29-letni Mateusz Woźny do wyzwania przygotowywał się na siłowni StepOne, gdzie jest trenerem personalnym / Fot. M.Kalaczyński/UMB
Mateusz Woźny, trener personalny podejmie w sobotę (19 sierpnia) próbę pobicia rekordu Polski w ciągnięciu auta na rękach. Jeden kilometr musi przejść poniżej 3 godz. i 16 min, aby wyczyn się udał. Od godz. 12 w Bydgoskim Centrum Targowo-Wystawienniczym będzie zmagał się z ciężarem fiata 126 p.
Miłosz Kalaczyński: Będziesz musiał stać kilka godzin na rękach?
Mateusz Woźny: – Często ludzie mnie o to pytają i się dziwią, jak to możliwe. Oczywiście, to niemożliwe. Będę robił krótkie przerwy, co 20-30 metrów.
Skąd wziął się pomysł, żeby pociągnąć auto?
– Jeszcze kiedy nawet nie słyszałem o biciu rekordu w ciągnięciu auta na rękach, gdy postanowiłem to zrobić sam. Na dachu Zielonych Arkad pociągnąłem przez kilkanaście metrów volkswagena golfa III. Tak po prostu, chciałem się sprawdzić. Po jakimś czasie zauważyłem, że w 2021 roku Wojciech Sobierajski, specjalizujący się w biciu rekordów, w różnych ekstremalnych dziedzinach sportowych, ustanowił rekord Polski w ciągnięciu samochodu (fiata 126 p) na dystansie 1 km, idąc na rękach, w jak najkrótszym czasie. Zrobił to w 3 godz. i 16 min. Pomyślałem sobie, że może byłbym w stanie to wykonać szybciej.
Jak wygląda taki wyczyn?
– Do auta przypięta jest lina holownicza z uprzężą, którą zakładam na klatkę piersiową. Maluch waży 600 kg. Aby uznać rekord, auto musi mieć przynajmniej 700 kg. Dociążą go mój brat, który będzie w środku prowadził auto oraz dodatkowe ciężary. W hali BCT-W wyznaczyliśmy trasę w kształcie elipsy. Ma około 200 metrów. Przed biciem rekordu przyjedzie do nas geodeta, aby udokumentować dystans. Dotrze też sędzia z polskiego Biura Rekordów Guinessa. Sobierajski miał rękawiczki. Ja idę bez nich. Dłonie szybko się pocą, stają się ciepłe, a w rękawiczkach skóra szybciej się zdziera.
Podczas przygotowań dłonie też krwawiły? Jak trenowałeś?
– Dokładnie. Nie mogłem znaleźć dobrej, płaskiej nawierzchni, żeby ręce mi się nie ścierały. Postanowiłem kupić w markecie budowanym wózek towarowy. Mógł on wozić do 100 kg, ja ładowałem nawet 250 kg. Koła i łożyska ledwo dawały radę. Trenowałem w siłowni StepOne, gdzie pracuję. Ciągnąłem go od recepcji do szatni. Ludzie dziwili się, co ja wyrabiam. Pytali mnie: po co to robię? Zaczynałem chodzić na odcinkach 200 metrowych, stopniowo zwiększając odległość. Bardzo bolały mnie nadgarstki, a ręce były porozdzierane do krwi.
Trenowałeś z wózkiem, który wyżył 250 kg. Fiat 126p ma ponad 600 kg…
– Po pierwsze, wózek szybko wyhamowuje, skręca, ma małe koła, po rozpędzeniu szybko się zatrzymuje. Powierzchnia na której rozłożony jest ciężar jest niewielka, tak więc potrzeba większej siły, by w ogóle ruszyć. Samochód jednak pojedzie siłą rozpędu trochę dalej. Po drugie, maluch jest szerszy od wózka, więc masa się lepiej dla mnie rozkłada. Dodatkowo powierzchnia w hali BCTW okazała się sprzyjająca do ćwiczeń, jest bardzo gładka.
Musiałeś kupić maluszka?
– Nie. Pożyczył mi go kolega. Choć nie sądziłem, że ustanowienie takiej próby, jest tak kosztowne. Impreza wyniesie mnie ponad 10 tys. złotych. Sam przyjazd sędziego z Biura Rekordów to 2,5 tys. złotych, uznanie mnie za rekordzistę kolejne 2,5 tys. Na szczęście, mam duże wsparcie ze strony sponsorów.
Chciałeś początkowo ustanowić Rekord Guinnessa.
– Dostałem informację, że jest sporo tych rozgałęzień rekordów związanych ze staniem na rękach. Word Record Guinness nie uzna tego za swój rekord, ponieważ musiałoby to wyjść od nich. Wyznaczyliby mi miejsce, gdzieś na świecie, żebym to zrobił. Są podobne rekordy Guinnessa. Na przykład przez 20 metrów facet ciągnął auto holownicze, które ważyło 4 tony i 20 kg. Jest też bieg na rękach. Ktoś przebiegł 20 metrów w 5 sekund. Sam nie wiem, jak to możliwe. Zobaczymy w przyszłości. Na pewno ustanowienie rekordu Guinnessa jest moim marzeniem. Natomiast nie zmienia to faktu, że będę drugą osobą na świecie która pociągnie auto przez 1 km, idąc na rękach.
Tylko stanie na rękach wchodzi w grę?
– Jest wiele konkurencji, jestem na nie otwarty. Jak uda zdobyć mi się ten tytuł, chciałbym wystąpić w programie Ninja Warrior. Miałem już dwa podejścia, ale żeby dostać się do programu, oprócz umiejętności sportowych, trzeba mieć jakieś znaczące osiągnięcia czy ciekawą historię. Nie oszukujmy się, nie przyjmą mnie tylko dlatego, że jestem trenerem personalnym, takich ludzi jest tysiące.
Jak zaczęła się twoja przygoda ze sportem?
– Rozpoczynałem w piwnicy w Fordonie z moim znajomym. Miałem wtedy 15 lat. Pierwsze treningi opierały się na ćwiczeniach bez sprzętu, tylko z masą własnego ciała. Zawsze lubiłem podpatrywać gimnastyków. Jestem pod wrażaniem z jaką lekkością, oni wykonują ćwiczenia. Wiedziałem jednak, że ze względu na wiek już gimnastykiem nie zostanę.
Skąd czerpałeś wiedzę?
– Zacząłem trenować na siłowni, zaraził mnie tym mój starszy brat. Byłem bardzo chudy, wyglądałem jak anorektyk. Ludzie dziwili się, że jesteśmy rodzeństwem. Nie znałem wtedy poprawnej techniki wykonywania ćwiczeń. Nie było tylu dostępnych materiałów, co teraz. Machałem ciężarami, nie wiedziałem do końca, czy robię to dobrze. Ale bardzo mnie to interesowało . Zacząłem szkolić się we własnym zakresie i w końcu poszedłem na kurs. Od ośmiu lat prowadzę treningi ze swoimi podopiecznymi, sukcesywnie podnosząc swoje kwalifikacje poprzez udział w wielu kursach i szkoleniach.
Dlaczego polubiłeś aż tak bardzo stanie na rękach?
– To bardzo dobre ćwiczenie, które aktywuje całe ciało. Liczy się w nim rozciągnięcie, siła, oddech, koordynacja, stabilność. Jest widowiskowe, choć dla obserwatorów wydaje się to łatwe, a takie wcale nie jest. Wielu moich podopiecznych chciało się w kilka tygodni nauczyć stania na rękach, bez podpierania przy ścianie. Tak się nie da. Potrzeba dużo czasu i cierpliwości. Ważne jest też doświadczenie. Osobom, które wcześniej trenowały sporty siłowe, łatwiej przychodzi nauka.
Co się będzie działo w sobotę, 19 sierpnia?
– Będzie dużo atrakcji, bo przecież ile można patrzeć na chłopa ciągnącego auto na rękach. Odbędzie się losowanie drobnych upominków. Do wygrania będą odżywki. Mam nadzieję, że wspomożecie mnie dopingiem.
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!