Bydgoszczanin od ponad 60 lat zajmuje się kaktusami. Prowadzi najstarszy klub w Polsce i opiekuje się dużą wystawą

Jerzy Balicki w szklarni Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin pośród kaktusów, które są jego największa pasją / Fot. B. Witkowski / UMB

Od ponad sześciu dekad w Bydgoszczy działa klub miłośników kaktusów. Co ciekawe, był pierwszy w Polsce i wciąż prężnie działa, popularyzując wiedzę o tych egzotycznych roślinach i opiekuje się wystawą w Myślęcinku, dostępną dla wszystkich mieszkańców. Przewodniczący klubu, Jerzy Balicki, opowiedział nam o swojej kującej miłości i historię bydgoskiego kaktusiarstwa.

Jerzy Balicki z bydgoskim klubem kaktusów związany jest od początku. Powiedzieć o nim, że jest po prostu miłośnikiem kaktusów, to nie powiedzieć nic. To całe jego życie. Kłującymi roślinami zajmuje się od blisko 60 lat.

W wieku 14 lat trafiłem do „wudeku” przy ul. Toruńskiej. Zobaczyłem tam z kolegami ze szkoły pierwszą wystawę kaktusów, zorganizowaną przez miłośników tych roślin z naszego miasta. Bardzo mi się to spodobało, szybko dołączyłem do grupy. Wybrałem zajmowanie się tymi roślinami, bo można tworzyć piękne kolekcje z wieloma gatunkami, nawet na parapecie, w taki sposób by nie zajmowały dużo miejsca. Przypominam sobie też, że jako młodzieniec pojechałem z członkami klubu do szklarni pana Lewandowskiego, już dawno nieżyjącego. Była ona po brzegi wypełniona kaktusami. Ten widok utkwił mi w pamięci. Wtedy to było coś niezwykłego. Aż mnie serce zabolało – śmieje się. – Pomyślałem, że kiedyś też chciałbym mieć taką kolekcję – wspomina z zadumą w głosie po latach, spoglądając na okazy w szklarni Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Myślęcinku.

Bydgoszcz. „Iglasta stolica”

Stwierdzenie, że Bydgoszcz jest polską stolicą kaktusów, może u niewtajemniczonych wywołać uśmiech, być traktowane jako zbyt wymyślne promowanie miasta, bo hodowla kaktusów należy do pasji niszowych w naszym kraju. Ale nie da się ukryć, że mamy w Bydgoszczy jednych z lepszych ekspertów w hodowli tych roślin i są oni zrzeszeni w Klubie Miłośników Kaktusów przy Klubie „Arka” Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Kaktusy w Polsce są już od co najmniej kilkuset lat. Jeszcze przed wojną powstawały amatorskie hodowle, które jednak w większości nie przetrwały okupacji. Dokładnie w dniu 1 czerwca 1961 roku w Wojewódzkim Domu Kultury przy ul. Toruńskiej odbyło się inauguracyjne spotkanie miłośników kaktusów w Bydgoszczy, i zarazem pierwsze takie w powojennej Polsce. Bo dopiero pięć lat później powstało ogólnopolskie Towarzystwo Miłośników Kaktusów. Do dzisiaj kaktusiarskie środowisko Bydgoszczy jest jednym z najprężniejszych w kraju, o czym świadczy wielka ekspozycja w szklarni w Myślęcinku, dostępna do zwiedzenia przez mieszkańców i turystów.

Jak zapisałem się do klubu w latach 60-tych miałem już kilka kaktusów. Wtedy w Bydgoszczy było sporo osób z prywatnymi kolekcjami w szklarniach. Lubiłem ich odwiedzać, bo zawsze przy okazji dali mi z jedną, dwie roślinki. A wtedy to było rarytasem. W kwiaciarniach nie były tak dostępne jak dzisiaj, a tamte były lepsze jakości. Dzisiaj mamy spory napływ z Holandii i Belgii, a te nie są zazwyczaj długo żywotne, bo tam liczy się szybka produkcja i zysk – mówi pan Jerzy.

Zbiór książek o kaktusach w siedzibie Klubu / Fot. UMB

Jest on absolwentem Technikum Rolniczego w Karolewie koło Dobrcza. Pracował w Instytucie Weterynarii przy pl. Weysenhoffa, a później przez 30 lat był zootechnikiem w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Minikowie. Od 1980 pełni funkcję przewodniczącego klubu bydgoskich kaktusiarzy. Oprócz zajmowania się roślinami, skrupulatnie dokumentuje wszystkie klubowe aktywności. Na przestrzeni ponad 40 lat zgromadził sześć grubych ksiąg z archiwalnymi zdjęciami. Dzisiaj już jako emeryt przekazuje wiedzę o tych roślinach podczas wycieczek szkolnych i prywatnych wizyt w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Bydgoszczy.

Popłakała się na widok kaktusa

Tam w jednej ze szklarń znajduje się nawet 2 tys. sztuk różnych kaktusów i sukulentów z około ośmiuset odmian. Ta potężna kolekcja w większości składa się z roślin podarowanych przez mieszkańców Bydgoszczy i okolic. – Udało się zawrzeć umowę z IHAR-em, bo mieliśmy już tyle kaktusów, że nie było gdzie ich pomieścić. A przy okazji pomagamy instytutowi, bo mamy wiedzę na ten temat. Ludzie przynosili nam swoje rośliny i dalej to robią, z różnych powodów. Zazwyczaj jest to nieznajomość zasad pielęgnacji. My się cieszymy, że ich nie wyrzucają, bo wiele kaktusów ratujemy i dołączają one do kolekcji. A i przez to później tworzą się wzruszające historie, bo po jakimś czasie oddający przychodzą do nas i rozpoznają swoje rośliny. Kiedyś, mimo mojego wieku, bardzo dotknęło mnie, gdy przywieziono do nas starszą panią, która jeździła na wózku inwalidzkim, oddała ona nam swojego kaktusa, jedną sztukę. Proszę mi uwierzyć, że jak kobieta zobaczyła po pewnym czasie swoją roślinę, będącą w dobrej kondycji, popłakała się i dziękowała nam za opiekę nad tak dla niej ważną rzeczą.

Najstarsze agawa i opuncja w szklarni mają ponad 30 lat. A warto wspomnieć, że bydgoscy kaktusiarze założyli, jeden z nielicznych ogrodów zewnętrznych z kaktusami mrozoodpornymi. Okazy klubowiczów można zobaczyć również w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, ponieważ przez wiele lat uczelnia współpracowała z klubem oraz przed Klubem „Arka” na Szwederowie.

Kaktusiarze od zawsze utrzymywali się ze składek członkowskich. Aby mieć gdzie się podziać i gdzie opiekować się klubową kolekcją, musieli liczyć na życzliwość kierowników różnych instytucji. Oprócz miejsca założenia, czyli WDK przy ul. Toruńskiej, byli również w domu kultury Zakładu Naprawczego Taboru Kolejowego, Wojewódzkim Zakładzie Kwarantanny i Ochrony Roślin, w szklarniach IHAR-u przy Weysenhoffa, potem był akcent w Zakładzie Uprawy i Podstaw Hodowli Roślin Okopowych przy ul. Fordońskiej, aż w 1997 roku klub kaktusiarzy trafił do „Arki”. Każda przeprowadzka wiązała się z przenoszeniem setek kaktusów.

Klub Miłośników Kaktusów przy Klubie „Arka” Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej liczy obecnie 15 członków. Grupa jest kontynuatorem tradycji Bydgoskiego Klubu Miłośników Kaktusów, tego z 1961 roku, który kilka lat temu rozpadł się. Przez lata do klubu należeli ludzie z różnych środowisk, byli to dyrektorzy firm, cukiernicy, lekarze czy pracownicy fizyczni. Członkowie pisali prace dyplomowe na temat kaktusów. Jedną z bardziej znanych osób należących do grupy jest Piotr Licznerski, o którym już pisaliśmy. Wyhodował on dwa nowe gatunki kaktusów, które można również obejrzeć w szklarni IHAR-u. Obecnie klubowicze spotykają się we wspominanej instytucji na Szwederowie, i oczywiście w szklarni w Myślęcinku. Ponadto członkowie co roku wyjeżdżają na wycieczki do różnych zbiorów i wystaw w Polsce, Czechach i Niemczech. Klub posiada jedną z największych bibliotek w kraju poświęconej kaktusowej tematyce, gdzie są publikacje w różnych językach. – Dużo osób niezrzeszonych z Bydgoszczy przychodzi do nas i prosi o porady przy hodowli kaktusów – opowiada przewodniczący.

Kolekcja kaktusów mrozoodpornych przy szklarniach IHAR-u / Fot. UMB

Szminki, leki i liny z kaktusów

Pan Jerzy o kaktusach mógłby mówić godzinami. Na spotkaniu z nim dowiedzieliśmy się, że sok kaktusów z gatunku Euphorbia jest tak silnie toksyczny, że może być niebezpieczny dla człowieka. Co ciekawe, że kolce niektórych kaktusów są czasem niewidoczne dla ludzkiego oka, a gdy wejdą one w ciało, to wyciągnięcie ich może być sporym problemem. Jest około 100 gatunków kaktusów jadalnych. Poza tym te rośliny służą m.in. do wytwarzania barwników do szminek, leków na serce czy lin okrętowych.

Wystawę kaktusów w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin przy ul. Jeździeckiej można obejrzeć od poniedziałku do piątku, w godz. 7-14, po wcześniejszym umówieniu się pod numerem: 728 586 907. – Miłośnicy kaktusów trafiają do nas często po odwiedzinach w palmiarniach w Poznaniu czy Łodzi i zadają sobie pytanie, czemu od razu do nas nie trafili – zdradza nam pan Jerzy.

Zapisz się do newslettera „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter