Zastępczyni dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy, Julia Holewińska / Fot. B.Witkowski/UMB
– Jestem już za duża, żeby wierzyć, że teatr może zmienić świat. Ale cząstkę każdego z nas… Tak. W to głęboko wierzę – mówi Julia Holewińska, zastępczyni dyrektora Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
13 października rozpoczyna się Festiwal Prapremier – coroczne święto teatru w naszym mieście. Tego dnia zobaczymy spektakl „Zniknięcia”, a potem jeszcze sześć innych przedstawień teatrów z Polski i Europy. Następnie czeka nas rozstrzygnięcie w kolejnej edycji Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy „Aurora”.
Wojciech Borakiewicz: Pola walki – to hasło przyświeca tegorocznemu Festiwalowi Prapremier. Czy teatr jest albo powinien być polem walki? O co ten bój ma toczyć i dlaczego?
Julia Holewińska: Hasło wymyśliliśmy z Wojtkiem Farugą i zespołem programującym festiwal już rok temu. Doświadczenie pandemii, wojny w Ukrainie, doświadczenie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, kwestia klimatu i ekologii, galopująca inflacja i kryzys ekonomiczny, walka o prawa kobiet i prawa mniejszości – to wszystko skłoniło nas do refleksji, że żyjemy na polach walki. I że nie jest to jedno starcie. Zdaję sobie sprawę, że nasze boje nie są wspólnym doświadczeniem – choć walka o Ziemię i klimat w obliczu grożącej nam katastrofy klimatycznej powinna łączyć wszystkich. Naprawdę – jesteśmy na wojnie.
Co to oznacza dla nas i teatru?
– Pojawiają się pytania, na które należy szukać odpowiedzi: Jak te wszystkie sytuacje na nas wpływają? Co czynią z naszą kondycją psychiczną, z naszym człowieczeństwem i społeczeństwem?
Musimy więc w teatrze, w różnych miejscach, bo do Bydgoszczy przyjadą spektakle z różnych miejsc Europy, walczyć, toczyć bój o podstawowe prawa? Nie tchnie optymizmem.
– Jestem głęboko przekonana, że żyjemy właśnie w takim momencie historii. Pamiętam rozmowę z Wojtkiem Farugą, dzień po wybuchu wojny w Ukrainie. Usiedliśmy razem i mieliśmy poczucie, że dobrze to już było. To po pierwsze. A po drugie, że wszystkie książki wspaniałych humanistów z drugiej połowy XX wieku można by teraz wyrzucić do kosza.
Dlaczego?
– Wyrastaliśmy w poczuciu, że po czasie tragicznych wojen i okrucieństwa nastąpił już koniec historii.
Z Fukuyamy niemal wszyscy już trochę kpią.
– Na naszych oczach ta wersja historii świata się dezaktualizuje. Niedawno przeżywaliśmy rocznicę zamachów na World Trade Center. Pokolenie ludzi, które wchodziło w życie raz z transformacją zawierzyło w kapitalizm, jako receptę na życie i szczęście. A teraz wydaje się, że jest większym problemem niż pożytkiem. Świat przestał być wygodny i nie jest spokojny. Dręczy wielu z nas kryzys ekonomiczny. Otacza nas coraz więcej szaleństwa.
Każde z nas ma swoje pokoleniowe, najważniejsze przeżycie. Moje to Solidarność, 1980 rok, nadzieja i walka z komuną. I znowu słowo „walka” się pojawia.
– Jestem matką nastolatki, która właśnie zaczyna liceum i wkracza w dorosłość. Pragnęłabym, żeby jej pokoleniowe przeżycie miało inny wymiar niż ten obecny świat. Ale nie jestem optymistką. Skoro musimy walczyć ciągle o prawa kobiet, to znaczy, że czegoś w życiu żeśmy nie wygrały, nie wygrali jako społeczeństwo. Musimy walczyć o planetę, jej przyszłość, o ratowanie tego, co myśmy zniszczyli.
„Pola walki” – wróćmy do nich i hasła tegorocznego Festiwalu Prapremier. Spektakle tak zostały dobrane, aby teatr wziął udział w dialogu o sprawach kluczowych dla współczesności. A „Stella Walsh”? To fascynujący spektakl bydgoskiego teatru ze znakomitymi rolami. Oglądałem go i po tych niespełna dwóch godzinach, gdy się zakończył, pomyślałem najpierw: I to już? Koniec? Szkoda. Chciałoby się jeszcze oglądać
– „Stella Walsh” to spektakl wyjątkowy i bliski memu sercu. Jest w nim zapis walki o tożsamość i swoje prawa i godność… Tak, moim zdaniem to spektakl, w którym główna bohaterka walczy przede wszystkim o godność i prawo do bycia osobą – taką, jak się czuje. Tego nam brakowało wśród rozlicznych „pól walki” rozpisanych w przedstawieniach zaproszonych na festiwal. Zestawimy różne inne perspektywy. Zobaczymy spektakl odnoszący się bezpośrednio do walki o prawa planety i ekologii. „Antygona w Amazonii” pokazuje zbrodnicze skutki chorego kapitalizmu. Jesteśmy szczęśliwi, że Milo Rau, wielki, jeden z najwybitniejszych artystów europejskiego i światowego teatru będzie z nami w Bydgoszczy.
Będzie osobiście?
– Tego nie wiem i nie mogę zagwarantować. Ale będzie jego spektakl rozgrywający się w amazońskiej dżungli. Znajdziemy się w Ameryce Południowej, która według mnie jest soczewką zmian i rewolucji rozgrywających się w świecie. Z perspektywy historycznej będziemy się także przyglądać podczas festiwalu polom walki w rumuńskim spektaklu, który powstał na podstawie tekstu Elise Wilk, ubiegłorocznej laureatki nagrody „Aurora”.
To „Zniknięcia” w reżyserii Cristiana Bana
– Ukazują losy Niemców osiadłych w Rumunii od II wojny światowej po współczesność, zmagania jednostek z dyktaturą. Nasza bydgoska propozycja festiwalowa to przedstawienie w reżyserii Wojtka Farugi „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceaușescu”. Pokazujemy tę premierę 14 października w przeddzień wyborów… Nasz spektakl ukazuje schyłek dyktatur i każdy może sobie odnieść jego przesłanie do różnych sytuacji i miejsc.
Tamten rumuński dyktator do końca myślał, że lud go kocha.
– I to właśnie będziemy też pokazywać. To spektakl przede wszystkim o „zmierzchu bogów”, ale także o zaślepieniu władzą i o tym, jak złudne jest oglądanie rzeczywistości i ulicy z perspektywy pałacu. Magda Szpecht pokaże performance „Cyber Elf”. Robi niesamowitą robotę dziennikarską i artystyczną, ujawniając prorosyjski trolling. Po wybuchu wojny na Ukrainie została Cyber Elfem i wraz z innymi anonimowymi internetowymi żołnierzami mierzy się z rosyjską propagandą, walcząc o prawdę. „Werter” Grzegorza Jaremki i Mateusza Górniaka, który rozbił bank w tym roku, jeśli chodzi o nominacje do wszystkich najważniejszych nagród literackich, przeniesie nasze „pola walki” w osobistą sferę miłości. Pokażemy także wielokrotnie nagradzany i doceniany spektakl Mateusza Pakuły „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”. To spektakl o eutanazji i… znów o miłości.
Ważną częścią Festiwalu Prapremier są sceniczne czytania tekstów, które kandydują do zdobycia „Aurory” Nagrody Dramaturgicznej Miasta Bydgoszczy. „Aurora” zdobyła przebojem ważne miejsce w europejskiej przestrzeni dramaturgów.
– W tym roku mieliśmy niemal trzysta zgłoszeń.
Krok w krok z samą ideą Aurory idzie także jej przesłanie i konkretne działania ukazujące otwartość miasta i teatru. Stąd pomysł na rezydencje twórców z Białorusi i Ukrainy w Bydgoszczy?
– „Aurora” to był szaleńczy pomysł, żeby stworzyć dużą, międzynarodową nagrodę dla twórców z szeroko rozumianej wschodniej Europy. W ciągu trzech lat od ufundowania „Aurory” doświadczyliśmy najpierw kryzysu na Białorusi, a potem wojny w Ukrainie. Mamy poczucie, że udało się nam trafić w odpowiedni czas i przestrzeń, próbując poszukiwać naszych korzeni i ważnych doświadczeń na wschodzie, a nie zachodzie Europy.
Korzyść jest obopólna. Bydgoski teatr otrzymał m.in. wspaniałe teksty Leny Laguszonkowej i sceniczny talent Żeni Doliak.
– Okoliczności są tragiczne, bo to przecież wojna. Ale bardzo się cieszę, że te wspaniałe artystki są z nami. Jest z nami także Mikita Iłinczyk, laureat pierwszej edycji „Aurory” i wiele innych postaci.
Podziwiam Żenię Doliak, która gra tytułową rolę w „Stelli Walsh”, za błyskawiczne tempo, w jakim nauczyła się języka polskiego.
– Kiedy rozpoczynaliśmy próby „Ameryki” zaczynała mówić po polsku. Po dwóch miesiącach, kiedy było już blisko premiery, Żenia zaginała naszych aktorów w żartach po polsku. A to jest bardzo trudne. Ma w sobie niezwykłą energię. Jestem szczęśliwa, że stała się częścią naszego zespołu.
Nie udaje się nam uciec w tej rozmowie od „pól walki”, od napięć, cierpienia, emocji. Pani jest w teatrze dramaturżką, której zadaniem jest wyszukiwanie w tekstach napięć i konfliktów budujących spektakl.
– Zawsze interesowały mnie teksty, które dotykały ważnych spraw, odsłaniały istotne dla nas rzeczy. Pokazywały, że świat nie jest czarno-biały. Nie jest istotne, czy ta sytuacja konfliktowa ma naturę polityczną, historyczną, czy wewnętrzną, międzyludzką. To drugorzędne. Ważna jest opowieść i problem. Interesowało mnie zawsze to, co jest „pomiędzy”. Ta siła, która jest w stanie uruchomić coś w każdym z nas.
Ale czy teatr może zmienić świat?
– Jestem za duża, żeby wierzyć, że może zmienić świat. Ale cząstkę każdego z nas, żeby był trochę lepszy… Tak. W to głęboko wierzę.
Program Festiwalu Prapremier
13 października, godz. 19 – „Zniknięcia” (spektakl w Teatrze Kameralnym)
14 października, godz. 19 – „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceausescu” (mała scena TPB)
15 października, godz. 16 – „Ostatnie dni Eleny i Nicolae Ceausescu” (mała scena TPB)
17 października, godz. 19 – „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” (hala Wyższej Szkoły Gospodarki)
18 października, godz. 19 – „Werter. Inspirowamy Cierpieniami młodego Wertera” (mała scena TPB)
19 października, godz. 19 – „Cyber Elf” (mała scena TPB)
20 października, godz. 19 – „Antygona w Amazonii” (Teatr Kameralny)
21 października, godz. 19 – „Stella Walsh. Najszybsza osoba świata (mała scena TPB)
Finaliści nagrody „Aurora” – szkice sceniczne
23 października, godz. 19 – „Rigor Mortis” (WiMBP, Stary Rynek 24)
24 października, godz. 19 – „Zakon pościelonych łóżek” (VI LO, ul. Staszica)
25 października, godz. 19 – „Znikanie” (Galeria miejska bwa, ul. Gdańska 20)
26 października, godz. 19 – „Ifigenia” (Młyny Rothera, ul. Mennica 10)
27 października, godz. 19 – „Odporność szkła hartowanego” (Akademia Muzyczna, ul. Staszica 7)