Ewa Kowalkowska nie żegna się z Bydgoszczą, a swój Pałac będzie wspierała w roli kibica / Fot. B.Witkowski/UMB
– Nie zamykam za sobą drzwi. Przechodzę na drugą stronę i będę kibicem. Mojemu Pałacowi życzę, żebyśmy razem doczekali gry o złoty medal – mówi Ewa Kowalkowska. Przez 37 lat była związana z siatkówką w Pałacu.
To było jak trzęsienie ziemi. Ewa Kowalkowska ogłosiła pod koniec maja, że odchodzi z Pałacu Bydgoszcz. – Dlaczego? Trzeba się rozwijać, nadszedł taki moment życia. To najprostsza odpowiedź. Nie mówię jednak „żegnam”, tylko „do widzenia”. Przechodzę tylko na drugą stronę – tłumaczy Kowalkowska – Pamiętam, że pożegnanie było w środę. Wyglądało jak w amerykańskich filmach, bo trzeba było spakować karton i go z sobą zabrać. Smutno mi było, kończyłam dużą część życia – dodaje.
Kowalkowska znaczy Pałac
Z Pałacem związana była od 1986 roku. Wtedy rozpoczęła naukę gry w siatkówkę. To była piąta klasa Szkoły Podstawowej nr 31. Po sześciu latach trafiła do pierwszej drużyny i już w swoim pierwszym sezonie (1992/93) zdobyła z Pałacem mistrzostwo Polski, jedyne jak do tej pory w dziejach klubu.
Sportowych sukcesów było mnóstwo – w klubie i reprezentacji. Wspaniała atakująca zespołu była reprezentantką Polski. Została wybrana m.in. najlepiej zagrywającą zawodniczką finałów mistrzostw Europy w 1999 roku. – Gabloty z trofeami nie mam – z bardzo prostej przyczyny. Kocham porządek i ona byłaby bez przerwy sprzątana. Mam karton z koszulkami. Przechowuję pierwszą koszulkę reprezentacyjną z numerem 17 i nazwiskiem „Nogowska”. Dostałam taką w rozmiarze potrójne XL-ki, a byłam zdecydowanie mniejsza. Do końca życia zachowam też tę z belką kapitańską. Orzeł na piersi zawsze był dla mnie powodem do dumy – mówi Kowalkowska.
Związana na dobre i na złe z Pałacem jako siatkarka aż do 2011 roku – z rokiem przerwy w sezonie 98/99, gdy występowała w Augusto Kalisz). W tym czasie zdobyła z klubem mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Polski. Kiedy było trzeba, w gorszych czasach pomagała zespołowi nawet jako rozgrywająca. Od 2011 roku pracowała już w klubie jako menedżerka.
– Znajdę więcej czasu dla rodziny. Nie jeździłam już z drużyną na wyjazdy, ale co dwa tygodnie weekend był zajęty. Są pewne rzeczy, które sport odbiera, ale też oddaje mnóstwo innych, bardzo fajnych. W kontekście upływającego czasu bardzo ważne staje się to, co nam znika. Jesteśmy z Jarkiem 25 lat małżeństwem. Nasz synek, Maksiu, ma 7 lat. Właśnie skończył pierwszą klasę. Bardzo szanuję każdą minutę, którą mogę poświęcić dziecku i rodzinie. Kiedy był mecz, zawsze się pytał, czy może iść ze mną do hali i przygotować ze mną strefę dla dzieci – opowiada legenda bydgoskiej siatkówki – Jeśli Maksiu będzie chciał być sportowcem, zrobimy z mężem wszystko, aby przekazać najważniejsze wartości, które w sporcie są niezbędne. Jeśli wybierze inną drogę, też będziemy go wspierać. Życzymy w każdym razie, żeby odnalazł coś, co będzie jego pasją.
Ewa Kowalkowska rozpoczyna nowe życie poza sportem / Fot. B.Witkowski/UMB
Będzie teraz kibicem
W październiku kiedy rozpocznie się nowy sezon ligowy, po raz pierwszy w życiu pójdzie na mecz Pałacu w roli kibica. – Zapamiętywałam do tej pory pojedyncze akcje, kluczowe sytuacje, szczęśliwe chwile i kontuzje. Teraz w spokoju usiądę, popatrzę i będę kibicować. Nowego życia ciągle się uczę. Uczę się tego, że nikt nie dzwoni, bo czegoś trzeba dopilnować, coś zrobić – mówi Kowalkowska.
Z Bydgoszczy nie wyjeżdża. Nową pracę zaczyna od 1 lipca. – Trzymajcie kciuki. Będę mogła wykorzystać wiele rzeczy, które dał mi sport: poczucie odpowiedzialności i umiejętność współpracy z ludźmi.