Dr Ewa Raczyńska-Mąkowska / Fot. B. Witkowski / UMB /
– Nowoczesna linia samochodu nie bierze się znikąd. Ktoś ją stworzył – mówi dr Ewa Raczyńska – Mąkowska z Katedry Wzornictwa Politechniki Bydgoskiej. – Kształcimy projektantów. Ludzi, którzy będą mieli wpływ na nasze postrzeganie rzeczywistości.
– Czym jest wzornictwo, czego uczycie studentów?
– Jak zrobić świat wygodniejszy do życia, bezpieczniejszy, bardziej przyjazny dla człowieka. Także zdrowszy i piękniejszy, czyli uczymy studentów wszystkiego, co potrzeba człowiekowi, żeby się dobrze czuł sam ze sobą i z tym, co go otacza. Może to górnolotne, ale jeśli jesteśmy w miejscu, w którym nastąpiła jakakolwiek ingerencja człowieka, to zawsze mamy do czynienia z wzornictwem.
– Czyli każdy ma w dom ulubiony fotel, lampę, ławkę w parku?
– Także to, co wkładamy na siebie; to czym się myjemy; po czym chodzimy, jak zapakowane jest nasze jedzenie. Do jakiej doniczki zasadzamy kwiat oraz po jaką klamkę sięgamy. Nawet kwestia mycia rąk lub – przepraszam – wygodnego siedzenia w toalecie lub komfortu porannego prysznica. Gdzie się nie obejrzymy, wszędzie tam jest wzornictwo. Nawet w kształcie ogrodowych grabi.
– Wszędzie jest dizajn?
– Nie lubimy słowa dizajn, które kojarzy się z czymś ekskluzywnym, może nie do końca zrozumiałym. Trochę ze sztuką dla sztuki. Kojarzy się z udziwnionymi i drogimi rzeczami, które nie do końca są zrozumiałe dla zwykłego śmiertelnika. Nie o to chodzi. Lepiej używajmy polskiego słowa: wzornictwo. Udziwnione projekty też powstają, czasami wytyczają trendy, są sposobem na szukanie nowych rozwiązań. Bardzo często są to również rzeczy produkowane jednostkowo, przygotowywane na wystawy, o bardzo ograniczonym dostępie.
– Poszukujemy wyszukanych rozwiązań? Lampa, ławka czy przystanek mają być nie tylko użyteczne, ale również ciekawe, inspirujące?
– Inaczej odpowie szary człowiek, który często tego nie dostrzega, a inaczej osoba zajmująca się wzornictwem. Tak naprawdę działamy na słabym podłożu. Jak uczymy dziś dzieci i młodzieży plastyki? Estetyki? Podstaw architektury, przestrzeni, dobrego smaku? To nie istnieje.
– Zgoda, tej wrażliwości brakuje.
– Jeżeli nie jesteś uczniem liceum plastycznego lub klasy profilowanej lub nie masz w domu osób, które nauczą piękna, pokażą przedmioty wartościowe i bezwartościowe, to praktycznie zostajesz sam. Pytanie, co dalej z tym zrobisz? Nasi studenci są różni. My jesteśmy od tego, żeby ich poprowadzić, czegoś nauczyć. To jest nasza misja, żeby studia projektowe połączyć z jakimś przekazem, opowieścią czy ideą. Kształcimy projektantów. Ludzi, którzy teoretycznie będą mieli wpływ na to jak inni będą postrzegali rzeczywistość, jak będą odbierali rzeczy wartościowe, estetyczne i użytkowe.
– Możemy narzekać na słabą edukację plastyczną w szkołach, a jednak młodzież będzie zachwycała się np. nowoczesną linią kształtu samochodu danej marki.
– Oczywiście, tylko nowoczesna linia samochodu nie bierze się znikąd. Ktoś ją stworzył. Jeżeli konsumentów karmimy zawsze dobrym jedzeniem, to taki konsument zaczyna – nawet nieświadomie – wyrabiać sobie gust. A jeśli zawsze będzie jadł kaszankę, to gustu nie zmieni.
– W jakiejś dziedzinie życia brakuje pani ciekawych rozwiązań wzorniczych?
– Mamy bardzo dużo do zrobienia. Ludzie zastanawiają się już nad tym, co kupują. Nie są obojętni, ale wiadomo, że w dzisiejszych czasach dużo zależy od możliwości, zasobności portfela. Cały czas brakuje mi rosnącej świadomości odbiorców. Świadomości tego, że coś nie jest fajne i niewielkim kosztem można byłoby to zmienić i warto to zrobić. Czasami w prosty sposób możemy sobie uprzyjemnić życie. Trzeba mieć świadomość, że chcemy to zrobić.
– Kiedyś na bulwarach wiślanych w Warszawie widziałem wystawę prac studentów wzornictwa, którzy zaproponowali najróżniejsze ławeczki, siedziska, oparcia dla seniorów.
– Bardzo fajny pomysł. Prowadziłam dyplom, pokazywany na wystawie w Bydgoszczy. Prosta sprawa, ale nieobecna w przestrzeni. Pomysł wychodzący naprzeciw starzejącego się społeczeństwa. Jest to ścieżka do pokonania przez dziecko z osobą starszą. Trzymając się za ręce muszą przechodzić przez otwory wycięte w kolejnych płytach. Na początku jest to wycięcie w kształcie dwóch sylwetek, ale w następnych płytach kształty się zmieniają, stają się trudniejsze do pokonania wymuszając u starszej osoby ćwiczenia np. na inny ruch obręczy barkowej, a dziecko musi zacząć wyżej podnosić nóżki. Pomysł prosty, ale nieobecny w przestrzeni.
– Ten projekt można obejrzeć na wystawie?
– Tak. Jego realizacja nie wymagałaby zaangażowania wielkich pieniędzy, tylko chęci wprowadzenia zmian. Trzeba zrobić pierwszy krok, a ludziom przeważnie tego się nie chce. Lepiej korzystać z gotowców, stawiać dziesiątą siłownię pod chmurką, z której korzysta tylko określona grupa, a wielu nie korzysta w ogóle. Potrzeba nam czasem więcej wysiłku, więcej dobrych chęci i świadomości, że w prosty sposób można osiągnąć fajny efekt. Walorem naszej wystawy jest różnorodność (Wystawa w Czerwonym Spichrzu na Wyspie Młyńskiej, ulica Mennica 8 potrwa do 19 marca).
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!