Bunkier o kryptonimie Kotwica sprzedany. Miał wytrzymać wybuch głowicy jądrowej o sile ponad 200 kiloton

W bunkrze w Krąpiewie jest 30 różnych pomieszczeń / Fot. Archiwum Waldemara Matuszaka

Kiedyś był Tajnym Obiektem Wojskowym nr 86092. Od dawna jednak bunkier w Krąpiewie był atrakcją z czasów zimnej wojny i miejscem zlotów miłośników militariów. Teraz został sprzedany.

– Jestem zadowolony ze sprzedaży. Trochę to trwało, ale kupiec się znalazł – mówi właściciel bunkra i terenu w Krąpiewie Waldemar Matuszak. Bydgoszczanin wystawił obiekt razem z otaczającym go terenem na sprzedaż prawie dwa lata temu. O sprzedaży poinformował Express Bydgoski.

Co kupił nabywca? Kompleks w Krąpiewie został zbudowany na początku lat 80. XX wieku w ścisłej tajemnicy. Miejscowi wiedzieli tylko, że w lesie powstaje ujęcie wody i hydrofornia – tak tłumaczono prace budowlane. Teren ogrodzono trzymetrowym płotem a nad nim rozwieszono ogromną siatkę maskującą – dla ochrony przed satelitami amerykańskimi. W czasach PRL Krąpiewo to Tajny Obiekt Wojskowy nr 86092. Wchodził w skład 2. Korpusu Obrony Powietrznej, który miał dowództwo w Bydgoszczy. Pełnił funkcję zapasowego Centrum Radiowo Nadawczego (CRN). Jednostka 86092 musiała być silnie chroniona, dlatego przygotowano ją na wytrzymanie uderzenia jądrowego. Została ukryta 9 metrów pod ziemią. Do bunkra wchodziło się przez ołowiane drzwi ważące ponad dwie tony. Trzeba było przejść trzy śluzy powietrzne. Ma wymiary 48,4 na 41,6 m, wysokość konstrukcji to 8,1 m. Całość przykryta jest stropem o grubości 2,45-2,60 m. Ściany zewnętrzne są grube na metr, wewnętrzne nośne – tak samo. Płyta fundamentowa z kolei ma grubość 1,40 m. Wewnątrz są 53 pomieszczenia. W praktyce budowla ma powierzchnię całkowitą zbliżoną wielkością do czterech boisk do koszykówki, a cały teren to aż 5 hektarów.

– Wiem, że na razie nowy właściciel chce przygotować teren, aby powstało tam lądowisko dla mikrosamolotów. Potrzeba tylko trochę prac ziemnych. Długość pasa to tylko 250 metrów. Może w przyszłości powstanie pomysł, co zrobić z tym wszystkim, co jest pod ziemią – mówi Waldemar Matuszak. Do byłego właściciela TOW nr 86092 należy ciągle statek Jantar zacumowany na nabrzeżu Brdy, niedaleko Rybiego Rynku. Bydgoszczanie pamiętają go, był sceną dla pierwszych koncertów Rzeki Muzyki. Prawdopodobnie „Jantar” wróci do Elbląga, miasta, w którym został zbudowany ponad 130 lat temu. Pływał jako statek holowniczo-transportowy głównie na wodach Kanału Ostródzko-Elbląskiego dla firmy Dampschiffs Reederei für Fluss und Haffschiffahrt August Zedler z Elbląga. Nazywał się wówczas „Martha”. – Toczą się negocjacje z władzami Elbląga. Miasto chce kupić statek, aby wrócił do swego macierzystego portu – wyjaśnia Matuszak.

Przypomnijmy, że od niedawna pływa po Brdzie MS „Bydgoszcz” – piękna jednostka turystyczna, która zresztą wcześniej nosiła nazwę „Elbląg”. Kupiło go miasto, został odremontowany i pływa z turystami i bydgoszczanami po Brdzie.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter