Rozmowa o Bydgoszczy: Nadal potrafi zaskakiwać i odsłaniać na nowo swoje oblicza

Dominika Kiss-Orska prezentuje przewodnik „Za winklem, po schódkach”

– To można rano w niedzielę wsiąść w pociąg i po godzinie wyruszyć na spacer do lasu?! Można! – mówi Dominika Kiss-Orska, autorka przewodników „Za winklem, po schódkach”

Roman Laudański: – Kiedy pojawił się pomysł cyklu „Za winklem, po schódkach”?

Dominika Kiss-Orska: – Zaczęło się od pandemii i wędrówek po miejscach, w których nie znalazłaby nas policja. Przypomnę, że w pandemii obowiązywał nawet zakaz wejścia do lasu! (śmiech) Wchodziliśmy z córkami i przyjaciółką w miejsca nieoczywiste, głębokie chaszcze, a później zauważałam, że tam były jakieś budynki, mieszkali ludzie, toczyło się życie, które mnie zainteresowało. Zaczęłam czytać o tych miejscach i tak powstał pierwszy „Winkiel”, który dotyczył Bydgoszczy. Drugi tom, to już opowieści o Bydgoszczy, opłotkach i okolicach, a trzeci opisywał podróż z Gdańska do Bydgoszczy, czyli rowerem od Neptuna do Łuczniczki. Zamieściłam tak opisy wycieczek po Kaszubach, Borach Tucholskich, ale także o Górach Sowich!

– Jakby trochę dalej od Bydgoszczy.

– Uznałam, że spiszę moje podróże z tamtego czasu i wrzucę do jednego przewodnika. One mają trochę charakter wspomnieniowy, to subiektywne opowieści o miejscach, z którymi łączy mnie jakieś przeżycie. Niekoniecznie piszę o zabytkach znanych wszystkim. Bardziej interesują mnie te, które sama, kątem oka, za winklem lub po schodkach, jak wejdę, zobaczę.

Jedna z wypraw. Fot. Dominika Kiss-Orska

– A czwarty przewodnik?

– Będzie miał premierę 13 lutego w Miejskim Centrum Kultury w kawiarni „Szpulka”. Jest o wycieczkach, które organizuję od trzynastu lat w ramach „Kultury na świeżym” w MCK-u. Trzynaście lat temu, po jednym z koncertów jeszcze w „Pianoli” rozmawiałam z dwoma kolegami. Powiedzieli, że wcześnie rano wstają i jadą na spacer w Bory Tucholskie. Pomyślałam wtedy: super pomysł! To można rano w niedzielę wsiąść w pociąg i po godzinie wyruszyć na spacer do lasu?! A nie czekają na zorganizowany wyjazd w góry lub nad morze. Zafascynowała mnie oczywistość bliskiego, zupełnie naturalnego wyjazdu. A oni z psami, przez śniegi, bo wtedy zima była jeszcze śnieżna, pojechali do lasu. Wtedy zaczynałam pracę w Miejskim Centrum Kultury. Założyłam swoją pracownię Zakład Praktyk Kulturalnych i wymyślałam różne zajęcia i aktywności. Wśród nich było Koło Gospodyń Miejskich, Spacerownik Bydgoski, Poranek Rodzinny,  Popołudnie z bajką, a także pojawiła się Kultura na Świeżym.

– Zajęcia Koła Gospodyń Miejskich cieszyły się dużym zainteresowaniem.

– Przez wiele lat zbierałyśmy się i wykonywałyśmy różne, fajne rzeczy. Inicjatywa była fajna, trwała kilka lat. Zajęcia prowadziły Ania Tomasik ze Świecia oraz Justyna Żywiecka, która założyła swoją działalność. Z Krystyną Stepczyńską-Szymczak robiłyśmy długo Dziką Kuchnię, przez rok Kalendarz Przyrody. Kultura na Świeżym przetrwała wraz z Ethniesami. W tym roku za miesiąc odbędzie się 12 edycja festiwalu. Kultura na Świeżym i Ethniesy to dwie rzeczy, którymi zajmuję się w MCK-u. Przygotowanie międzynarodowego festiwalu muzyki tradycyjnej i ludowej Ethniesy zajmuje rok. Z kolei Kultura na Świeżym jest wycieczkami pieszymi, rowerowymi oraz SUP-owymi.

– Dorośli, dzieci…

– Wycieczki są dla wszystkich. Wcześniej prowadzili je koledzy przewodnicy, od kilku lat robię to sama lub z Grzegorzem Gałązką, który jest znawcą Puszczy Bydgoskiej oraz pracująca w leśnictwie Aleksandra Podgórska. Kiedyś wybrała się z nami jako uczestniczka wycieczki pieszej, ma dużą wiedzę, kiedyś przeprowadziła nas przez Diabelce. To była piękna wyprawa.

– Pewnie takie były wszystkie wyprawy.

– Trzy lub cztery razy w miesiącu ruszamy na szlak pieszy lub rowerowy. Ponadto prowadzę wyprawy kobiece, a Mała Kultura na Świeżym to spacery z dziećmi. Ponadto comiesięczne chodzenie po bydgoskich parkach, czyli Poparkuj. Ostatnio wzięło w niej udział ponad sto osób, przeszliśmy przez cztery bydgoskie parki. 

Od Neptuna do Łuczniczki. Fot. nadesłane

Najdłuższa wycieczka to przejazd rowerowy z Gdańska do Bydgoszczy, 220 kilometrów. Wcześniej trzy razy przejechałam tę trasę w różnych wariantach, żeby była najkorzystniejsza dla uczestników. Wybrałam bardzo malowniczą, najdłuższą, ale najmniej górzystą po wschodniej stronie Wisły przez Grudziądz. Pojechało szesnaście osób. Wyruszyliśmy spod pomnika Neptuna. Tam jeszcze wszyscy stoją roześmiani, a w już w nocy dojechaliśmy pod Łuczniczkę. Tu już uśmiechy nie były tak promienne, dojechaliśmy, przyznaję, resztkami sił. Wspaniała przygoda sięgająca ZEN. Żartujemy, że podczas długiego marszu w Kulturze na Świeżym osiąga się ZEN. Po prostu idziesz, już nawet nie rozmawiasz, każdy zanurzony jest w swoich myślach. Nie myślisz: „kiedy to się skończy?”. Tylko: „no dobra, trwa, trwa. Idę, jadę. Cokolwiek”. Mała Kultura na Świeżym jest do 12 kilometrów, wyprawy kobiece miały być krótsze, ale panie chcą chodzić więcej i więcej. Trasy liczą od 20 do 33 kilometrów. A „ikoniczne” i najstarsze już Kultury na Świeżym są na dystansie do 45 kilometrów. Raz przeszliśmy pięćdziesiąt wokół jeziora Charzykowskiego. Są też dwudniowe wyprawy, ostatnio byliśmy na Kaszubach (pierwszy dzień 45 km, drugi – 22 km). Wyjeżdżamy coraz dalej. Teraz planuję wyjazd do Kampinosu. Także na Mazowsze i Pomorze. Byliśmy już trochę w Zachodniopomorskiem i w Wielkopolsce. Kultura na Świeżym sięga coraz dalej.

Jedna z wypraw. Fot. Dominika Kiss-Orska

– Bydgoszczanki i bydgoszczanie lubią spacerować?

– Bardzo lubią, wręcz uwielbiają chodzić po Bydgoszczy. Świadczy o tym duża frekwencja podczas takich spacerów. Zbieramy się pod emcekiem i ruszamy w miasto. Każdy przewodnik w Bydgoszczy ma swoje ulubione obszary miasta. Jest obszar historyczny, żydowski, architektoniczny, okolic Kanału Bydgoskiego. Mój obszar nazwałabym: chaszcze, czyli tam, gdzie jest zielono. Tam prowadzę ludzi. Zależy mi na tym, żeby bydgoszczanie poznawali mniej popularne zakątki miasta, choć codziennie obok nich przechodzą. Tak było kiedy spacerowaliśmy górnym tarasem. Aleja Górska, ulica Terasy. Nie każdy tamtędy spacerował. Przecież można przejść od Wieży Ciśnień aż po Łęgnowo idąc cały czas zboczem. Bydgoszcz nadal potrafi być zaskakująca i odsłaniać ciągle na nowo swoje oblicza. Bardzo lubię nasze miasto, ale również polubiłam wycieczki poza miasto. Jeszcze bardziej do natury. Moją ulubioną rzeką jest Brda. Nawet w styczniu spływałam po niej SUPem. Są takie miejsca, w których można spotkać nad rzeką bardzo dużo zimorodków, czaple, mnóstwo kaczek. Po drodze widać nadrzeczną dzikość miasta. Jest przepięknie.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter