Harcerki z Londynu na obozie pod Bydgoszczą.     – Polskę nosimy w sercach

Chociaż urodziły się w największej europejskiej metropolii, nie zapominają o swoich korzeniach. Hufiec „Bałtyk” od 1943 roku zrzesza drużyny harcerek z Londynu i okolic. Jest częścią The Polish Scouting Association (ZHP).

– Od 30 lat mieszkam w Wielkiej Brytanii. Pochodzę z Łodzi – przedstawia się harcmistrzyni Aneta Macheta. Długiego pobytu za granicą nie zdradza jej akcent. Słyszę go za to wyraźnie, gdy witam się z towarzyszącymi jej młodymi harcerkami. W ich przypadku to zrozumiałe, gdyż każda z dziewczynek urodziła się w Londynie. Na początku obawiam się naszej wzajemnej komunikacji i „british english” w wykonaniu młodych osób. Mimo tego przemawiają do mnie staranną polszczyzną. Zapominam, że mam przed sobą nastolatki. To Julia, Maja, Ola i Agata. Są częścią grupy harcerek, które spędzają wakacje na leśnym obozie w Sokolej Kuźnicy pod Koronowem.

Przyjaźń Bydgoszczy z Londynem

Dlaczego grupa harcerek jest na obozie właśnie tutaj, nieopodal Bydgoszczy?

– Przyjechałyśmy z Londynu, gdzie działa Hufiec Bałtyk. Jest on częścią Chorągwi Harcerek w Wielkiej Brytanii. Chłopcy mają swój hufiec „Warszawa”. W „Bałtyku” zrzeszamy około 350 dziewcząt i instruktorek. Ich jest też około 100 – tłumaczy harcmistrzyni. – Uważam, że nie ma nic lepszego niż podtrzymywanie kontaktów. Robię wszystko, żeby wyjazdy harcerek i harcerzy odbywały się nie tylko do miejsc, gdzie mają w Polsce jeszcze rodzinę, ale żeby poznawali inne rejony Polski. W pewnym momencie poznałam harcerską grupę rekonstrukcyjną z Bydgoszczy. Przyjaźnimy się, utrzymujemy relację. Zadzwoniłam z prośbą o wskazanie fajnego miejsca na obóz. I tak wylądowałyśmy tutaj. Harcerze z Bydgoszczy nas nie zawiedli – mówi Aneta Macheta.

Dla wielu z harcerek to był pierwszy obóz w Polsce. Dostrzegają wiele różnic w porównaniu do harcerskich wyjazdów w Wielkiej Brytanii. – Tutaj na miejscu były zbudowane prysznice. U nas nie mamy tego. Tam jest bardziej „dziko”, myjesz się w rzece albo jeziorze. Tutaj mamy Toi Toi, w Anglii nie ma ich. Tam budujemy latrynę – po prostu kopiemy dużą dziurę, dajemy na to namiot i tyle. Tutaj jest łatwiej. Nasze namioty są mniejsze w Anglii ale tutaj jest więcej pionierki. W Polsce więcej trzeba zrobić samemu. Miałyśmy ułatwienie, bo infrastrukturę zostawili po sobie harcerze z drużyny wodniackiej – mówią dziewczyny.

Harcerki odwiedziły już nasze miasto. Brały udział m.in. w terenowej grze poświęconej Marianowi Rejewskiemu. Ze smutkiem przyznają, że w Londynie niewiele mówi się o bydgoskim kryptologu. Jego zasługi z czasem zostały zapomniane. Dla obywateli Wielkiej Brytanii bohaterem jest Alan Turing. Harcerki z Londynu też nie były do tej pory świadome, że Rejewski był z Bydgoszczy. – Najbardziej podobała mi się Wyspa Młyńska. Jest tak fajnie, zielono. Jest rzeka, kajaki. Takie miejsce, żeby spotkać się z przyjaciółmi w centrum – zauważa jedna z dziewcząt.

Idziemy śladem swoich przodków

Interesuje mnie, dlaczego nastolatki zdecydowały się dołączyć do polskiej organizacji harcerskiej a nie do lokalnych skautów. Pytam też, skąd w nich patriotyczna postawa.

– Moi bracia byli harcerzami więc ja też dołączyłam. Chodziłam do polskiej szkoły w weekendy ale mama chciała, żebym robiła po godzinach też coś polskiego. Zapisała mnie do zuchów – słyszę od jednej z harcerek.

– Ja zdecydowałam się dołączyć do ZHP bo mówię po polsku, w moim domu też mówi się po polsku i chciałam też język jeszcze poszerzyć dzięki kontaktom z innymi ludźmi. Chciałam też poznać więcej Polaków którzy mieszkają niedaleko mnie w Londynie – mówi inna nastolatka.

– Mój tata był w harcerstwie – słyszę od jednej z dziewczyn. Jej koleżanka dodaje: – Mój tata był w ZHR i chciał żebym też poznała to życie.

– Moja babcia była w harcerstwie jak była mała. Moja mama opowiadała, że poszła na jedną zbiórkę i nie chciała więcej. Ja nie chodziłam do polskiej szkoły w UK. Sama znalazłam polski hufiec harcerski w internecie. Mama znalazła drużynę blisko mnie. Poszłam na zbiórkę i już zostałam – tłumaczy inna harcerka.

Zdobywamy sprawności wiedzą o polskiej historii i kulturze

Jak dziewczyny zdobywają skautowskie sprawności w miejskiej dżungli? – W Londynie mamy bardzo dużo parków. Jest miejsce żeby to wszystko robić. Mamy czasami tam zbiórki i wtedy uczymy się harcerskiej techniki – odpowiadają.

– Prawo mamy takie samo, przyrzeczenie brzmi praktycznie tak samo, mamy trochę inne sprawności. Kładziemy większy nacisk na język polski i historię. To rzeczy, której dzieci w Polsce uczą się naturalnie. My musimy o to dbać i trenować – tłumaczy Aneta Macheta.

A jakie „polonijne” sprawności zdobywają członkinie The Polish Scouting Association (ZHP)?

Miłośniczka ziemi ojczystej, Cześć ich pamięci, Bądź Gotów i Szare Szeregi, Pamiętniki polskich podróżników, Znawczyni Rodu Słowiańskiego, Poszukiwaczka korzeni polonijnych, Osiągnięcia Polaków w świecie, Miłośniczka kultury ojczystej czy Chwała bohaterom. Harcerka w stopniu Wędrowniczki może zdobyć także odznakę Miłośniczki literatury polskiej.

Dowiaduję się, że dziewczyny pięknie śpiewają. W ich repertuarze w czasie wieczornych ognisk królują „stare” pieśni patriotyczne – takie jak „Przybyli Ułani” czy „Czerwone Jabłuszko”. Nie każde słowo jest dla nich łatwe do wymówienia czy zrozumiałe. Mimo tego próbują.

Najstarsze uczestniczki obozu nie wykluczają, że do Polski przylecą na studia. Sądzą, że potem nic nie szkodzi na przeszkodzie, żeby zostać tu na zawsze. Z niektórymi wrócą do kraju ich rodzice. Niektórzy już żegnają się z życiem na emigracji i budują w Polsce swoje domy od nowa.

Zapisz się do naszego newslettera!


 

Udostępnij: Facebook Twitter