Przetrwała chorobę nowotworową, ciężki wypadek samochodowy, ale nie zrezygnowała z uprawiania sportu. – To daje dodatkowe siły – mówi Justyna Franieczek, niepełnosprawna sportowczyni z BKS Bydgoszcz.
Justyna Franieczek jest paralekkoatletką. Jako juniorka zdobywała medale mistrzostw Polski razem z osobami pełnosprawnymi. Później jednak wykryto u niej nowotwór, przez który musiała zrezygnować ze sportu. Powróciła po udanej walce z chorobą. W 2011 roku uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Jej powrót do zdrowia i sportu trwał osiem lat. Spełniła największe dla sportowca marzenie, wystartowała na igrzyskach w Tokio. Od lipca trenuje w BKS Bydgoszcz pod okiem Iwony Baumgart.
Dramat na drodze
Miłosz Kalaczyński: Jedenaście lat temu, we Wrocławiu, spotkała panią wielka tragedia.
Justyna Franieczek: Kierowca innego auta wjechał w mój samochód. Z impetem uderzył w drzwi od mojej strony. Doznałam obrażeń od głowy po stopy. Mnóstwo szwów, także na twarzy. Miałam blisko 30 procent uszczerbku na zdrowiu. Poroniłam też ciążę.
Przeżyła także pani wcześniej inny, życiowy dramat.
– Rywalizację w sporcie rozpoczęłam od startowania ze sportowcami pełnosprawnymi. Gdy byłam juniorką, odnosiłam sporo sukcesów, głównie w biegach sztafetowych. W związku z niepełnosprawnością intelektualną, miałam duże problemy w szkole. Jeszcze jakby tego było mało, w wieku 19 lat dowiedziałam się o nowotworze, który w krótkim czasie mocno się rozwijał. Nie poddałam się jednak i wygrałam z chorobą. Kolejny raz udało się oszukać przeznaczenie.
Po wypadku we Wrocławiu miała pani długą przerwę w uprawianiu sportu.
– Trwała osiem lat. Przechodziłam bardzo trudny czas, a następnie żmudną rehabilitację. Miałam mieć nawet problemy z chodzeniem. Lekarze mówili mi, że na powrót do biegania nie ma szans.
Mylili się.
– Nie mogłam się pogodzić z tą opinią. Od zawsze kochałam sport. Zależało mi, żeby wrócić do uczucia z młodości. Najdłużej walczyłam z poważnym uszkodzeniem biodra. Dla sportowca wyczynowego to wyrok. Trudno mi uwierzyć, że jakiś czas temu nie mogłam jeszcze niczego podnosić ręką. Chciałam bardzo udowodnić, że lekarze się mylą i będę jeszcze biegać 400 metrów przez płotki. Zmieniłam otoczenie i lekarzy. Pomógł mi zespół medyczny reprezentacji Polski w piłce nożnej pod kierownictwem doktora Jacka Jaroszewskiego. Dokonali niemożliwego.
Nowe wyzwania Justyny Franieczek
Wróciła pani na bieżnię jako paralekkoatletka.
– Nie miałam łatwo od początku. Po pół roku treningów pojechałam na pierwszą dużą imprezę. Były to mistrzostwa świata w Dubaju. Zakwalifikowałam się do finału na 400 metrów, ale w trakcie imprezy doznałam złamania przeciążeniowego stopy. Przed finałowym startem nie mogłam stanąć na stopie. Musiałam zażyć środki przeciwbólowe, które jednak były zbyt słabe i nie działały. Mocniejszych użyć nie mogłam, ponieważ dla sportowców wiele z nich jest zakazanych. W finale zajęłam siódme miejsce. Na mecie znieśli mnie do szatani. Wytrzymałam ten straszliwy ból, więc nic mnie już nie powstrzyma. Tak wtedy postanowiłam. Rozśmieszyło mnie to, że zawsze coś musi mi się przydarzyć w drodze do sukcesu.
Justyna Franieczek trenuje na Zawiszy / Fot. B.Witkowski / UMB
Jak wygląda sport osób z niepełnosprawnościami? Większość kibiców ma z nim styczność tylko przy okazji igrzysk paraolimpijskich.
– Zwykle kojarzy się z osobami niewidomymi czy jeżdżącymi na wózkach. Istnieją konkurencje dla osób z każdą niepełnosprawnością. W tym środowisku spełnia się idea sportu dla wszystkich. Startuję w kategorii T20, czyli osób z niepełnosprawnością intelektualną. Ale zachęcam wszystkich posiadających orzeczenia o niepełnosprawności do odnalezienia swojej sportowej pasji. Mając cel w życiu, dostaje się dodatkowych sił, nie tylko do treningu, ale i do codziennej rzeczywistości. Zauważmy, że wyniki sportowców niepełnosprawnych są dzisiaj na tak wysokim poziomie, że wiele osób zdrowych, pełnosprawnych nie jest w stanie ich osiągnąć.
Jest pani teraz zawodniczką BKS Bydgoszcz.
– Przez pewien czas, będąc w Pile, przygotowywałam się do Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio. Marzyłam, żeby móc trenować z najlepszymi na świecie. Wiedziałam, że to jest możliwe, ale muszę pokazać, że stać mnie na bardzo wiele. Kiedy przyjeżdżałam na zawody do Bydgoszczy, spotykałam się z moim wielkim fanem i przyjacielem Andrzejem Boryskinem, który zawsze mi kibicował. Był wielkim miłośnikiem sportu. Bardzo spodobała mi się dobra atmosfera w mieście. W końcu dzięki staraniom całego mojego zespołu poznałam moją ukochaną trenerkę, Iwonę Baumgart. Przeszłam wielotygodniowe testy, aby dostać się do jej zespołu. Ogromnie się cieszę że trafiłam pod jej skrzydła. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę również trenować z mistrzynią olimpijską Igą Baumgart-Witan czy wicemistrzynią Europy Kingą Gacką. W tej historii jest jeszcze coś niespotykanego. W połowie lipca podpisałam kontrakt w klubie, jeszcze tego dnia rozmawiałam z Andrzejem, cieszyliśmy się wspólnie. Nazajutrz dowiedziałam się o jego śmierci. Było tak, jakby czekał, żeby mnie tutaj doprowadzić. Jego pogrzeb odbył się dokładnie o tej samej porze, kiedy miałam zaplanowany start w finale Igrzysk Europejskich Virtus Summer Games w Krakowie, na których zdobyłam mistrzostwo Europy oraz chwilę później kolejne dwa srebrne. medale.
Spełniła pani największe marzenie sportowca i pojechała na igrzyska.
– Wyjazd do Tokio był bardzo męczący. Podróż trwała około 30 godzin. Potem czekał nas jeszcze sześciogodzinny dojazd do Kaminoyamy, gdzie mieliśmy zgrupowanie, trwało ono dwa tygodnie. Ze względu na pandemię koronawirusa i stan wyjątkowy w Japonii byliśmy pozamykani w pokojach. Organizm przeżył szok, ponieważ dzień przed finałem był straszny upał, a następnego dnia lał deszcz i nagle bardzo mocno spadła temperatura. Ostatecznie dobiegłam na piątym miejscu. Startuję też w zawodach pływackich i biegach narciarskich. Zdobyłam w nich kilka medali mistrzostw Polski.
Jakie są pani cele na przyszłość?
– Zrobiłam wszystko, żeby tutaj trenować ze wspaniałymi ludźmi. Chcę się skupić głównie na największych światowych imprezach. Celem jest medal na następnych mistrzostwach Europy, mistrzostwach świata, ogólnoświatowym Grand Prix, jak i na igrzyskach paraolimpijskich w Paryżu. Dlatego przyjechałem trenować pod okiem trenerki Iwony Baumgart.
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!