Krzysztof Kloskowski w swojej pracowni / Fot. B. Witkowski/UMB
Z okna mieszkania Krzysztofa Kloskowskiego roztacza się urokliwy widok na szwederowską Wieżę Ciśnień. Na swoich obrazach często umieszcza ten neogotycki zabytek. W domu ma autorską galerię obrazów. Zanim zaczął się utrzymywać się z malowania, piekł ciasta w bydgoskich cukierniach.
Pochodzi z Kaszub. Do Bydgoszczy trafił na początku lat 90-tych dzięki żonie, która pracowała w mieście nad Brdą. – Już w przedszkolu czy szkole byłem bardzo dobrym rysownikiem. Chciałem iść do liceum plastycznego. Mieszkałem w Bytowie, było nas siedmioro rodzeństwa. Wybór takiej szkoły wiązał się z dojazdami i opłacaniem internatu. Mama kazała mi wybrać inny zawód i tym samym zostałem cukiernikiem – wspomina Krzysztof Kloskowski.
Rezygnacja z marzeń o szkole plastycznej nie spowodowała, że zatracił pasję do malowania. Trafił do wojska. Służył w WOP w Łebie. W wolnej chwili od żołnierskich obowiązków wychodził do miasta, aby dorobić sobie na rysowaniu portretów ludzi. – Od tego zaczynałem. Wydawało mi się, że potrafię robić to na dobrym poziomie. Nie odbiegałem mocno od osób, które rysowały już od lat. Cały czas marzyłem, że kiedyś będę malował zawodowo. Zrezygnowałem z możliwości pozostania w wojsku – tłumaczy artysta.
W Bydgoszczy zdał maturę i ukończył szkołę ekonomiczną, został przedstawicielem handlowym w firmie telekomunikacyjnej, postawił na stałą pracę. Praca na nocnych zmianach jako cukiernik dawała się mocno we znaki jego wzrokowi. – Lekarz powiedział mi, że na takich, co pracują w nocy, mówi się w żargonie medycznym krety. Trudniej malowało mi przez to, że oczy nie były przyzwyczajone do dziennego światła – wyjaśnia. Chciał podjąć naukę w szkole plastycznej, ale nie było wieczorowych i zaocznych zajęć.
Stopniowo zaczął opanowywać różne techniki malarskie. Jest wszechstronny. Maluje portrety, naturę i architekturę. Tworzy obrazy pastelowe, olejne, ale specjalizuje się w akrylowych, gdyż ten rodzaj farby wysycha zdecydowanie szybciej i wytwarza mniej oparów, w przeciwieństwie do farb olejnych. Kilka lat temu odkrył też akwarele. Obrazy te zwykle maluje się na dobrej jakości papierze. Na wielu malunkach uwiecznił Bydgoszcz.
„Pomijam znane miejsca w Bydgoszczy”
W ramach cyklu „Akwarelowe historie obrazkowe” namalował m. in. pomnik Łuczniczki i dawny Teatr Miejski. Duże zainteresowanie wywołał obraz akrylowy „Wkroczenie wojsk polskich do Bydgoszczy”. Przedstawia on generała Józefa Dowbor-Muśnickiego na koniu wraz ze swoimi żołnierzami, którzy wkroczyli do miasta w 1920 roku, przywracając polskość w Bydgoszczy. Obraz powstał na podstawie zdjęcia. Sztuka malarska ukazała wojskowy przejazd w lepszym świetle niż fotografia.
– Ludziom spodobały się te akwarele, kiedy zacząłem je wrzucać do mediów społecznościowych. Samą Bydgoszcz zacząłem malować z 10 lat temu na płótnie. Jeśli chodzi o dobór miejsc, to lubię uwieczniać nieoczywiste miejsca w Bydgoszczy. Wiem, że mamy spichrze, Brdę czy farę, ale wolę pokazywać te mniej znane miejsca, ale równie klimatyczne: małe uliczki Starego Miasta czy poszczególnie kamienice przy ul. Gdańskiej. Czasem wychodzę w plener i robię szkice. Mam też dobre relacje z bydgoskimi fotografami. Robią fantastyczne zdjęcia, które pomagają mi w malowaniu obrazów. Mam też sporo zamówień związanych z Bydgoszczą – mówi artysta ze Szwederowa.
Przez jego obrazy ludzie robią remonty i… operacje plastyczne
Latem Kloskowski jeździ nad morze do Łeby, aby dorabiać przy rysowaniu portretów. – Po pewnym czasie w firmie telekomunikacyjnej, w której pracowałem, rozpoczęły się masowe zwolnienia. Doszedłem do wniosku, że to jest znak, aby spróbować utrzymać się tylko z malowania obrazów. Założyłem stałą działalność – wyjaśnia.
Jego obrazy można dzisiaj podziwiać w autorskiej galerii w prywatnym domu. Kilka dostępnych jest też w galerii Alix przy ul. Jezuickiej 26. Maluje też obrazy na zamówienie. – Pamiętam kiedy pierwszy raz chciałem oddać swoje obrazy do pewnej galerii w Bydgoszczy. Podeszli do mnie z dystansem, bo nie byłem plastykiem z wykształcenia. Dzisiaj mam już ten tytuł, mimo że nie skończyłem szkoły. Należę do Związku Polskich Twórców Sztuki. Przyjęcie do tej organizacji jest równoznaczne z uznaniem bycia profesjonalistą – tłumaczy.
Na co dzień tworzy w swojej kameralnej pracowni w mieszkaniu. Od początku czerwca do początku września zaprasza nad morze do Łeby.
Z klientami zdarzają się różnie historie, czasem komiczne, mówi nam Kloskowski. – Ludzie mają różne podejście do kupowania obrazów. Kiedyś było u mnie małżeństwo. Mężowi spodobał się jeden z obrazów, ale zauważyli z żoną, że nie pasuje do domowej aranżacji. Postanowili wyremontować pokój, w którym miał zawisnąć, tak aby pasował do kolorystyki obrazu. Innym razem przyszła do mnie w Łebie pewna pani i poprosiła o namalowanie portretu. Miała tylko zastrzeżenie, żebym zmienił trochę jej nos, a resztę zostawił, tak jak wygląda realnie. Wróciła do mnie po roku, już ze zmienionym nosem. Powiedziała, że była w klinice z moim obrazem.
Inspiracją przy malowaniu portretów jest dla niego malarstwo Rembrandta. Duży wpływ wywierają na niego impresjoniści, szczególnie Edgar Degas. Sztuki malowania akwarelą uczył się od samego Adama Papkego, uważanego za jednego z najwybitniejszych autorów tego rodzaju malarstwa.
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!