Hotelowa Bydgoszcz. Mamy pięć razy więcej miejsc w apartamentach i hostelach niż typowych hotelach

Michał Walczak opowiada o tajnikach hotelowej branży w Bydgoszczy / Fot. B. Witkowski/UMB

– Bywa, że w Bydgoszczy brakuje miejsc. Najwięcej chętnych interesuje się noclegami w czerwcu. Mamy co roku duży przyjazd grup wojskowych m.in. z JFTC. W tym terminie organizowanie jakichkolwiek innych większych wydarzeń mija się z celem, wtedy nie tylko hotele, ale i wiele apartamentów ma już rezerwacje – mówi Michał Walczak z bydgoskiego hotelu City, dyrektor regionalny Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego w Kujawsko-Pomorskiem.

Roman Laudański: – W sąsiedztwie „Rywala” ma powstać hotel sieci B&B. Jak się ma branża hotelarska w naszym mieście?

Michał Walczak – Hotele są inwestycjami długoterminowymi, planowanymi dużo wcześniej. Z tego co pamiętam, ta inwestycja była już rozpatrywana około 9-10 lat temu. Hotele B&B to sieć hoteli ekonomicznych. Ciekawostką jest to, że pierwszy hotel tej sieci był otwarty w Toruniu, a do dziś powstało ich już kilkanaście. Ta sieć jest rozpoznawalna w Europie. Pokoje w klasie budżetowej sprawdzają się w dużych miastach. Tylko, gdybym jako inwestor planował budowę takiego hotelu w tym miejscu, to bym się zastanowił, czy to aby dobry moment. To oczywiście moja branżowa i subiektywna opinia.

– Mamy w Bydgoszczy za dużo hoteli, czy za mało? Nie ma przecież już Brdy, Ratuszowego, Centralnego przy ulicy Dworcowej.

– Jakiś czas temu przechodziłem obok Centralnego, spojrzałem z ciekawości przez szybę i dostrzegłem szyldy, które pamiętam sprzed kilkunastu lat. W hotelu Ratuszowym, który także należał do przedsiębiorstwa Brda, jest teraz hostel. Przypomnę, że hostele nie mają swojej kategoryzacji. Brda przestała pełnić funkcję hotelu. Część osób kupiło tam mieszkania czy perspektywę mieszkania i mam nadzieję, że one powstaną w tym obiekcie. Kiedy ktoś mnie pyta o sytuację na rynku hotelarskim w Bydgoszczy, odpowiadam, że to jest tak samo jak z taksówkami: jest ich liczba stała, ale pojawiło się mnóstwo taksówek „aplikacyjnych”, których nazw nie będziemy wymieniać. W przypadku miejsc hotelowych jest podobnie: hoteli jest trochę mniej, natomiast na rynku pojawiło się bardzo dużo prywatnych apartamentów, mieszkań w bardzo dobrych lokalizacjach. Także eksponowanych, jak w wieżowcu przy Grottgera, gdzie są lokale na wynajem krótkoterminowy.

– W Śródmieściu nie brakuje apartamentów na wynajem.

– To są widoczne miejsca, ale bardzo dużo lokali do wynajmu „chodzi” na portalach i nie są one specjalnie oznaczone. Wynajmujący przy rezerwacji dostanie dokładny adres, kod wejścia do budynku. W ubiegłym roku mieliśmy spotkanie Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, mam przyjemność być jej dyrektorem regionalnym, podczas którego pokazano nam proporcje między mieszkaniami prywatnymi, apartamentami, a hotelami. W przypadku Bydgoszczy hotele to 15 procent, a osiemdziesiąt pięć to apartamenty i obiekty nieskategoryzowane. W przypadku Torunia proporcje są podobne, a ilość apartamentów jest jeszcze większa. Wynika to z atrakcyjności turystycznej Torunia. Ciągle jest ona wyższa od Bydgoszczy.

– Kiedy zaczęły się kłopoty branży hotelarskiej?

– Od obostrzeń związanych z pandemią COVID następowały zamknięcia lub ograniczenia działalności. Część przedsiębiorców z branży hotelowej i gastronomicznej zareagowała radykalnie i pozbyła się personelu, a odtworzenie wykwalifikowanej kadry jest czasochłonne, pracochłonne oraz kosztochłonne. Utrzymanie dobrych pracowników, a tylko tacy są potrzebni w tym trudnym biznesie, też nie jest proste – szczególnie w czasie szalejącej inflacji. Do tego podwyżka nośników energii. Zaczęło się od dużych podwyżek gazu, szczególnie bolesnych dla tych, którzy mieli zawarte umowy bez cen gwarantowanych. Wyższe ceny energii i prowadzenie biznesu hotelarskiego zrobiło się bardzo trudne. Natomiast w przypadku konkurencji – mieszkań prywatnych, najmu krótkoterminowego tych kosztów jest dużo mniej.

Bywa, że w Bydgoszczy brakuje miejsc. Najwięcej chętnych interesuje się noclegami w czerwcu, mamy co roku duży przyjazd grup wojskowych m.in. z JFTC. W tym terminie organizowanie jakichkolwiek innych większych wydarzeń mija się z celem, wtedy nie tylko hotele, ale i wiele apartamentów ma już rezerwacje.

– 20 lat temu, kiedy powstało Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy dyskutowano o budowie hotelu dla żołnierzy sojuszniczych armii. A może część inwestorów hotelarskich skusiła się tym, że trzeba budować, bo przyjadą do Bydgoszczy żołnierze NATO.

– Hotel miał powstać przy ulicy Szubińskiej na Błoniu, tuż przy JFTC. Operatorem trzygwiazdkowego hotelu miała być „Gromada”. Mieli tam być kwaterowani uczestnicy kursów i szkoleń. Zastanawiałem się wtedy, jak można zmusić żołnierzy przyjeżdżających na szkolenie, żeby nocowali właśnie tam? Przecież to ich jednostki, armie, instytucje płacą za te usługi.

– Koncepcja hotelu upadła, podobnie jak i podbydgoskiego dworu, który miał być wyremontowany dla żołnierzy.

– On miał pełnić funkcje reprezentacyjną, zamkniętego obiektu. Te inwestycje nie powstały. Przypomnę, że przed Euro 2012 w Polsce i w Ukrainie też część inwestorów z różnych branż planowało wysyp hoteli. Zakładali, że setki tysięcy kibiców będą szukać noclegów.

– I będą pieniądze, powstaną miasta kibicowskie.

– Wiele z tych osób nie miało pojęcia i pomysłu na „życie po życiu” tych hoteli. Co będzie po EURO 2012? Jak stworzyć biznes opierający się na nowym popycie? W Bydgoszczy mieliśmy wtedy ponad tysiąc kibiców z Irlandii, którzy w Bydgoszczy dobrze się bawili. Niestety, kiedy teraz wrzuci się w wyszukiwarkę hasło: Irlandia, Bydgoszcz, EURO, to wyjdzie jedno zdarzenie…

-…niestety śmiertelne.

– Nie pojawiają się inne informacje, że oni dobrze się tu bawili. W hotelu, którym zarządzam mieliśmy dużą grupę kibiców. Fajni ludzie. Robiliśmy wśród nich akcje promocyjne, imprezę pożegnalną przy „Łuczniczce”. Z tego co wiem, to żaden z nich nie powrócił do Bydgoszczy. Kibic jedzie tam, gdzie gra jego drużyna, gdzie coś się dzieje. Atrakcyjność miasta dla kibica jest drugorzędna. Nigdy nie ma gwarancji, że co dwa, co cztery lata pojawią się w Polsce imprezy tak dużej rangi. Wiele osób pamięta finały Grand Prix na żużlu, które przez długie lata miały miejsce w Bydgoszczy. Rzeczywiście, dzięki tej imprezie kibice z Europy i z Polski przyjeżdżali na kilka dni do Bydgoszczy. Impreza przeniosła się do Torunia, tam się powtarza. Dodam, że sporo kibiców dojeżdża na ten finał z Bydgoszczy. Bo jest taniej niż w Toruniu, bo ktoś był wcześniej i polubił nasze miasto, a bydgoska gastronomia jest mniej zapchana. Dojazd na Motoarenę jest dogodny także od strony Bydgoszczy. W naszym hotelu co roku zatrzymuje się stała grupa zagranicznych kibiców dojeżdżających na tę imprezę. Przy okazji Grand Prix spędzają kilka dni w Bydgoszczy, a na kilka godzin organizują wypad do Torunia.

– Macie więcej stałych turystów, którzy lubią miasto i chcą je odwiedzić co roku?

– Owszem, jest taka grupa, w dużej  mierze osób związanych rodzinnie i emocjonalnie z Bydgoszczą. Przyjeżdżają regularnie. Bardzo wdzięczni goście, którzy mówią nam o różnicach, dostrzegają zmiany zachodzące w mieście. Mają tutaj co robić, odkrywają atrakcje w mieście i jego okolicy. Kilku z nich jest zdziwionych, że wokół Bydgoszczy są winnice. To zupełnie inny obraz od tego, który znali 10-15 lat temu. Pojawiają się atrakcje związane z daniami regionalnymi. To pokazuje, że potencjał wciąż jest, tylko wszyscy jako branża musimy popracować, żeby go wyeksponować, pokazać.

Michał Walczak
Michał Walczak / Fot. B.Witkowski / UMB

– Dzisiejszy klient oczekuje więc czegoś więcej niż zakwaterowania i dobrego wyżywienia?

– Dzięki hotelowi powinni dowiedzieć się, jakie atrakcje są w mieście i okolicy. Hotel jest elementem dopełniającym całości. Hotelarze pamiętają sytuację z wprowadzeniem bonu turystycznego. Dla wielu rodzin była to możliwość wyjazdu. Część z tych osób zauważyła, że 500 złotych mogą wydać na dwa noclegi w Bydgoszczy zamiast na niepełny jeden nocleg w nadmorskiej miejscowości w szczycie sezonu. Od pierwszego dnia jako hotel dopełniliśmy niezbędne formalności z rejestracją podmiotu w ZUS-ie i gościliśmy rodziny, które przyjeżdżały do Bydgoszczy. Najczęstsze pytania to – gdzie jest Myślęcinek, gdzie Wyspa Młyńska, a jak można wynająć kajaki, bo coś o tym już słyszeli, czyli research został zrobiony. Bon turystyczny zadziałał. Razem z kilkoma dyrektorami regionalnymi z Izby Hotelarstwa Polskiego staraliśmy się promować inny sposób spędzania wolnego czasu. Wraz z Polską Organizacją Turystyczną wymyśliliśmy hasło: #miastoturystyka jako alternatywa dla znanej i rozpoznawalnej agroturystyki. Część osób potrzebuje odpoczynku od zgiełku miasta, wybierają gospodarstwa agroturystyczne, ale jest też grupa osób mieszkająca w mniejszych miejscowościach i oni chcą zobaczyć miasta, ale nie przytłaczające metropolie jak Warszawq, Łódź, Gdańsk, lecz miasta takie jak Bydgoszcz, Kielce czy Kalisz. Nie do końca oczywiste. Wciąż upatruję szansę promocji w projekcie #miastoturystyka, żeby takie miasta jak Bydgoszcz stały się bardziej rozpoznawalne i przyciągały turystów.

– Hotel Bohema organizuje dla spotkania krytyka filmowego Tomasza Raczka z aktorami.

– Na takie spotkania przychodzą bydgoszczanie. Hotelom miejskim, takim jak mój, ciężko jest zrobić wydarzenie, które ściągnie turystów z zewnątrz. Mam kontakt z innymi dyrektorami hoteli i np. Hotel Double Tree by Hilton w Łodzi, który mieści się na terenie Łódzkiej Wytwórni Filmowej przygotowuje u siebie wydarzenia na tysiąc – dwa tysiące osób! Może kreować wydarzenia, które ściągną ludzi z zewnątrz. Przyjadą, zamieszkają w hotelu i przy okazji skorzystają z tego, co oferuje miasto Łódź. A jeśli chodzi o hotele bydgoskie, to w naszym obiekcie jest największa powierzchnia konferencyjna, ale oprócz udziału w konferencji goście chcą jeszcze gdzieś pójść, coś zobaczyć. Staramy się im jak najwięcej pokazać. Dodam, że bydgoskie hotele konkurują ze sobą fair. Działamy we wspólnym interesie. Lepiej mieć udział w części imprezy, którą potencjał jednego hotelu nie będzie w stanie zrealizować niż nie mieć tego wcale.

– Mamy wystarczającą liczbę miejsc w hostelach dla studentów czy ludzi mniej zamożnych?

– Wybór jest adekwatny do rynku. Wojna w Ukrainie pokazała, że bardzo wiele obiektów tańszych, ekonomicznych stało się miejscem dla gości z Ukrainy. Przy tradycyjnym popycie istniejące hostele dobrej jakości znakomicie wypełniają lukę na rynku.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter