Ilu naprawdę jest bydgoszczan? Prawdopodobnie dużo więcej niż podaje Główny Urząd Statystyczny

2,2 mln warszawiaków, milionowy Kraków, o blisko jedną trzecią więcej wrocławian i poznaniaków, prawie 20 tys. więcej bydgoszczan. Szymon Pifczyk z kartografia-ekstremalna.pl oblicza inaczej niż GUS liczbę mieszkańców miast i gmin w Polsce.

Kartografia Ekstremalna zajmuje się danymi statystycznymi z różnych dziedzin. Publikuje analizy na tematy społeczne, demograficzne i gospodarcze. Szymon Pifczyk zajął się problemem sposobu liczenia liczby mieszkańców przez GUS. Autor pisze w swej analizie: „Główny Urząd Statystyczny ma spore problemy z wliczaniem nierejestrowanych migracji wewnętrznych i zagranicznych do bilansu ludności. Dość powiedzieć, że GUS był jedynym urzędem statystycznym Europy, który nie zauważył wzrostu liczby mieszkańców swojego kraju w 2022 spowodowanego kryzysem uchodźczym – według GUS liczba mieszkańców Polski urodzonych za granicą wręcz spadła. Nie można więc bezkrytycznie polegać na oficjalnych danych”. Krytycznie do danych GUS oraz wyników Narodowego Stanu Powszechnego podchodziły także Fundacja im. Stefana Batorego i Unia Metropolii Polskich im. Pawła Adamowicza.

Według NSP z 2021 było nas 337 tysięcy (179 tysięcy kobiet i 158 tysięcy mężczyzn). GUS zaznaczył spadek o 7,2 procent względem wyników spisu sprzed 10 lat. Wtedy doliczono się 363 926 mieszkańców miasta. Z kolejnych danych GUS wynika, że w Bydgoszczy pod koniec 2022 r. mieszkańców było jeszcze mniej – nieco ponad 330 tys. Jeszcze niższą liczbę mieszkańców podaje Centralny Rejestr Wyborców. W trzecim kwartale 2023 r. według CRW liczba mieszkańców Bydgoszczy wyniosła 293 015 osób. Dlatego wybierzemy już tylko 28 zamiast 31 radnych.

W miastach mieszka więcej ludzi

Tyle o danych GUS. – Mamy jednak inne źródła, które mogą posłużyć do estymacji faktycznej liczby mieszkańców powiatów. W najnowszej analizie na naszym blogu pochylamy się nad tym zagadnieniem i publikujemy nasze szacunki – pisze Pifczyk w kartografia-ekstremalna.pl.

Co wynika z jego szacunków, w których zajął się populacją 20 największych polskich miast? W każdym z nich, poza Radomiem, jest więcej mieszkańców niż podają oficjalne dane. Jak autor szacuje liczbę mieszkańców – pełna informacja – TUTAJ. „We Wrocławiu faktyczna liczba ludności może być o nawet ponad 30% wyższa niż oficjalna; a w Poznaniu o niewiele mniej. W Krakowie mamy do czynienia z różnicą rzędu 23%, zaś w Warszawie i Gdańsku około 17-18%. W ogóle, wśród 20 największych miast Polski tylko Radom ma mniej mieszkańców niż oficjalnie. “Zyski” tych powiatów są tak duże, że ogólnie miasta na prawach powiatu mają o 1,19 mln mieszkańców więcej niż oficjalnie. To ponad 10% ich oficjalnej liczby ludności!”

Wg obliczeń autora Warszawa ma 334.636 mieszkańców więcej niż wynika z oficjalnych danych. Populacja stolicy to więc 2,1 mln. Różnice są największe w przypadku tzw. wielkiej piątki polskich miast: Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Poznania i Gdańska. Populacja Bydgoszczy jest liczniejsza aż o 18234 osoby niż oficjalne dane.

Różnica w populacji 20 największych polskich miast / Źrodło: kartografia-ekstremalna.pl

Z mapy demograficznej opracowanej przez autora wynika, że pustoszeje prowincja, a duże miasta rosną. „W największych miastach i na ich przedmieściach mamy o wiele więcej mieszkańców niż oficjalnie. W mniejszych, ale uniwersyteckich miastach (np. Gliwice, Opole, Toruń), też znajdziemy lekkie niedoszacowanie faktycznej populacji. Ostatnia kategoria to powiaty z silnym sektorem przemysłowym, sadowniczym lub magazynowym, które ściągają imigrantów — to przede wszystkim powiaty wzdłuż autostrady A2 na zachodzie kraju oraz między Łodzią a Warszawą” – pisze Szymon Pifczyk.

Jak wynika z tej grafiki ukazującej poszczególne powiaty Bydgoszcz należy do ośrodków, w których różnica między oficjalną a estymowaną liczbą mieszkańców wynosi od 5 do 9,9 proc.

Udostępnij: Facebook Twitter