Na przedświąteczne zakupy trzeba było się ubrać elegancko / Fot. Kolekcja Anny Perlik-Piątkowskiej i Pawła Piątkowskiego
Boże Narodzenie było wyjątkowym czasem dla miasta i handlu na Starym Mieście. Kupcy dbali, by wystawy były pięknie przystrojone. „Dziennik Bydgoski” pisał, że miasto robiło wrażenie teatru przed wielką premierą. Wszyscy wysyłali też sobie kartki.
Najważniejszy ze świątecznych jarmarków odbywał się na Starym Rynku w tygodniach przed Bożym Narodzeniem. Opisuje go Władysław Czarnowski w książce „Ze wspomnień starego bydgoszczanina”.
Kiełbaski z rusztu i gwiazdor z czekolady
Rynek był pełen gwaru, śmiechu i hałasu. Stało tam kilkadziesiąt bud, stoisk i straganów, na których sprzedawano świąteczne smakołyki, np. lukrecję, cukier lodowaty w kryształach i małe torebki z melasą. Można było też kupić chleb świętojański. Opisywano go jako „brunatne strąki o mdławo-słodkawym smaku, sprowadzane gdzieś znad Morza Śródziemnego” oraz szlangi, czyli długie (ok. 20 cm) kolorowe glisty wyrabiane z żelatyny oraz olejku landrynkowego i cukru. Dużą popularnością cieszyły się też figury gwiazdorów z piernika pokryte kolorowym lukrem oraz rurki z cienkiego piernikowego ciasta. Na głodnych czekały też kiełbaski z rusztu, których zapach roznosił się po okolicy. Sprzedawano także zabawki i różne „świecidełka”, m.in. katarynki, gwizdki, cymbałki i trąbki.
Lukullus błyszczał najpiękniej
Dom Towarowy Braci Mateckich, który znajdował się przy Starym Rynku 15, był przystrojony światełkami i igliwiem. Mateccy zatrudniali ponad 100 osób i bardzo dbali o swoich pracowników, także w tym świątecznym czasie. Na Gwiazdkę wszyscy otrzymywali paczki zawierające m.in. słodycze, koszule, krawaty oraz inne artykuły sprzedawane w sklepie. Paczki osobiście przygotowywali właściciele oraz ich rodzina.
Najpiękniejsze wystawy bożonarodzeniowe miały zawsze sklepy Lukullusa, w tym ten na Mostowej. A konkurencja była mocna – sprzedawcy w tym czasie prześcigali się w oryginalnych dekoracjach. Czekoladowe gwiazdory mknęły w piernikowych saniach ciągniętych przez marcepanowe renifery, a z ogromnych worków wysypywały się różnokolorowe cukierki.
Tutaj nie gościł Mikołaj
Uwaga – do bydgoszczan w Wigilię przychodził Gwiazdor, a nie Mikołaj. Zbigniew Raszewski w „Pamiętniku gapia” podaje, że Mikołaja do miasta mieli sprowadzić przybysze z innych zaborów dopiero po odzyskaniu niepodległości. Dzięki relacji „Dziennika Bydgoskiego” wiemy, co Gwiazdor przynosił w 1930 roku. Ponieważ był to czas kryzysu gospodarczego prezenty były raczej skromne – bielizna, pończochy, tańsze materiały i kosmetyki. Jedynie bogaci mogli pozwolić sobie na zakup gramofonu (zwłaszcza walizkowego), płyt gramofonowych czy pianina. Boże Narodzenie było też przez bydgoszczan uważane za dobrą datę na wzięcie ślubu. W 1938 roku, w drugim dniu świąt, w bydgoskich parafiach przysięgę małżeńską złożyło aż 146 par. Żywa była także tradycja wysyłania bliskim świątecznych i noworocznych pocztówek. Istniała także oczywiście w czasach niemieckiej Bydgoszczy.
Tekst jest fragmentem książki Anny Perlik-Piątkowskiej pt. Pozdrowienia z bydgoskiego Starego Miasta. Rybi Rynek. Mostowa. Stary Rynek
Wydawnictwo Pejzaż