Historia przesiedleńczego obozu w Smukale przywrócona w fabularyzowanym dokumencie. Zesłańcy żyli w karbidowym pyle

Zdjęcie z planu filmowego/fot. nadesłane

Staraliśmy się jak najwierniej oddać rzeczywistość. To była rola naszych statystów – pokazać i przybliżyć emocje i wydarzenia, które przeżyli Ci ludzie. Jeśli wśród aktorów pewne sceny wywoływały dyskomfort, wyobraźmy sobie teraz, co przeżywali więźniowie obozu? Była z nami grupa morsów. Zaoferowali pomoc przy kręceniu scen w wodzie. To sceny topienia ludzi zimą w lodowatej Brdziemówi Tomasz Olechnowicz, pomysłodawca filmu dokumentalnego „W karbidowym pyle”.

12 listopada w kinoteatrze Klubu Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy odbyła się uroczysta premiera filmu „W karbidowym pyle. Smukała 1941-1943”. Upamiętnia losy mieszkańców pomorskich wsi, późniejszych więźniów niemieckiego obozu przesiedleńczego. Według szacunków łącznie znalazło się w nim około 4 tys. Polaków. Około 400 z nich, głównie dzieci, zmarło z powodu chorób, głodu, zimna i niewolniczej pracy. Zdjęcia do fabularyzowanego dokumentu trwały nieco ponad rok. Pomysłodawcą całego projektu był Tomasz Olechnowicz, mieszkaniec Smukały i pasjonat historii, prezes stowarzyszenia Waleczne Serca.

Daria Bołka: Przeprowadził się pan do Smukały 13 lat temu. Zdawaliście sobie z rodziną sprawę, że w nowym sąsiedztwie był dawniej obóz? O tym się mówi na osiedlu, czy to raczej wynik samodzielnych poszukiwań historycznych?

Tomasz Olechnowicz: Kiedy się przeprowadziliśmy z rodziną zaczęliśmy wspólnie i powoli poznawać okolicę. Okazało się, że miejsce gdzie obecnie znajdują się zabudowania Centrum Kształcenia Zawodowego, skrywa mroczną tajemnicę.

Ta mroczna historia była chyba do tej pory dość zapomniana. Zakładam, że wciąż niewielu mieszkańców Bydgoszczy wie o istnieniu takiego obozu.

– Tak niestety jest. Prawda jest taka, że czasie II wojny światowej było w okolicy Bydgoszczy kilka obozów. Były one raczej małe i przeznaczone dla konkretnej grupy ludności.

A jakie było przeznaczenie obozu w Smukale?

– To był obóz przesiedleńczy. W momencie gdy Niemcy chcieli przywłaszczyć teren Pomorza, Polacy stanowili dla nich przeszkodę. Aby się ich pozbyć osadzali ich w takich obozach przesiedleńczych. Potem decydowali, co dalej z nimi zrobić – czy wybrać najsilniejsze osoby, które będą później pracować w Niemczech, czy może też ich „zniemczyć”. Jeśli jakiś Polak miał nordyckie rysy lub umożliwiające to pochodzenie, był pomysł aby ulokować ich gdzieś, wyuczyć języka, historii i zrobić z nich obywateli Rzeszy.

Wielu więźniom udało się przeżyć piekło obozu w Smukale.

– Większość więźniów przeżyła pobyt w obozie. Musimy jasno powiedzieć, że zmarło mniej więcej do 10% osadzonych. Rzeczywistość była taka, że najczęściej umierały dzieci.

Dzieci, które stanowiły sporą część osadzonych. To też pokazujecie w waszym fabularyzowanym filmie dokumentalnym.

– Staraliśmy się pokazać przesiedlone rodziny takimi, jakimi one były. To były wielopokoleniowe i wielodzietne rodziny z terenów wiejskich.

W jaki sposób badał pan historię obozu w Smukale i osadzonych w nim ludzi? Kontaktował się pan z historykami? Rozmawiał z osadzonymi lub z ich potomkami? Badał pan dokumenty w archiwach?

– Nie wnikam aż tak bardzo w historię ogólnoświatową. Przyszło mi mieszkać na osiedlu, które kiedyś było miejscowością nieopodal Bydgoszczy. To naturalne, że zainteresowałem się najbliższym otoczeniem. Trzeba było znaleźć materiały źródłowe. To nie polega na wyczytaniu informacji w internecie. Mieliśmy trochę szczęścia. Rok przez rozpoczęciem prac związanych z filmem ukazała się książka Mateusza Maleszki „Niemiecki obóz przesiedleńczy w Smukale”. Można powiedzieć, że to pierwsza tego typu publikacja, wydana 80 lat po zakończeniu wojny. W sposób kompleksowy ukazała charakter tego obozu, panujące w nim warunki i przekrojowo zapoznawała czytelnika ze wspomnieniami osadzonych więźniów, które go przeżyły.

Mamy wciąż żyjących mieszkańców obozu?

– Dokładnie. Pomimo, że minęły już 84 lata od momentu jego założenia, są jeszcze żyjący więźniowie, którzy pamiętają. Udało nam się dotrzeć do 25 takich osób. Wiemy, że żyją. Rozmawiałem z nimi osobiście. To jest ukazane właśnie w naszym filmie. To jest dokument oparty na wspomnieniach więźniów.

Czy są wśród nich mieszkańcy Bydgoszczy?

– To jest taka ciekawostka. Wiem, że są dwie takie osoby, niestety nie udało mi się z nimi porozmawiać. Życzeniem części z tych osób jest po prostu aby nie ujawniać swojej tożsamości. Nie chcą też przywoływać złych wspomnień, które gdzieś tam mają głęboko w sercu zakopane. Nie chcą dzielić się nimi ze światem. W filmie wystąpiły zarówno kobiety, jak i mężczyźni z terenów pasa pomiędzy Bydgoszczą a Gdańskiem. Nie w miastach, a właśnie w tych małych wioskach byli ludzie wysiedlani i stamtąd pochodzą więźniowie.

Jak Ci ludzie reagowali na ten cały projekt, na to ponowne przywołanie bolesnych wspomnień? Dało się odczuć, że to jest wciąż w nich żywe?

– U niektórych były to rzeczywiście wielkie wzruszenia, niekiedy łzy. Inne osoby trochę zapomniały, podchodziły do wspomnień z większym spokojem. Niektórzy po wielu latach są już pogodzeni z przeszłością, z tym złym losem.

Ten obóz zlikwidowano w 1943 roku, długo przed końcem wojny. Wiemy dlaczego?

– Powodem likwidacji obozu była rozbudowa elektrowni wodnej w Smukale. Ona obecnie nie istnieje. Budynki obozu znalazły się na dnie spiętrzonego Zalewu Smukalskiego. Proces likwidacji rozpoczął się pod koniec 1942, a w marcu 1943 roku ostatnie partie więźniów zostały przetransportowane do obozu w Potulicach.

Co z ofiarami, które nie opuściły już obozu żywe. Na miejscu były prowadzone badania, jest miejsce spoczynku ofiar?

– W okolicy są dwa cmentarze, które symbolizują tamtą historię. Wiemy z relacji świadków, że pierwsze ofiary obozu były chowane w pobliżu dawnego cmentarza ewangelickiego, blisko obozu, mniej więcej 100 metrów od niego. Miejsce szybko się zapełniło. Kolejne ofiary były chowane po drugiej stronie Brdy, w pobliżu kolejnego cmentarza. Obecnie to miejsca pamięci, postawiono pomniki upamiętniające ofiary. To miejsca żywe. Co roku odbywają się tam uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia. Jest grupa ludzi, która oddaje hołd ofiarom.

Wróćmy do filmu opowiadającego losy więźniów obozu. Nosi tytuł „W karbidowym pyle”

– Pomysł na film zrodził się w mojej głowie, jednak zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie zrobić samodzielnie takiego dokumentu. Projektem zainteresowało się szerokie grono ludzi. Nie sposób pominąć taką osobę jak Agnieszka Kluzińska, która miała pewne doświadczenie w realizacji filmów dokumentalnych. Działała też w towarzystwach rekonstrukcyjnych. Ona przyjęła ostateczną wersję scenariusza. W momencie, gdy znajdowaliśmy świadków tamtych wydarzeń ukierunkowaliśmy scenariusz na ich wspomnienia. One były dla nas najbardziej istotne i stanowiły źródło scen, które odgrywaliśmy. Tytuł nawiązuje do historii miejsca. Dawniej, przed wojną, funkcjonowała tam fabryka karbidu.

Na planie spotkało się wielu aktorów-amatorów, kobiet, mężczyzn i dzieci. Na zwiastunie i zdjęciach z planu niektórych osób nie sposób poznać. Tu makijaż nie dodaje urody tylko podkreśla ludzkie cierpienie. Jedna z aktorek zdradziła mi, że odczuwała prawdziwy niepokój odgrywając scenę obozowego apelu. Nieprzyjemne były też sceny w wodzie.

– Staraliśmy się jak najwierniej oddać rzeczywistość. To jest taka rola – pokazać i przybliżyć emocje i wydarzenia, które przeżyli Ci ludzie. Jeśli wśród aktorów pewne sceny wywoływały dyskomfort, wyobraźmy sobie teraz, co przeżywali więźniowie obozu? Była z nami grupa morsów. Zaoferowali pomoc przy kręceniu scen w wodzie. To sceny topienia ludzi zimą w lodowatej Brdzie. Do współpracy zaprosiliśmy różne grupy ludzi związanych z rekonstrukcją. To grupa z Kcyni, Szubina, Unisławskie Towarzystwo Historyczne.

Przywróciliście pamięć nieco zapomnianemu rozdziałowi lokalnej historii. Planujecie teraz dotrzeć do szerokiego grona odbiorców? Będą pokazy w szkołach i domach kultury?

– Ważne jest aby mieszkańcy Smukały i Opławca nie zapomnieli, że w miejscu w którym mieszkamy działy się mroczne karty historii. Chcemy, aby ta historia nie została zapomniana w kolejnych pokoleniach. Film może być zbyt trudny dla uczniów szkół podstawowych. Myślę, że jest to produkcja przeznaczona od 16 roku życia. Film będzie dostępny do obejrzenia dopiero w przyszłym roku. Wtedy rezerwujemy sobie czas na pokazy, spotkania i lekcje historyczne. Mamy też pierwsze zaproszenie. Będziemy w małej miejscowości Pruska Łąka. Tam mieszkają dwie osoby, które przeżyły obóz w Smukale jako dzieci. Ci ludzie ze względu na wiek i stan zdrowia nie są już w stanie przyjechać na pokaz do nas, do Bydgoszczy.

Wycieczkę śladami obozu w Smukale można rozpocząć od adresu Opławiec 160. Obecnie w tym miejscu znajduje się internat Kujawsko-Pomorskiego Centrum Kształcenia Zawodowego. Przed wojną w miejscu obozu funkcjonowała fabryka Karbid Wielkopolski, której dyrektora – Stanisława Rolbieskiego rozstrzelano. Więcej o historii obozu można przeczytać na specjalnie utworzonej stronie internetowej.

Zwiastun filmu ” W karbidowym pyle”
Udostępnij: Facebook Twitter