Strażacy w Bydgoszczy ciągle inwentaryzują schrony i miejsca ukrycia w naszym mieście. Powinny być gotowe, gdyby zaszła potrzeba ich użycia. Najnowocześniejsze takie miejsce znajduje się w fordońskiej szkole.
Do końca roku strażacy muszą – zgodnie z poleceniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji – zinwentaryzować schrony i miejsca ukrycia, nie tylko w naszym mieście. W Bydgoszczy jest 220 takich obiektów, ale to nie jest kompletna lista – będzie do niej można dopisać również miejsca, które w łatwy sposób można będzie przystosować do funkcji „schronu”. Dlaczego „schronu”?
Bo tak mówi się potocznie na wszystkie miejsca, które mają zapewnić bezpieczeństwo w razie zagrożenia. Sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana, w nazewnictwie fachowym schron i miejsce ukrycia to różne sprawy. Wszystko zależy od parametrów osłonowych takiego miejsca – te są liczone wytrzymałością stropu i odpornością na przenikanie promieniowania – wyjaśnia Robert Dobrosielski, zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego bydgoskiego ratusza.
Brakuje klasycznych schronów – nikt ich już nie buduje
Klasyczne schrony od dawna nie powstają zarówno w naszym mieście, jak i w kraju. Z kolei najnowocześniejsze miejsce ukrycia w Polsce powstało w Bydgoszczy – mieści się pod Zespołem Szkolno-Przedszkolnym nr 1 przy ul. Bora-Komorowskiego. Powstało wraz z placówką w 2017 roku. Strop nad schronieniem ma wytrzymałość 3,5 tony na metr kwadratowy. Ochrony szukać tu może nawet 250 osób.
– Zaprojektowano tu miejsce ewakuacyjne z wyjściem poza teren, który mógłby znaleźć się pod gruzami. W razie zagrożenia można byłoby więc bezpiecznie opuścić obiekt. Schronienie ma własne ujęcie wody i system alarmowy wpięty w system miejski – mówi Robert Dobrosielski.
Jest też własna stacja zasilania, czekają awaryjne toalety. Obecnie miejsce schronienia funkcjonuje jako szkolna szatnia. Są w niej również pralnia i suszarnia, a same szafki można szybko zmienić na doraźne łóżka. – Żeby nadać temu pomieszczeniu pełną funkcjonalność w sytuacji zagrożenia, należałoby je jeszcze wyposażyć w wiele elementów m.in drzwi ochronne i filtry – podkreśla Robert Dobrosielski.
Nikt nie inwestuje w obronę cywilną
Problem w tym, że od czasów rządów Hanny Suchockiej nikt w obronę cywilną nie inwestował, nie ma więc firm, które na potrzeby OC mogłyby produkować niezbędne wyposażenie. Jedyna, która byłaby w stanie dostarczyć niezbędne filtry mieści się w Tarnowskich Górach i produkuje na potrzeby górnictwa. A to tylko jeden z wielu problemów.
Schrony i miejsca ukrycia projektowano zakładając, że zagrożenie, które może nadejść będzie z kategorii konwencjonalnej. Tymczasem konflikt w Ukrainie pokazuje, że Federacja Rosyjska potrafi stosować wobec cywilów zakazane konwencjami bomby kasetowe, fosforowe i inne. Na tego typu zagrożenie schrony nie są przygotowane. Podobnie, w sytuacji zagrożenia nie miałoby sensu korzystanie np. z przejść podziemnych pod rondami. To właśnie tego typu miejsca, węzły komunikacyjne, bombardowane są w pierwszej kolejności. Podobnie założenia sprzed lat, które zakładały, że piwnice pod blokami – po wprawieniu odpowiednich drzwi i wyburzeniu ścianek działowych – służyłyby za miejsca schronienia, są nieaktualne. Gdyby blok się zawalił, nie byłoby z takiego miejsca ucieczki. Co więcej – takich awaryjnych wyjść, że względu na zagęszczenie zabudowy, nie można często nawet dobudować.
Specjaliści zajmujący się obroną cywilną coraz częściej zerkają na rozwiązania tymczasowe, które – dla ochrony ludności – można byłoby wdrażać w razie potrzeby, bez ponoszenia kosztów budowy i utrzymania stałych schronów. Tego typu rozwiązania przypominają schrony, które budowane są np. przez żołnierzy na misjach, gdzie stworzyć muszą niejako od zera całe wojskowe obozy wraz z miejscami schronienia. Wykorzystywane są w tym celu np. kosze gabionowe wypełnione piaskiem.
Informacje z Bydgoszczy prosto na Twoją skrzynkę e-mailową!