„Fabryka absolutu” – przygotowania do nowej premiery Teatru Polskiego: To będzie teatr w przestrzeni miasta

Judyta Berłowska na tarasie Młynów Rothera / Fot. R.Laudański

– Przygotowując spektakl nie zakładam z góry żadnej tezy – mówi Judyta Berłowska, reżyserka teatralna przygotowująca nowy spektakl w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. – Wolę, kiedy opowiadana historia rezonuje razem ze mną i z widzami.

Beniamin Bukowski, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, współpracował z Judytą Berłowską podczas spektaklu „Mazagan. Miasto” w toruńskim Teatrze Horzycy. Teraz spotykają się ponownie, podczas przygotowań do „Fabryki absolutu” Karela Čapka. Reżyser Judytę Berłowską zapytaliśmy, jak powstaje spektakl? Na co zwraca uwagę przygotowując premierę? Jak udaje się pogodzić klasykę z lokalnością?

Pomysł 

– Szukałam różnych tekstów. Przerzucałam dramaty, powieści. Na chwilę zatrzymałam się przy książkach Jose Saramago. Jednak nie byłam w stanie znaleźć w jego powieściach punktu wyjścia do bardziej otwartych działań ze społecznością. Zależało mi na znalezieniu tekstu, który będzie uniwersalny i pojemny. To oznacza dość prostą fabułę i temat, który może zainteresować w miarę szeroką grupę odbiorców. Dlatego sięgnęłam do “Fabryki absolutu” Karela Čapka, powieści, która kilka lat temu zrobiła na mnie ogromne wrażenie, dzięki prostej konstrukcji połączonej z niebanalną refleksją i groteskowym językiem.

Jak trzeba, to tańczę

– Kim jestem? Reżyserką teatralną, ale łączę to z pracą pedagożki teatralnej – mówi Judyta Berłowska. – Działam na styku. Pomiędzy działaniem artystycznym, a zajęciami z młodzieżą. Prowadzę warsztaty dla młodych ludzi, w zasadzie wspieram ich w przygotowaniach do spektakli. Czego nie robię? Nie śpiewam, bo fałszuję. Źle bym ich nauczyła – uśmiecha się. – A jak trzeba, to tańczę. Fascynuje mnie taniec współczesny i w ogóle narzędzie twórcze związane ze świadomością ciała. Zresztą w pedagogice teatru używa się różnych narzędzi. Nowoczesna pedagogika teatru stwarza przestrzeń do spotkania. Asystuję uczestnikom w ich procesie twórczym oraz grupowym. 

Twórcza kreacja

– Młodzież ma dużą potrzebę twórczej kreacji – dodaje Judyta Berłowska. – Zgoda, to są amatorskie możliwości wypowiedzi, ale dobrze, że jest dla nich miejsce. Zdarza mi się także pracować z dorosłymi i z dziećmi. 

– Moje spektakle? Reżyserowałam dla dorosłych widzów m.in.- “Norę” Ibsena w Teatrze Miejskim w Gliwicach, “Czaszkę z Connemara” McDonagha w Teatrze Bogusławskiego w Kaliszu, “Mazagan. Miasto” i “Pasolini. Sny przed końcem” w Teatrze Horzycy w Toruniu, ale także dla dzieci i młodzieży: “Spektakl o śmieciach” w Teatrze Ochoty w Warszawie, “Karolcię” w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie, “Wojowniczkę” w Kaliszu, “Sztukę latania” i “Wojnę, która zmieniła Rondo” w Teatrze Kubuś w Kielcach. “Fabryka Absolutu” będzie moim szesnastym spektaklem.

Po co jest teatr? 

– Dla mnie najważniejsze jest spotkanie. W przypadku sytuacji połączonych z warsztatami, wolę mówić o projektach niż o spektaklach. Niektóre spektakle z założenia odwiedzają widzów w “ich” miejscach i są połączone z dodatkowym spotkaniem, rozmową z twórcami. Myślę, że wspólnie spędzony czas jest w takiej sytuacji dodatkową wartością. Tak działali “Osmędeusze”, mały spektaklo-koncert na podstawie Białoszewskiego wyreżyserowany przeze mnie w Teatrze Pinokio w Łodzi. Aktorzy jeździli z nim np. do domu samotnej matki czy domów pomocy społecznej. 

Miasto

Reżyserka poszukiwała w Bydgoszczy postindustrialnych przestrzeni, w których mogłaby wystawić swoje przedstawienie. Pewnie nadawałoby się w Exploseum (zimą nieczynne), może były „Foton” lub inne przestrzenie np. Bydgoskie Centrum Finansowe. Jest były dom towarowy „Jedynak”, były „Savoy”? Zaczyna jednak od Młynów Rothera, które Judyta Berłowska wybrała na warsztaty familijne. Wystawy w Młynach Rothera: „Węzły, opowieść o mieście nad rzeką” oraz „Młyn. Maszyna” zyskują zainteresowanie, A w „Fabryce absolutu” ważna jest właśnie maszyna – wynalazek.

Świetną przestrzenią jest Wieża Ciśnień. Jednak tu, w centrum przestrzeni są schody prowadzące na taras widokowy. Części widowni uniemożliwiałyby oglądanie spektaklu. Kolejne miejsce to ewentualnie Muzeum Wodociągów w Lesie Gdańskim? Jest i Ostromecko. Duże wrażenie zrobiła synagoga w Starym Fordonie. Fordońscy społecznicy zapraszają tam do współpracy.

Nadmiar obfitości

– Czego szukam w Bydgoszczy? Chcemy wystawiać „Fabrykę absolutu” poza teatrem. Znowu zależy mi na spotkaniu, stworzeniu sytuacji, w której poza opowieścią wydarza się coś jeszcze, bo widzowie współtworzą wydarzenie i opowieść. Dlatego bardzo ważnym etapem są dla mnie warsztaty. Chcemy je skierować do jak najszerszej grupy odbiorców. My, twórcy, realizatorzy chcemy coś od nich uzyskać i to „coś” wpleść w spektakl. 

Wędrujące miasto

Skąd pomysł na sztukę, którą można grać w różnych miejscach poza teatrem? Okazuje się, że w ten sposób przed kilku laty grali już sztukę „Mazagan. Miasto” w Toruniu. – To był pomysł, zastępcy dyrektora Teatru Horzycy Pawła Paszty, który postawił przede mną takie zadanie. Było to dla mnie ciekawe, bo lubię takie społeczne działania związane z site specific – wychodzeniem poza teatr w przestrzeń miasta. Zaczęliśmy od warsztatów m.in. w toruńskim areszcie z osadzonymi, w domu dziecka, kilku domach pomocy społecznej. Tematami warsztatów był dom, miasto, bezdomność, przeprowadzka, uchodźstwo, budowanie nowego domu i miasta. To, co pojawiło się w ich trakcie, stało się częściowo materią spektaklu, który potem jeździł po różnych instytucjach i prywatnych domach – opowiada reżyserka.

W „Fabryce absolutu” mamy do czynienia z science-fiction. Tam mowa o wynalazku zmieniającym ludzkie życie, właściwie w wyniku skutku ubocznego jego działania. – Głównym celem użycia maszyny jest zwiększenie wydajności i efektywności w używających jej fabrykach. Jednak efekty jej działania wymykają się spod kontroli. Jestem przekonana, że przesłanie jest bardzo współczesne. Maszyna stworzona przez autora powieści prowadzi do produkcji “absolutu” – duchowej energii, która sprawia, że poddani jej działaniu ludzie nawracają się i zaczynają w bardzo radykalny sposób wyznawać swoją wiarę. Jak nietrudno się domyślić, Absolut niechętnie pozostaje pod kontrolą osób, które chcą go użyć do swoich celów – opowiada reżyserka.  

– Dlatego w spektaklu pojawią się także wątki duchowości i religii – mówi Judyta Berłowska. – Chciałabym, żeby spektakl otwierał na rozmowę dotyczącą tych tematów. Jednak myślę, że ta opowieść może dotyczyć różnych wartości, determinujących działanie ludzi, nie do końca będąc pod ich świadomą kontrolą.

Judyta Berłowska dodaje, że reżyseria jest ekscytującym zajęciem, bo nigdy nie wiadomo, co się wyłoni z pierwotnych pomysłów. – Nie jestem wielkim demiurgiem, reżyserką planującą każdą sekundę spektaklu od początku do końca. To raczej dotknięcie, szturnięcie rzeczywistości, która w odpowiedzi rezonuje pomysłami. Podobnie dzieje się później – podczas eksploatacji spektaklu. Miejsca, w których gramy nadają nowe znaczenia. „Mazagan” graliśmy w Toruniu na podwórku na Bydgoskim Przedmieściu oraz w luksusowej willi pod miastem. To były dwie zupełnie inne opowieści.  W ramach programu „TEATR POLSKA” jeździliśmy ze spektaklem po Podlasiu. Przestrzeń i atmosfera pokazu zawsze miała wpływ na znaczenia.  

Judyta Berłowska nad Młynówką w poszukiwaniu przestrzeni do swego spektaklu / Fot. R. Laudański

Jak postrzega Bydgoszcz

– Bydgoszcz jest zaskakująco pięknym miastem – przyznaje Judyta. – Przyjechałam tu pod wpływem stereotypów na temat Bydgoszczy, a teraz jestem zachwycona. Architektura, muzea z Młynów Rothera są świetne. Może przeżywam turystyczne zachłyśnięcie miastem, ale spotkałam się tu z życzliwością ludzi. Nie ma problemu z wejściem w rozmowę, nawiązaniem kontaktu. Jestem otwarta na to, żeby spektakl był zagrany w rożnych częściach miasta. Taki zresztą jest plan. Stworzy to też, mam nadzieję szansę, żeby odciążyć będący w remoncie budynek Teatru Polskiego. Przestrzenie użytkowe do robienia kultury, biznesu mogą nabierać nowych znaczeń, innego charakteru, kiedy wchodzi w nie teatr lub performance. Spektakl zagrany na pograniczu kultur w opuszczonej synagodze, mówiący o uchodźstwie, opuszczaniu domu nabiera zupełnie innego znaczenia. Podobnie „Fabryka absolutu”, opowieść o wynalazku, który prowadzi do katastrofy, a może do nowego etapu w życiu ludzkości zagrany w opuszczonej fabryce może być bardzo ciekawym doświadczeniem. Przygotowując spektakl nie zakładam z góry żadnej tezy. Wolę sprawdzać, czy opowiadana historia rezonuje ze mną i twórcami. Ciekawa jestem, czy zarezonuje również z widzami. Będąc w Bydgoszczy coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że możemy razem stworzyć nową opowieść o „Fabryce absolutu”. 

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter