– Te nasze światełka, świąteczne ozdoby, to jest powrót do dzieciństwa. Polecam każdemu chociaż na chwilę zatrzymać się i uwierzyć w magię świąt. Wtedy nasze nastawienie, nasze życie będzie lepsze – mówi pani Agnieszka, mieszkanka rozświetlonego domu przy ul. Sielskiej w Fordonie.
To miejsce szczególne, nie tylko w Fordonie ale i w całej Bydgoszczy. W okresie Świąt Bożego Narodzenia, gdy zapadnie zmrok, ulicę Sielską 55 i okolicę rozświetla blask tysięcy lampek. Od pięciu lat świąteczne iluminacje są obiektem wycieczek zaciekawionych mieszkańców, nie tylko Fordonu. Coraz częściej ogród odwiedzają przyjezdni z różnych stron kraju. Oglądają dom i ogród rozświetlony dzięki wielu tysiącom lampek. Jest ich już 120 tysięcy. Dom przy ul. Sielskiej 55 w Fordonie łatwo znaleźć. Znajduje się na samym końcu tej ulicy, przylega do wiaduktu na ul. Skarżyńskiego – po jego drugiej stronie znajduje się market Aldi. Można tam łatwo dojechać autem – przed wiaduktem, jadąc od strony ul. Fordońskiej trzeba skręcić w prawo – rozświetlony świąteczną iluminacją dom widać od razu. Można także dojechać tramwajem (przystanek Bajka) lub autobusem (przystanek – na wiadukcie).
Lampki to jego pasja
Wszystko zaczęło się 38 lat temu od brata pani Agnieszki, Andrzeja. Od urodzenia jest osobą niesłyszącą. Pomimo niepełnosprawności zawsze otaczała go miłość rodziców i młodszej siostry. Jego mama zauważyła, że chłopiec szczególnie interesuje się świątecznymi lampkami. Skupiał na nich wzrok, uśmiechał się. Sprawiały mu radość.
Z roku na rok lampek przybywało, kupowane były nowe komplety. – Potem nasza mama zmarła. Opiekował się nami tata. Robił wszystko, żeby Andrzej co roku dostał nową ozdobę. Nawet, kiedy brakowało pieniędzy. Z czasem cała rodzina i znajomi zaczęli coś do tych ozdób dokładać. To trwa do dziś – opowiada pani Agnieszka.
Dorosły Andrzej mieszka ze swoją młodszą siostrą, jej mężem i dwójką dzieci. Pani Agnieszka śmieje się, że teraz ona zastępuje mu mamę. Otacza go miłością i robi wszystko, żeby był szczęśliwy. – Co by się nie działo w życiu, idzie do mnie jak do mamy. Andrzej nie ma partnerki, nie wydaje na markowe ubrania, nie wyjeżdża. Lampki i bombki to jego pasja, na którą oszczędza ze swojej renty. staramy się w tym szczególnym czasie w roku go uszczęśliwić. Nasze święta zaczęły się w tym roku już w sierpniu. Moja siostrzenica Madzia jechała z Andrzejem do Inowrocławia po ozdoby – mówi pani Agnieszka.
Poznaj mieszkańców Bydgoszczy – zapisz się do naszego newslettera!
Dom przy ul. Sielskiej. „Nasze ozdoby to światłoterapia”
Pan Andrzej z powodu swojej niepełnosprawności doznał w życiu wielu krzywd ze strony innych ludzi. Pomimo przykrych doświadczeń, wciąż kocha i chce dzielić się dobrem. Ogromną radość sprawia mu każdy, kto odwiedzi jego magiczny ogród. – Według Andrzeja tylko dobrzy ludzie kochają święta i ozdoby. On bardzo się wzrusza, kiedy ktoś nas odwiedzi, uśmiecha się, chce zrobić sobie zdjęcie. W tym roku brat przebrał się nawet za Gwiazdora, był bardzo dumny. Przez złe traktowanie Andrzej zamknął się w sobie. Teraz widzi, że są wśród nas dobrzy ludzie – mówi pani Agnieszka.
Niektórzy z gości odwiedzających posesję przy ul. Sielskiej 55, mają okazję zobaczyć również świąteczny salon. A w nim choinka z 1000 bombek. Niektóre z nich są jeszcze po pradziadkach pani Agnieszki i pana Andrzeja. – Dla mojego brata każda z bombek jest wyjątkowa. Ma wyśmienitą pamięć, o każdej z nich coś ciekawego opowie. Ja kiedy byłam dzieckiem wręcz bałam się tych bombek. Bałam się, że którąś stłukę i wtedy Andrzej będzie płakał.
Dom przy ul. Sielskiej 55 jest niezwykły, również dzięki jego zwierzęcym mieszkańcom. Rodzina Pani Agnieszki kocha zwierzęta. Mieszkają u nich dwa przygarnięte psy i trzy koty. Są jeszcze papużki. A raczej całe stado w liczbie 83. To pasja męża pani Agnieszki.
Rodzina Agnieszki i Andrzeja pochodzi z Gołuszyc. To tam rozpoczęła się tradycja bożonarodzeniowych iluminacji, która trwa do dziś. Jak mówią gospodarze, ich ogród jest otwarty dla każdego. W zeszłym roku sąsiad rodziny postawił przy bramie skrzynkę, do której można wrzucić drobny datek. W ramach podziękowania i wsparcia. Rodzina nie oczekuje jednak opłaty.
– Wielu ludzi walczy w obecnych czasach z depresją. Ja sama przez to przechodzę. Pomimo smutku, żalu i złości, które się czasem pojawiają, te światełka przynoszą mi radość. To jest taka światłoterapia. Aż się łezka czasem w oku zakręci. Jak ja mogę się nie cieszyć, kiedy widzę Andrzeja, jak odpala te światełka? Dla mnie to taki powrót do dzieciństwa. Chciałabym, aby każdy przychodząc do naszego ogrodu, chociaż na chwilę uwierzył w magię świąt. Wtedy nasze nastawienie, nasze życie będzie lepsze – dodaje właścicielka domu.