadionie Zawiszy. Andrzej Witan był wtedy piłkarzem bydgoskiego zespołu, dziś gra II-ligowej Olimpii Elbląg. – Z czasem role się odwróciły. Teraz ja jestem bardziej znana, więc to ja jestem pytana, czy można sobie zrobić ze mną zdjęcie – uśmiecha się lekkoatletka.
Zasłynęła z wesołych wywiadów, choćby tego o „grażynkach”. W 2018 roku polska sztafeta zdobyła w Berlinie złoto mistrzostw Europy, a Baumgart-Witan indywidualnie zajęła 5. miejsce. Przed kamerami tłumaczyła, że wiedziała, że dogoni rywalki: „Biegnijcie se, grażyny, ja zaraz wam pokaże”. Zaskoczonym dziennikarzom tłumaczyła też, że „wszystkie polskie babeczki to są grażynki”. – Trochę odbiera się mnie jako trzpiotkę, wariatkę. Jestem po części fajną, wesołą dziewczyną, ale na bieżni jestem kobietą, która ma swoje doświadczenia i wie, jakie ma zadanie – wyjaśniała potem.
Strach na zmianie
Podczas biegu sztafetowego za podanie pałeczki odpowiada zawodniczka z przodu, czyli przyjmująca. Błąd to katastrofa dla całej drużyny. – Strach przychodzi, gdy stoję na linii startu i mety, czekam na nadbiegającą koleżankę. Widzimy po swoich twarzach, czy to jest dobry moment, żeby ruszyć. Trzeba zachować odpowiednią prędkość, żeby wszystko poszło płynnie – tłumaczy lekkoatletka BKS-u.
W Tokio bydgoszczanka debiutowała w nowej olimpijskiej konkurencji, sztafecie mieszanej. W biegu eliminacyjnym pobiegła na trzeciej zmianie i wyprowadziła Polskę na pierwsze miejsce. W zwycięskim finale trenerzy zdecydowali o innym składzie, bez Witan-Baumgart. Chodziło o to, by jak najlepiej rozłożyć siły na dwie najważniejsze konkurencje.
Z tych samych powodów Polki zrezygnowały z biegów indywidualnych. Opłaciło się, bo w żeńskim finale 4×400 m uległy tylko Amerykankom. Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart–Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic wynikiem 3.20,53 poprawiły rekord Polski. Polska sztafeta mieszana zdobyła olimpijskie złoto w biegu, który już przeszedł do rodzimej historii sportu.
W biurze się nie widzi
Medalistka z Tokio ma dziś 32 lata. Już podczas poprzednich igrzysk, w Rio de Janeiro, gdzie sztafeta zajęła 6. miejsce, zastanawiała się nad zakończeniem kariery. – Przyszedł wrzesień, październik, jeden trening, drugi i zostałam. Rok przed igrzyskami, pytana o przyszłość, mówiła: – Czuję, że jeśli nadejdzie sukces, nie będę chciała kończyć kariery. Jeśli wszystko będzie szło dobrze, będę chciała dawać radość kibicom i sobie. Ale wszyscy wiemy, że moja kariera jest bliżej końca, niż początku –przyznawała.
W ciągu roku 250 dni spędza poza domem. Powoli myśli co dalej. – Co wpiszę w CV, że przez ostatnie 15 lat biegałam w kółko? Słabo! – śmieje się. Pracy w biurze nie planuje. – Na pewno chcę zostać w sporcie – mówi. Na pytanie, czy chce pójść w ślady mamy, nie zaprzecza. – Ale może sama coś otworzę i zajmę się sportem amatorskim. Ludzie przygotowują się do maratonów, triathlonów. Czasem takie osoby trafiają w złe ręce – zapowiada.
Mistrzyni olimpijska nie chce deklarować jak długo będzie startować. Jedno na pewno się nie zmieni. Zapewnia, że mama będzie jej ostatnim trenerem.
Iga Baumgart-Witan – najważniejsze sukcesy
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
złoty medal w sztafecie mieszanej 4x400m (Tokio 2020),
srebrny medal w sztafecie 4x400m (Tokio 2020),
MISTRZOSTWA ŚWIATA
srebrny medal w sztafecie 4x400m (Doha 2019),
brązowy medal w sztafecie 4x400m (Londyn 2017),
MISTRZOSTWA EUROPY
złoty medal 4×400 m (Berlin 2018),
HALOWE MISTRZOSTWA EUROPY,
2 x złoty medal w sztafecie 4×400 m (Belgrad 2017, Glasgow 2019),
MISTRZOSTWA ŚWIATA SZTAFET
srebrny medal w sztafecie 4×400 (Nassau 2017),
DRUŻYNOWE MISTRZOSTWA EUROPY
złoty medal (Bydgoszcz 2019),