Licealista z VI LO spełnił swój „american dream”. – Chciałbym wrócić do USA jedynie turystycznie, wolę życie tutaj – mówi Michał Barański

Michał Barański wrócił z wymiany bogatszy o nowe doświadczenia. Program FLEX poleca swoim rówieśnikom / Fot. B. Witkowski / UMB

Jako 15-latek zgłosił się do prestiżowego programu wymiany uczniów, finansowanego przez Departament Stanu USA. Rok później wyleciał samotnie na przygodę w nieznane. Teraz Michał Barański opowiada, czym różni się codzienność licealistów w Polsce i za oceanem.

Daria Bołka: Przypomnijmy, w jaki sposób trafiłeś do USA na swoją roczną przygodę?

Michał Barański: Dostałem się do programu FLEX (Future Leaders Exchange Program), który jest finansowany przez Departament Stanu USA. Miałem zapewnione przeloty, ubezpieczenie medyczne, zakwaterowanie. Jestem osobą bardzo ciekawą świata, najchętniej zwiedziłbym cały świat. Gdy dowiedziałem się że jest możliwość aby za darmo polecieć do Stanów, byłem zdeterminowany żeby mi się udało. Miałem wtedy 15 lat, jako 16 –latek wyleciałem.

Jaka była twoja amerykańska rodzina? Para z dwójką nastolatków mieszkająca na filmowych przedmieściach?

Moim opiekunem był 60-letni Clark, singiel. Razem ze mną gościł jednego ucznia z Ukrainy, który z powodu wojny zamieszkał w Polsce. Dzieliliśmy razem pokój co było dla nas obu małym wyzwaniem, mój współlokator jest jedynakiem. Wcześniej w ramach takich programów Clark był rodziną-opiekunem dla 40 uczniów. Byłem w stanie Idaho w mieście Idaho Falls, jednej z głównych aglomeracji stanu. Znajdowaliśmy się bardzo blisko parku Yellowstone, wielu Amerykanów w drodze tam wybiera miasto w którym mieszkałem jako przystanek. Amerykańskie rodziny bywają niekonwencjonalne, wielu znajomych z wymiany miało pojedynczego rodzica. Dzięki temu mieliśmy trochę więcej przestrzeni i luzu.

Miasto w którym mieszkałem było wielkością porównywalne do Grudziądza czy Inowrocławia. Mieszkałem w jego centrum, niedaleko mojej szkoły. Miałem jednak znajomych, którzy mieszkali na tych typowych przedmieściach z filmów. Tam domy są do siebie podobne, zazwyczaj dwupiętrowe.

Miałeś kontakt z innymi Polakami z wymiany? Mieszkali niedaleko?

Miałem kontakt z innymi Polakami z programu, jednak byłem jedyną osobą z naszego kraju w mojej amerykańskiej szkole. Jednak starałem się reprezentować nasz kraj jak najlepiej. Poprowadziłem w ramach zajęć w szkole prezentację o Polsce. Była też oczywiście mowa o Bydgoszczy. Przed moim wylotem otrzymałem dostęp do materiałów promocyjnych o Bydgoszczy i regionie. Były przygotowane przez Biuro Promocji i Współpracy z Zagranicą i Urząd Marszałkowski w Toruniu.

Przygotowywałeś się do nauki w USA? Zapoznałeś się z zakresem materiału, przedmiotami, wymaganiami?

Przyleciałem do USA 18 sierpnia, a rok szkolny rozpocząłem 28 sierpnia. Skończył się 31 maja. Byłem tam w klasie 3 w Polsce byłbym w klasie 2, to wynika z różnicy programowej.

Nie przygotowywałem się wstępnie do nauki w amerykańskim liceum, szedłem tam trochę „na żywioł”. Nie wybrałem typowo akademickich przedmiotów. Uznałem, że chcę skorzystać z tego co oferuje ta szkoła, czego w Polsce nie dostanę. Zapisałem się więc na takie przedmiot jak: debaty i przemówienia, teatr, psychologia. Miałem też przedmioty obowiązkowe jak język angielski czy historia USA. One nie były wymagające dla mnie, jako Europejczyka. Mieliśmy tylko 3 lektury na cały rok szkolny. My ją czytaliśmy na lekcji, nauczycielka czytała ją na głos (śmiech). Na pewno poziom w polskiej szkole jest wyższy. Codziennie miałem ten sam plan lekcji. Z początku było to monotonne ale warto być otwartym na inne systemy edukacji.

Opowiedz o tej amerykańskiej szkole. Na korytarzach szafki, w stołówce stoliki przypisane do różnych grup uczniów?

Moja szkoła była trochę inna niż na filmach czy serialach. U nas mało kto korzystał ze szkolnych szafek. Mogliśmy mieć w szkole plecaki, co nie jest codziennością w innych liceach. Są limity związane z potencjalnym niebezpieczeństwem. W plecakach można wnieść broń czy inne niebezpieczne przedmioty. Do stołówki szkolnej chodzili zazwyczaj tzw. ”freshman” czyli pierwszoklasiści, którzy jeszcze nie mogą prowadzić samochodu. Tam młodzież ma prawko już od 15 roku życia. Moi młodsi znajomi jeździli samochodami i zabierali mnie w czasie przerwy na lunch do różnych restauracji. Więc ze stołówki nie korzystałem prawie wcale.

Jak radziłeś sobie z tęsknotą za domem i rodziną? Nie miałeś możliwości aby ich odwiedzić

Nie było z mojej strony wielu kryzysów związanych z tęsknotą. Rozłąkę chyba najbardziej przeżywali moi dziadkowie. Co tydzień dzwoniłem do rodziców, pisałem do nich kiedy tylko miałem coś ciekawego do przekazania. Miałem w głowie, że wrócę do rodziców do Polski, Nie chciałem ich zamartwiać, korzystałem z czasu w USA który raczej szybko nie wróci.

Wrócisz wkrótce do Stanów? Chciałbyś aby ta przygoda zamieniła się w codzienność?

Chciałbym wrócić do USA jedynie turystycznie, wolę życie tutaj. Polska i kontynent europejski jest według mnie lepszym miejscem do mieszkania. Tu jest tyle różnych ciekawych miejsc i krajów które można zwiedzić. Wystarczy wsiąść w samolot, po dwóch godzinach jest się w zupełnie innej kulturze, języku, architekturze. W moim stanie można było jechać 11 godzin samochodem i wciąż w nim być.

Mówisz, że było monotonnie? A przecież Stany są rozległe, jest wiele różnych kultur i klimatów.

To prawda. W Idaho krajobraz był rzeczywiście ciekawy. Tam panował kontynentalny klimat, były duże różnice temperatur. Gorąco w lecie, chłodno w zimie. Był to dość pustynny krajobraz, raczej rozległych prerii niż gęstych lasów. Dla mnie było to interesujące, kiedy jechałem gdzieś autokarem na zawody ludzie pytali się mnie: czemu robisz zdjęcia?

Na jakie zawody jeździłeś? Sportowe?

Tak, z biegów na dystansie 5 kilometrów i z tenisa ziemnego. Regularnie wyjeżdżałem jeszcze na konkursy debat

To wszystko w ramach nauki w szkole?

U mnie była jednorazowa opata w wysokości 100 dolarów. Za to był opłacony cały sezon- przejazdy, treningi, opłaty za mecze i sędziów.

To niewielki koszt, porównując ceny dodatkowych treningów dla dzieci w Polsce

Tak. Można powiedzieć że szkoła w Stanach daje ogromne możliwości- zarówno pod względem akademickim, jak i sportowym. To zależy tylko od ucznia, co z tym zrobi. Moim zdaniem wystarczy tylko chcieć. Ja łapałem się wszystkiego czego mogłem. Uznałem że to jedyny czas w życiu i nie chcę go zmarnować. W mojej amerykańskiej szkole w ogóle dużo działo się poza lekcjami. Uczestniczyłem w kilku szkolnych balach, one są organizowane na salach przy szkole. Można je porównać rozmachem do polskiej studniówki a są organizowane średnio co dwa miesiące. Był m.in. bal zimowy w piżamach, bal walentynkowy i ten amerykański „prom” w maju. Był najbardziej oficjalny i szykowny. Zaprosiłem na niego koleżankę. Zgodnie z ich tradycją, przygotowałem specjalny plakat w którym zapytałem, czy będzie mi towarzyszyć. Ona przygotowała swój z plakat z odpowiedzią dla mnie. Zgodziła się.

A co powiesz o amerykańskiej kuchni? Od naszego spotkania rok temu nie przybrałeś na wadze

To pewnie dlatego, że mocno udzielałem się w różnych sportach. Moim zdaniem samo jedzenie jest przesłodzone i dosyć tłuste. Kiedy wróciłem do Polski zwykle płatki z mlekiem wydawały mi się bez smaku. Tam panuje kultura wychodzenia na miasto na posiłki. Więc to jedzenie siłą rzeczy nie było najzdrowsze. Jedzenie w sklepach było też większe.

To kolejny amerykański mit – duże sklepy, duże wielopaki, kilkulitrowe opakowania

W szczególności kiedy jedzie się do takich sklepów jak Walmart. One są wielkopowierzchniowe i mają wszystko – od ubrań, po elektronikę, po ogromny wybór jedzenia. Tam zaskoczyło mnie najbardziej to, jak Amerykanie kupują galon mleka. To jest około 3 litrów. Tak było ze wszystkim. Ich porcje jedzenia były dla mnie zbyt duże, często jadłem ponad miarę.

Mówi się, że w  Ameryce wszystko jest większe. Samochody i budynki też? Na ulicach mijałeś same SUV-y?

Z racji że moje miasto było trochę prowincjonalne, nie było tam aż tak wysokiej zabudowy. Z samochodami to prawda, jeździli wielkimi pickupami. Przez to infrastruktura dla aut była bardzo rozbudowana.

To sytuacja odwrotna od naszej. My odchodzimy od samochodów w centrach miast, zamiast jezdni tworzymy deptaki

To jest jeden z kolejnych powodów dla których nie mógłbym mieszkać na stałe w Stanach. Jednak wolę mieć indywidualność i wybór, czym chcę się poruszać – czy to rowerem, czy samochodem czy autobusem czy tramwajem. Tam nie było też typowych autobusów miejskich.

Człowiek bez auta i prawa jazdy jest wykluczony komunikacyjnie. Chociaż z twoich doświadczeń wynika, że to rzadka sytuacja.

Tak. Moi znajomi często dostawali samochód po dziadkach lub po rodzicach. Nie musieli sami zbierać na niego pieniędzy. W USA jest też stosunkowo tania benzyna. Im wychodzi to taniej niż w Polsce.

Mówimy wiele o poruszaniu się. A gdzie Ciebie doprowadziły te bezkresne autostrady?

Pierwszą wycieczką na którą pojechałem była na południe do stanu Utah. Tam zwiedzaliśmy parki narodowe. Później pojechaliśmy do Colorado. Następnie wybraliśmy się na tzw. „czwórstyk” (ang. Four Corners) gdzie spotykają się stany Utah, Colorado, Arizona i Nowy Meksyk. To jeden z niewielu takich punktów w USA.

To już ciepłe i pustynne miejsca

Ale z przepiękną naturą, rejon Wielkiego Kanionu. Miałem to też przyjemność zobaczyć. We wrześniu byłem w parku Yellowstone. Były też pojedyncze wypady do Wyoming i Montany. W Utah byłem jeszcze na meczu futbolu amerykańskiego i koszykówki.  Oni naprawdę są dumni ze swoich drużyn – nieważne czy to uniwersytecka drużyna czy gwiazdy z ligi. W moim domu goszczącym wszystko było w barwach uniwersytetu na który uczęszczał mój opiekun. Meczom towarzyszy niesamowita oprawa. Maskotki, cheerleaderki i fajerwerki. Oni naprawdę tym żyją, czują że są częścią czegoś większego.

Zwykłe rozgrywki uniwersyteckiej ligi są tam jak nasze Euro 2024?

Ostatnio czytałem, że Taco Hemingway jako pierwszy raper w Polsce wypełnił Stadion Narodowy. A tam to jest codzienność. Widać zaangażowanie ludzi w to co robią.

Czy zaangażowanie amerykanów idzie w parze z otwartością i serdecznością? Podobno my jesteśmy ponurakami, a oni wiecznie uśmiechnięci?

Oni naprawdę są ludźmi pozytywnie nastawionymi do życia. Mają dobre nastawienie, taki pogląd, że trzeba cieszyć się z tego co się ma, bo za chwilę można coś stracić. Jednak ich system szkolnictwa powoduje, że od młodych lat tworzą się wśród nich takie rejonowe paczki znajomych i osobom z zewnątrz może być ciężko między nich „wbić”, dostosować. Najpierw chodzą do jednego gimnazjum, potem do liceum. Nie jest tak, że wybierają sobie gdzie chcą iść, szkołę mają przypisaną regionem. Przez to znają się na wylot. Dzięki temu, że brałem udział w wielu dodatkowych aktywnościach udało mi się jakoś zostać członkiem tej paczki.

Przebywając wśród rówieśników nie czułeś się zagrożony rasistowskimi atakami? Stany podobnie jak Polska są światopoglądowo podzielone.

W moim przypadku zawsze czułem pozytywne nastawienie i dobry odzew. Starałem się być wobec nich przyjazny i oni tak samo mnie traktowali. Może byłoby inaczej, gdybym był z innego kraju. Oni nie mają złych skojarzeń z Polską, miałem czystą kartę. Tam gdzie mieszkałem było wielu zwolenników Trumpa. Wiele osób mówiło, że wybierają go, ponieważ wtedy będą lepiej spełnione interesy Ameryki. To nie był więc czysto światopoglądowy wybór.

Miło słyszeć, że ludzie których spotkałeś nie mieli złych skojarzeń z Polską.

Sam się zdziwiłem. Myślałem, że będą nas kojarzyli przez sąsiedztwo Rosji. Tymczasem tak nie było.

A czy śledzili naszą sytuację polityczną? Wiedzą chociażby o wojnie w Ukrainie?

Wiedzieli o tym, jednak myśleli że już się wszystko skończyło. Traktowali to jako pojedynczy epizod i przestali się nim interesować.

Co po wakacjach? Rozpoczniesz naukę w 3 klasie liceum?

„Wrócę się” do klasy 2 liceum, nie zaliczyłem jej będąc w USA. To wynika ze zbyt wielu różnic programowych. Gdybym wybrał taką opcję, prawdopodobnie po powrocie musiałbym przystąpić do specjalnych egzaminów kwalifikacyjnych co nie byłoby najłatwiejsze. Moimi przedmiotami rozszerzonymi są biologia, chemia i matematyka. Byłem w zupełnie innym systemie edukacji, bardziej odpoczywałem. Teraz muszę nadrobić ostatni rok. We wrześniu dołączę więc do innej klasy, jednak mam nadzieję że te trzy lata które jeszcze przede mną wystarczą aby się zintegrować i zaprzyjaźnić. Po maturze na ten moment planuję studiować medycynę. Nie wiem jeszcze czy w Polsce czy za granicą. Wiem jedno. Ten ostatni rok w USA dał mi naprawdę wiele. Wróciłem jak osoba zdecydowanie bardziej pewna siebie. Udział w konkursach debat, w dodatku w obcym języku dał mi swobodę wypowiedzi.

Zapisz się do naszego newslettera!

Udostępnij: Facebook Twitter