Fabryka Lloyda po pożarze. Właściciel deklaruje: Jestem za odbudową tego miejsca

Wejście do spalonego wnętrza zostało już zabezpieczone / Fot. B.Witkowski

– Będziemy zwracali się o pomoc wszędzie, gdzie się tylko da – mówi Łukasz Gliński, właściciel Fabryki Lloyda – Obecnie najważniejszą sprawą dla mnie są pracownicy, to kilkadziesiąt osób. Bardzo chciałbym, żeby odbywały się zaplanowane eventy, na które sprzedaliśmy już bardzo wiele biletów, żeby niczego nie odwoływać – dodaje.

W piątek (26 stycznia) w nocy spłonęła Fabryka Lloyda – jedno z najbardziej znanych w Bydgoszczy miejsc, w których odbywały się różne imprezy kulturalne. Stworzył je prywatny przedsiębiorca Łukasz Gliński. – Renowacja obiektu zajęła pięć lat pracy, następnie działaliśmy prawie cztery – informuje na swoim profilu na Facebooku. Mimo dramatu nie poddaje się. Chce odbudować Fabrykę Lloyda. Szuka miejsc, gdzie mógłby zorganizować zaplanowane już imprezy. Ta z weekendu, Energywave, odbyła się w miejskim Bydgoskim Centrum Targowo-Wystawienniczym.

Trwają prace nad ustaleniem przyczyn pożaru, który doszczętnie zniszczył wnętrze Fabryki Lloyda ze scena, widownią i całą techniczną infrastrukturą techniczną. Spalił się i zapadł dach.

Rozmawiamy o dramacie i przyszłości z Łukaszem Glińskim.

Roman Laudański: – Wiadomo już, co było przyczyną pożaru w Fabryce Lloyda?

Łukasz Gliński – Była u nas duża grupa biegłych, rzeczoznawców, specjalistów z ramienia policji, straży pożarnej, nadzoru budowlanego oraz konserwatora zabytków badających przyczyny pożaru i musimy poczekać na wyniki pierwszych ekspertyz. Nie miałem czasu z nikim rozmawiać, na razie niczego nie jestem w stanie powiedzieć. Poczekajmy.

– Macie pomysł na odbudowę Fabryki Lloyda? Jak odbieraliście reakcję bydgoszczan na to, co stało się w ubiegły piątek?

– To jest bardzo wzruszające. To największy argument przemawiający za odbudową tego miejsca. Nie poddaję się. Nie zrobię tego bez wsparcia i pomocy. Mam pomysły na zespołową inicjatywę, żeby spróbować przywrócić to miejsce. Radzę się fachowców, którzy być może wymyślą jakiś mechanizm wsparcia nas w odbudowie. Będziemy zwracali się o pomoc wszędzie, gdzie się tylko da. Obecnie najważniejszą sprawą dla mnie są pracownicy, to kilkadziesiąt osób. Bardzo chciałbym, żeby odbywały się zaplanowane eventy, na które sprzedaliśmy już bardzo wiele biletów, żeby niczego nie odwoływać. Teraz poszukujemy nowych lokalizacji, prosimy naszych sympatyków, żeby nie zwracali biletów, tylko skorzystali z zastępczych propozycji. O przyszłości pomyślę trochę później, ale bardzo poważnie myślę o odbudowie. Sam nie dam rady, ale bardzo bym chciał odbudować Fabrykę Lloyda.

– Macie nowe lokalizacje, w których odbędą się zaplanowane imprezy?

– Jest ich wiele, wzrusza mnie ludzka solidarność. Od piątku nie byłem w stanie odebrać wszystkich wiadomości. Jest wiele deklaracji z obiektów, które są gotowe nam pomagać. Tylko to wszystko trzeba dopasować: rodzaj eventu do sali i wyposażenia. Po pożarze niczego nie mamy: sceny, techniki, a to trzeba dopasować do potrzeb artystów. Imprezę, która miała odbyć się w sobotę, dzień po pożarze, udało nam się bardzo szybko zorganizować (w BCTW, przy. red.) Teraz myślimy o kolejnym weekendzie i następnych. Cały zespół pracowników w tej chwili się tym zajmuje.

– Ile imprez mieliście już zaplanowanych i dopiętych?

– Nie miałem czasu policzyć. Na pewno ponad pięćdziesiąt, a nawet do stu. Są na różnym etapie, od podpisanych umów. To nie są tylko koncerty, a imprezy, także zamknięte dla poszczególnych firm czy osób prywatnych.

– Staliście się w Bydgoszczy marką i trudno sobie teraz wyobrazić miasto bez was.

– To mnie wzrusza. Myślałem, że to tylko moja pasja, ale jest znacznie, znacznie szersza. Trzeba być dobrej myśli. Zobaczymy. Taki jestem. Mam nadzieję, że to się uda.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter