Bartosz Pokrzywiński i Bartosz Budnik na torze w Bahrajnie / Fot. Mat. prywatny
Dwaj bydgoszczanie: Bartosz Budnik i Bartosz Pokrzywiński mają już za sobą pracę przy Grand Prix Bahrajnu i Arabii Saudyjskiej. Zdradzają, jak się dostać do telewizyjnej ekipy, która jeździ po świecie i relacjonuje wyścigi Formuły 1. Trzeba wysłać maila.
Najpierw było ogłoszenie Pawła Wilkowicza, szefa polskiej redakcji sportowej platformy Viaplay. Napisał na Twitterze, że osoby, które znają się na wyścigach samochodowych i są zainteresowane współpracą, mają się zgłosić. W Bydgoszczy jest taki duet: Bartosz Budnik i Bartosz Pokrzywiński.
– Napisaliśmy do niego maila. Pół roku później zadzwonił. Słyszę: Bartek? Tu Paweł Wilkowicz. Zapraszam do komentowania wyścigów IndyCar – opowiada Bartosz Pokrzywiński.
Tak było w ubiegłym roku. Teraz dwóch 30-latków z Bydgoszczy po dziennikarstwie i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego jest już po pracy przy marcowych wyścigach Formuły 1 w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. – Debiut na sitku bardzo spokojny, ale i tak cudownie było to zrobić – komentował na Twitterze Budnik po wyścigu o Grand Prix Arabii Saudyjskiej na torze w Dżuddzie, który odbył się 19 marca.
Potem, już w nocy duet Budnik-Pokrzywiński urządzili w hotelowym pokoju wyjazdowe, prowizoryczne studio i w nim nagrali kolejny odcinek swego podcastu Parc Ferme – bo od niego się wszystko zaczęło.
Pięć godzin to mało
Zapytałem ich, w jaki sposób przekonają ludzi, którzy uważają, że Formuła 1 to nuda, bo warto obejrzeć tylko start i następne 30 sekund, żeby zobaczyć, co się stanie na pierwszym zakręcie. Jeśli nic, to już potem tylko „emocje”, kto i kiedy zmieni opony.
– Mówi pan o Formule 1 z czasów, kiedy pieniędzy było tam tyle, ile tylko się chciało, a na bolidach reklamowały się potężne koncerny tytoniowe. Wydawało się, że im więcej dosypie się pieniędzy, tym bolid będzie szybszy – wyjaśniał Pokrzywiński.
Bartosz Budnik: – W minionych latach docisk generowany był przez górę bolidu. To powodowało, że powietrze za bolidem było tzw. brudnym powietrzem. Wyprzedzanie na zakrętach było obarczone ryzykiem albo trzeba było liczyć na szczęście. Teraz większość docisku jest generowana spod samochodu, co ograniczyło „brudne” powietrze. Od ubiegłego roku jest więcej manewrów wyprzedzania. Wprowadzono limity budżetowe co też powoduje, że szanse między bogatymi a biedniejszymi zespołami w Formule się wyrównują.
Mówili tak i tłumaczyli przez wiele minut. I tak krótko, ich dialogi na podcaście Parc Ferme trwają tyle, ile fabularny film – po półtorej godziny. Budnika i Pokrzywińskiego ogląda za każdym razem kilkanaście tysięcy osób. Ich kanał na YouTube subskrybuje niemal 30 tys. fanów wyścigów Formuły 1. „Podcast zawiera elementy satyryczne. Niektóre komentarze i dygresje należy traktować z mocnym przymrużeniem oka” – zastrzegają autorzy. I to jedna z tajemnic sukcesu. Najważniejsze jednak, że o wyścigach wiedzą chyba wszystko.
Pokrzywiński: – Nasz rekord podcastowy to 3 godziny 19 minut na raz. Ale to nic. Na transmisji live byliśmy prawie 5 godzin. Czas to nie problem. Formuła 1 jest tak złożonym sportem, że może pochłonąć. Ta obecna i jej historia także. Możemy pogadać o każdym z 74 sezonów przez kilka godzin.
A zaczęło się od tego, że skoro już Formuła 1 jest ich wspólną pasją i chcą razem coś zrobić w internecie, postawią w sieci podcast o wyścigach. Parc Ferme oznacza dosłownie parking zamknięty – w wyścigach wydzielone miejsce, do którego po treningu kwalifikacyjnym oraz po zakończeniu każdego wyścigu odstawiane są samochody – bez dostępu dla osób trzecich. Bydgoski duet odkrywa przed widzami swego podcastu wszystkie jego sekrety.
– Naszą wadą jest słomiany zapał, ale po pomyśle z podcastem ruszyliśmy od razu. Mikrofon pożyczyłem od kolegi. Miałem statyw i lustrzankę i … jazda. Dzień po pomyśle zebraliśmy się w moim mieszkaniu i się zaczęło. Trzeba było zadbać, żeby się pies nie kręcił – opowiada Budnik.
Pokrzywiński: – Teraz już stać nas na to, żeby wynająć pokój i w nim urządziliśmy studio.
Zaczęli sami. Szybko pojawiła się grupa ludzi, dzielących ich pasję. – Wspierają nie tylko duchowo, ale także finansowo. Dzięki nim najpierw stworzyliśmy studio i portal, a potem w systemie patronite udało się nam zebrać tyle pieniędzy, że mogliśmy w ub. roku polecieć na kilka wyścigów – mówi Budnik.
Formuła 1 z trybun? O nie!
Możecie się już utrzymać dzięki sponsorom na patronite i podcastowi? – pytam. Budnik: – To zależało od tego, czy chcielibyśmy być zależni i związani każdą przychodzącą propozycją. A my tego nie chcieliśmy. Nie zamierzamy reklamować wszystkiego, co się nawinie. Nie żyjemy z pieniędzy z patronite. Inwestujemy je.
Pokrzywiński: – W październiku ub. roku udało się za najdroższego dolara w historii świata polecieć na Grand Prix w Stanach Zjednoczonych. Opłacić pobyt, wypożyczyć samochód, wziąć udział w całym weekendzie Formuły 1. To był niemały koszt.
Wcześniej nie mieli okazji pojechać na wyścig i z trybun zobaczyć, jak zwykli kibice. – Kiedy już robiliśmy podcast, pytano nas, czy nie chcemy zobaczyć wyścigu w roli kibica. Ale to nas nie interesowało. Chcieliśmy być w środku, z prasową akredytacją. Oglądanie Formuły 1 z trybun to dla nas strata czasu. Do nagrania podcastu to się nie przyda, bo musimy wiedzieć wszystko, co się wydarzyło. Na trybunach nie da się tego zrobić. Najwięcej dowiesz się, siedząc w domu i śledząc wszystko w necie lub w dobrze ustawionej budce komentatorskiej – tłumaczy Pokrzywiński.
W 2018 roku uruchomili ParcFerme. Na początku 2020 roku założyli swój patronite. W ubiegłym roku było komentowali na Viaplay wyścigi IndyCar. W 2023 są w Formule 1.
Kto znajdzie się w pierwszej trójce na koniec sezonu? – pytam.
– Trzy nazwiska możemy podać od razu, ale bez kolejności: Verstappen, Hamilton, Leclerc – odpowiadają. Na razie, po dwóch Grand Prix, prowadzi Verstappen, a za nim są Sergio Perez i Fernando Alonso. Trzeci wyścig – 2 kwietnia w Australii.