Czego tzw. normalni mogą nauczyć się od osób z zespołem Downa? W Bydgoszczy już wiedzą

Reżyser Piotr Śliwowski otrzymuje z rąk Piotra Częstochowskiego statuetkę i podziękowania za współpracę / Fot. B. Witkowski / UMB

Inicjatywa „Dziecięce Graffiti” jak co roku organizuje obchody Światowego Dnia Zespołu Downa. W tym roku świętowanie zajmie aż trzy dni. Dzień pierwszy otworzyły projekcie dwóch filmów dokumentalnych.

W czwartek (20 marca) w „Pałacu Młodzieży” przy wypełnionej niemal po brzegi sali widowiskowej „Dziecięce Graffiti” zorganizowało obchody Światowego Dnia Zespołu Downa”. – Mijają lata, a ciągle zdarzają się rodzice, którzy zabierają swoje dzieci z piaskownicy, gdy obok pojawia się rówieśnik z zespołem Downa, by ich pociecha czasem się nie zaraziła – mówił o potrzebie edukacji, tolerancji i akceptacji Piotr Częstochowski, organizator wydarzenia. Mimo kilku gorzkich słów uroczystość przebiegała w znakomitej atmosferze, którą tworzyli dzieci i młodzież z niepełnosprawnością intelektualną, ich rodzice i opiekunowie, a także masa wolontariuszy, od lat współpracujących z „Dziecięcym Graffiti”.

Spotkanie było też okazją do podziękowania wielu osobom za wsparcie osób z niepełnosprawnościami. Statuetkę odebrał m.in. reżyser Piotr Śliwowski, którego film „Downtown. Miasto Downów”, wraz z „Mój brat goni dinozaury” otworzył pierwszy dzień uroczystości. W rozmowie z Bydgoszcz Informuje reżyser opowiedział o swoim filmie i kulisach jego powstawania.

Jak to się stało, że obchody Światowego Dnia Zespołu Downa spędza pan w Bydgoszczy?

– Dziś wyjątkowy dzień, na zaproszenie Piotra Częstochowskiego z „Dziecięcego Graffiti” przyjechałem do Bydgoszczy do Pałacu Młodzieży, by w Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa pokazać swój film dokumentalny „Downtown. Miasto Downów”.

Dlaczego postanowił pan nakręcić film traktujący o osobach z zespołem Downa?

– W czasie, kiedy rozpocząłem prace nad filmem, pracowałem w TVP Kultura. Od jednej z moich koleżanek usłyszałem, że jej przyjaciel ma plan by zrealizować sesje zdjęciowe, podczas których osoby z zD będą przygotowane do wcielenia się w wymarzonych bohaterów, a wszystko to w takim anturażu modowym. Oiko Petersen, artysta fotografik planował zdjęcia modowe, takie jakie robi się modelom profesjonalnym. A te zdjęcia, miało być ich 12, posłużyć miały do stworzenia kalendarza. Zacząłem towarzyszyć z kamerą artyście w jego pracy. Byłem tylko ja, kamera, Oiko i bohaterowie. To sytuacja dla mnie, dokumentalisty, bardzo wygodna. Zależało mi na tym, żeby mojej kamery nie było widać. Tak intymne kontakty, bo ograniczone w zasadzie do domu, do takiej bardzo zamkniętej przestrzeni, były świetną platformą do tego, by się lepiej poznać. I żeby zarejestrować tych ludzi, jak funkcjonują w domu, w rodzinie, jakie mają pasje. Kolejną częścią realizacji zdjęć były sesje, podczas których młodzież z zD była czesana, był robiony make-up, przygotowywali wszystko ludzie odpowiedzialni za kostiumy. To byli często projektanci mody, osoby znane, dla których udział w projekcie był niezwykłą zabawą i doświadczeniem. Bo modele, których mieli ubrać, okazali się bardzo wymagający. Często model stwierdzał, że tu go pije, tam uciska, a ten kolor się nie podoba. Sorry, trzeba było zmieniać, żeby wszyscy dobrze się czuli i mieli satysfakcję ze swojej pracy.

Czy napotkał pan jakieś trudności w realizacji dokumentu? Nie chodzi oczywiście o trudności techniczne, ale o specyfikę pracy z tak szczególnymi bohaterami.

– Kiedy zabierałem się za pracę nad filmem, a byłem operatorem, który wchodził do mieszkań, gdzie mieszkali bohaterowie filmu ze swoimi rodzicami, młodzi ludzie z zespołem Downa, kompletnie nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Przyznam, że obawiałem się, że spotkam naprzeciw siebie osoby, które nie mówią, nie bardzo reagują, z którymi kontakt jest utrudniony.

Nie miał pan zatem wcześniej kontaktów z osobami z zespołem Downa?

– Nie miałem ich wśród znajomych czy w rodzinie. Dla mnie to osobisty przełom, bo poznałem osoby z zD. Kiedy wszedłem do mieszkania w którym miałem zrealizować nagranie zdumiałem się, kiedy naprzeciw mnie osoba z zD zaczęła śpiewać hiphopową piosenkę, doskonale pamiętając tekst. W innym mieszkaniu spotkałem osobę, która maluje, to jej wielka pasja. Teraz wiem, że od osób z zD my, tzw. normalni, możemy się też czegoś nauczyć. To na przykład umiejętność marzenia, ufania, to rzeczy które wytracamy z wiekiem, a one wciąż zachowują takie cechy. Takiej wrażliwości, której nam brakuje, od nich możemy się uczyć.

Czy film można obejrzeć jedynie na podobnych wydarzeniach jak w Bydgoszczy czy jest dostępny w ogólnej dystrybucji/obiegu?

– Film krąży w sieci, można go znaleźć. Choć ze względu na prawa autorskie, jego dystrybucja jest ograniczona, ponieważ używamy w filmie piosenki Petuli Clark „Downtown” i koszty wykupienia praw poszłyby w dziesiątki tysięcy dolarów. Nie byłem w stanie wykupić praw do nieograniczonego funkcjonowania w sieci. Projekcje regularnie odbywają się w Polsce i film od lat cieszy się zainteresowaniem i uznaniem. Choć największą oglądalność ma w USA, gdzie uczestniczy w festiwalu, który polega na organizacji kilkudziesięciu projekcji filmów edukacyjnych, które odwiedzają co roku kilkaset miejscowości. Dostaje informację, że film ciągle robi dobrą robotę.

Film dokumentalny „Downtown. Miasto Downów” Piotr Śliwowskiego i Marty Dzido zdobył Hollywood Eagle Documentary Award. Piotr Śliwowski jest dokumentalistą, reżyserem i producentem filmowym, współtwórcą TVP Kultura. Był autorem i producentem m.in. cyklu filmów dokumentalnych „Kultura Niezależna w PRL”, przygotował również film „Paktofonika – hip hopowa podróż do przeszłości”

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje”

Udostępnij: Facebook Twitter