Miasto-gąbka. Po co powstają zbiorniki w Bydgoszczy: Ratunek przed podtopieniami po ulewach i woda dla zieleni

Zbiornik budowany na pl. Wolności / Fot. B.Witkowski/UMB

– Na razie woda deszczowa podmywa, zatapia obiekty, a my będziemy ją gromadzić w zbiornikach retencyjnych i po ulewie wykorzystamy ją do nawadniania zieleni – tłumaczy Stanisław Drzewiecki, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji w Bydgoszczy.

Roman Laudański – W wielu miejscach w mieście trwają wasze inwestycje.

Stanisław Drzewiecki – Już tłumaczę po co. W ubiegłym roku na Osowej Górze po gwałtownych deszczach doszło do zalania kilkunastu ulic i kilkudziesięciu budynków, co przeraziło mieszkańców. Nasz projekt jest radą na takie sytuacje. Kilkadziesiąt zbiorników, które właśnie budujemy, przejmie nadmiar wody po gwałtownych opadach.

– To rozwińmy hasło „miasto – gąbka”. Co się za nim kryje?

– Oprócz wodociągów i kanalizacji ważny jest także system odwodnienia miasta. Wcześniej raczej niedomagający, z kanałami o zbyt małej przepustowości, ale zmiany klimatyczne coraz wyraźniej pokazują, czym kończy się brak efektywności w odprowadzeniu nadmiaru deszczówki. Jako Miejskie Wodociągi i Kanalizacja ponad dekadę temu zaczęliśmy przygotowywać się do przeprojektowania istniejącego układu i dostosowania go do zmian klimatycznych. Powstały dwie spójne strategie Unii Europejskiej i polskiego rządu związane z przeciwdziałaniem zmianom klimatu i uczynienia miast odpornymi na zmiany klimatu. W domyśle – takie miasta jak Bydgoszcz mają stać się odporne na zmiany klimatyczne, bo nie jesteśmy w stanie uniknąć upałów, suszy lub gwałtownych ulew zatapiających ulice i domy. Nasz projekt został dobrze oceniony, otrzymał dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Zauważono, że to jedyny projekt w Polsce rozwiązujący problemy z deszczówką w skali całego miasta. Jednocześnie zaprezentowaliśmy nową filozofię wykorzystania wód opadowych. Doszliśmy do wniosku, że deszczówka jest dobrem, które trzeba wykorzystać. Traktujemy deszczówkę jako wartość, którą trzeba zatrzymać. Na razie woda deszczowa podmywa, zatapia obiekty, a my będziemy ją gromadzić w zbiornikach retencyjnych i po ulewie wykorzystamy ją do nawadniania zieleni. A nadmiar zostanie odprowadzony do rzeki, ale już po ulewie, co nie spowoduje żadnych komplikacji.

– W Bydgoszczy powstanie 38 podziemnych zbiorników retencyjnych. Jak to wszystko ma działać?

– Szukając rozwiązań moglibyśmy pójść w budowę coraz większych kanałów z większymi odpływami, ale to byłby ślepy zaułek. W obecnych ulicach nie ma na to miejsca, a koszty takich inwestycji rosłyby w niewyobrażalny sposób.

– Co w takim razie?

– Uznaliśmy, że w mieście trzeba naśladować naturę. Oczywiście nie zrobimy wszędzie trawników, nie wykopiemy rowów czy oczek wodnych, tylko do systemu deszczowego starych kanałów możemy wmontować sztuczne zbiorniki retencyjne, do których będzie przelewał się z kanalizacji nadmiar deszczówki. Później możemy zatrzymać tę wodę i wykorzystać. Dlatego mówimy potocznie o tym systemie: miasto – gąbka, która w swoich porach w zbiornikach gromadzi wodę.

– To pionierski projekt?

– Jak najbardziej. Został bardzo wysoko oceniony, także za to, że jest zgodny ze strategią Unii Europejskiej. Przypomnę, że Polska ma bardzo niskie zasoby wodne w przeliczeniu na mieszkańca i takie przedsięwzięcia powinna realizować. Należy traktować wodę deszczową jako wartość.

– A co z zimą? Duży opad śniegu zmieszanego na drogach i chodnikach z piaskiem i solą również zostałby zatrzymany w tych zbiornikach?

– Wody roztopowe spływają pierwszą falą, głównym kolektorem w kierunki rzek gdzie przed wylotem kierowane są na podczyszczalnie wód opadowych i roztopowych. Dopiero przy dużych ulewach, które pojawiają się na wiosnę i lato zaczną uruchamiać się przelewy napełniające zbiorniki.

– Przyjrzyjmy się budowanemu właśnie zbiornikowi na placu Wolności. Będzie wypełniony deszczówką i co dalej?

– To dobry przykład, kiedy my wykonamy zbiornik, miasto przystąpi do rewitalizacji całego kompleksu, czyli otoczenia fontanny „Potop” i parku Kazimierza Wielkiego. My do zbiornika będziemy zbierać deszczówkę, która po oczyszczeniu będzie wykorzystywana do nawadniania i podlewania zieleni w rejonie placu Wolności. Natomiast czysta woda z dachów otaczających budynków będzie wykorzystywana do uzupełnienia wody w dwóch stawach w parku Kazimierza Wielkiego. Pewnie część z nas pamięta czasy, kiedy babcie łapały deszczówkę do miski i robiły pranie w miękkiej wodzie.

– Podobno też dobrze się w niej myło włosy.

– Tak było dawno temu, kiedy woda pochodziła tylko z dachów wiejskich domów, gdzie nie było zanieczyszczeń, a dziś wody deszczowe są zmieszane – z dachu, z ulicy, z chodnika i odpływają wspólnym kanałem. W takiej postaci absolutnie nie wolno wykorzystywać ich ani do nawadniania, ani w oczkach wodnych. Badaliśmy szczegółowo tę wodę i opracowaliśmy technologię jej oczyszczania, uzdatniania i wykorzystania do różnych celów.

Na placu Wolności zgromadzimy wodę z kolejnych ulew. System sterowania będzie pilnował, żeby zatrzymać ją jak najdłużej. Kiedy pojawiłby się jej nadmiar, to zostałby odprowadzony do rzeki. W czasie suszy lub do podlewania woda będzie pobierana ze zbiornika i tłoczona do urządzeń oczyszczająco – uzdatniających, a dopiero woda zdezynfekowana, pozbawiona bakterii i grzybów będzie tłoczona do instalacji nawadniających. Tak to jest pomyślane.

– Czy to są właśnie oczyszczalnie ścieków deszczowych, które mieliście zapisane w projekcie?

– Na każdym wylocie z kanałów do Brdy, Wisły lub Kanału Bydgoskiego powinno być urządzenie oczyszczające wody deszczowe. Na ponad 70 wylotach deszczówki już są, to również ewenement w skali kraju, bo niewiele miast stosuje takie rozwiązanie. Obecne budowane obiekty są uzupełnieniem wcześniej realizowanych inwestycji. Każdy wylot wód deszczowych wyposażony będzie w podczyszczalnię.

– Zakładaliście wyczyszczenie i renowację kanałów deszczowych o długości 90 kilometrów.

– Kiedy od strony hydraulicznej analizowaliśmy obecny układ, doszliśmy do smutnych wniosków, ponieważ kanały były niewydolne. Ich przepustowość była dwu-, trzykrotnie za mała. Także dlatego przygotowaliśmy projekt miasta – gąbki. Doszliśmy do wniosku, że istniejąca sieć starych kanałów, wzbogacona o zbiorniki retencyjne będzie miała wystarczającą przepustowość. Niektóre stare kanały mają już 100 – 120 lat. Przeszły renowację, do ich wnętrza wprowadziliśmy specjalną wykładzinę z tworzyw sztucznych, nasączoną żywicami, która, dzięki utwardzeniu, przylega do ścian starego kanału. To przywróciło kanałom podstawowe właściwości: wytrzymałość, szczelność oraz poprawiliśmy ich hydraulikę. Po renowacji stare kanały zostały przygotowane do pracy przez co najmniej 40 – 50 lat. Dołóżmy do tego nowe zbiorniki i mamy jakość, której inne miasta nam zazdroszczą. W rozmowie z nami przedstawiciele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska wyrazili obawę, że pewnie długo będą czekali na podobny projekt z innego miasta.

– Skoro nikt inny nie podjął się takiego zadania, to czy ten projekt na pewno się sprawdzi?

– Mieliśmy problemy z wykonawcą, który podjął się wykonania robót, ale z różnych powodów nie był w stanie ich wykonać. Rozkopana ulica Reja jest tego przykładem. Trzeba było rozpisać nowy przetarg, wyłonić nowych wykonawców, tym razem jest ich siedmiu. Mamy czas do końca roku. Jesteśmy spokojni, zdążymy zrealizować ten projekt. Zatrudniliśmy doświadczonych, profesjonalnych wykonawców. Projekt pierwotnie obejmował 157 zadań, obecnie realizujemy 108, z czego 37 jest już zakończonych. Po wykonaniu całości będziemy monitorować działanie systemu deszczowego oraz w razie konieczności udoskonalać go poprzez budowę nowych elementów. Wcześniej wykonaliśmy szczegółowe wyliczenia, symulacje. Efektywność działania systemu deszczowego przewidziana jest do 2050 roku.  

– Powinniśmy zmienić nasze myślenie na temat wody?

– Ona jest wartością, dobrem, które powinniśmy zachować. Zatrzymujemy w Polsce tylko siedem procent wody, reszta, kompletnie niewykorzystana płynie do Bałtyku. Jeśli chodzi o zasoby wody na mieszkańca jesteśmy na końcu Unii Europejskiej. Mamy w skali roku 1,5 tys. metrów sześciennych na osobę, a są kraje, w których wynosi to 4,5 tys. metrów sześciennych. Powinniśmy to zmienić.

Budowa zbiorników retencyjnych jest realizowana dzięki pieniądzom z funduszy Unii Europejskiej.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter