– Najłatwiej jest zacząć od projektów osiedlowych. To najprostsza forma. Też od tego zaczynałam, bo zgłaszam projekty – mówi Dorota Lakner, autorka pomysłu minitężni solankowych.
Najczęstsze pomysły zgłaszane w ramach BBO to wciąż remonty ulic, budowa parkingów czy placów zabaw. Skąd u pani pomysł na taką nietypową inwestycję w naszym mieście?
Dorota Lakner: – Do Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego zgłaszam projekty już od kilku lat. Kiedy tylko pojawiły się projekty ponadosiedlowe postanowiłam coś wymyślić. Zaczęłam przeglądać budżety obywatelskie w innych miast w poszukiwaniu inspiracji.
Wcześniej, w mediach pojawiła się informacja, że w innym mieście powstała tężnia. Sprawdziłam ile taka jedna tężnia może kosztować. Z moich obliczeń wynikało, że jest to koszt od 200 do 500 tysięcy złotych, a do wykorzystania było 1,5 mln zł! Pomyślałam, że moglibyśmy stworzyć trzy takie tężnie.
Myślała pani, że to realne?
– Wiedziałam, że muszę w ten projekt włożyć trochę pracy, musiałam skontaktować się z trzema radami osiedla, ale pomyślałam, że skoro jest możliwość stworzenia czegoś fajnego na moim i innych osiedlach, to czemu nie? Wiedziałam, że projekt ma dużą szansę na realizację. Przedstawiłam swój pomysł przewodniczącemurady osiedla Osowa Góra. Zaprosił mnie na spotkanie. Od razu trzymałam poparcie.
Z dwiema pozostałymi radami, tj. Fordon i Wyżyny, załatwiłam sprawę telefonicznie. Też od razu zaakceptowali ten pomysł. Projekt zakwalifikował się do głosowania i patrząc na jego wyniki myślę, że mieszkańcy będą zadowoleni. Mam nadzieję, że tężnie będą nam służyć i wspólnie będzie my o nie dbać.
Jak dokładnie wyglądała ta droga od pomysłu do zgłoszenia projektu?
W projekcie osiedlowym wystarczy opisać swój pomysł, wpisać szacunkowy koszt i sprawa załatwiona. Projekt ponadosiedlowy może nie jest tak prosty, jak osiedlowy, ale na pewno nie jest też skomplikowany. Różni się tylko tym, że trzeba się skontaktować z trzema radami osiedla. Ale tak naprawdę wszystko można załatwić telefonicznie lub online, nie trzeba nawet wychodzić z domu. I co ważne, nie musiałam przedstawiać żadnego gotowego projektu – ja zgłosiłam tylko pomysł. Całą drogą do realizacji zajęło się miasto.
Pomagała Pani też innym mieszkańcom w przygotowaniu takiego projektu?
Przyznam, że zdarzały się telefony z pytaniami, czy to skomplikowane przedsięwzięcie, ale zawsze uspokajałam, że nie ma w tym żadnej trudności. Po rozmowie ze mną nawet moja znajoma zgłosiła swój projekt ponadosiedlowy. A gdyby jednak ktoś potrzebował pomocy wiem, że takie spotkania są organizowane na przykład w Bydgoskim Centrum Organizacji Pozarządowych i Wolontariatu. Ja od siebie mogę dać jedynie wskazówkę, żeby zwrócić uwagę na tytuł projektu. Jeśli wniosek jest ładnie zatytułowany to rzuca się w oczy. Na mało czytelny tytuł nikt nie zwróci uwagi.
Co doradziłaby Pani mieszkańcom? Od czego najlepiej zacząć?
Najłatwiej jest zacząć od projektów osiedlowych. To jest najprostsza forma. Ja też od tego zaczynałam, bo zgłaszam projekty już od wielu lat. Chciałabym zachęcić do tego również mieszkańców. To jest moment, w którym mamy realny wpływ na to, co dzieje się wokół nas, a to my – mieszkańcy – wiemy, co jest najbardziej potrzebne na naszym osiedlu. Każdego roku mamy okazję sprawić, żeby nasza okolica wypiękniała, stała się bardziej bezpieczna lub żeby pojawiły się tam jakieś atrakcje. Warto z tego skorzystać.