Kot Brus znów jest w swoim domu, gdzie chętnie odpoczywa w łóżku/Fot. Nadesłane
Koty zawsze spadają na cztery łapy. A Brus po ponad miesięcznej tułaczce wpadł szczęśliwie w ramiona swojego właściciela.
Brus to kot, jakich w bydgoskich domach i na ulicach znajdziemy wiele. Nic dziwnego – to czarny „dachowiec”, którego jako malutkiego kociaka znalazł na ulicy uważny przechodzień. Był 2022 rok, kiedy do Jury zadzwonił jego kolega. – Powiedział, że znalazł 3 kociaki. To było w centrum Bydgoszczy, ja mieszkam niedaleko. Pojechałem tam rowerem i postanowiłem dać dom jednemu z nich. To był mój czarny Brus. Jego rodzeństwo też znalazło kochające rodziny – wspomina właściciel. Od tej pory Brus wiódł szczęśliwe życie w mieszkaniu przy ul. Czartoryskiego. Pomimo że stał się domowym miziakiem, wciąż odczuwał potrzebę wolności i obcowania z naturą. Jego opiekun pozwalał kotu wychodzić na balkon, z którego kociak czmychał na wewnętrzne podwórko. – Wiem że wiele osób ma mi za złe, że nie zamontowałem siatki na balkonie. Ja chciałem dać mu pewną wolność. Ufałem mu, wypuszczałem na wewnętrzny teren z którego zawsze wracał. Mieszkam na pierwszym piętrze i nie sądziłem że kotu może stać się krzywda – tłumaczy opiekun Brusa.
Z balkonu na osiedlowe ulice
6 listopada Brus wybrał się na balkonową przechadzkę, z której nie wrócił. – Wróciłem do mieszkania i Brusa nie było. Szybko się ściemniło, było dość zimno. Zostawiłem otwarty balkon i zacząłem szukać Brusa po okolicy. Kota zawsze szuka się wieczorem i w nocy. Całą noc czuwałem przy otwartym balkonie, ale Brus nie wrócił… – przyznaje ze smutkiem Jura. Wtedy rozpoczęły się rozpaczliwe poszukiwania niespełna dwuletniego kocurka. Opiekun szukał kota na ulicach i w social-mediach. Wizerunek Brusa widniał na plakatach i postach na popularnych bydgoskich grupach na Facebooku. Właściciel wyznaczył nagrodę pieniężną dla znalazcy w wysokości 1000 zł. Bydgoszczanie zaangażowali się w poszukiwania – Miałem bardzo wiele telefonów. Poszukiwania były tym bardziej utrudnione, że kotów podobnych do Brusa jest w Bydgoszczy wiele. Koty reagują inaczej niż psy, nie dają się złapać. To też nie ułatwiało sprawy. Ja co wieczór przechadzałem się po okolicy po zmroku, z latarką. Śmieję się, że sąsiedzi początkowo się mnie bali – no bo co mogli pomyśleć, gdy widzieli gościa, który w środku nocy kręci się po ich podwórku i czegoś szuka? Potem każdy już wiedział, że szukam kota – mówi Jura.
Szczęśliwy finał w piwnicy
Przełom nastąpił we wczesny sobotni poranek. Minęło 33 dni od kiedy Brus zaginął. – Jeszcze spaliśmy z dziewczyną, kiedy zadzwonił jeden pan. Powiedział, że widział dwa dni wcześniej u siebie w piwnicy ślady kota. Podziękowałem mu, ale nie chciałem tam jechać, byłem już zmęczony fałszywymi tropami. Ale na szczęście zadziałała kobieca intuicja mojej dziewczyny. Powiedziała: Jedźmy tam, czuję że go znajdziemy.
Jura z partnerką przybyli na miejsce. Właściciel wpuścił ich do swojej piwnicy. Niczego tam nie znaleźli, jednak zaczęli szukać i nawoływać po piwnicznych korytarzach. Wtedy Jura zauważył cień przebiegającego kota. – Zacząłem wołać Brusa. Nagle wyłonił się. Wtedy wiedziałem, że to mój kot. Przybiegł do mnie miaucząc, zachowywał się jak stęskniony piesek – wspomina właściciel. Brus przypłacił swoją ucieczkę jedynie utratą wagi. Poza tym jego stan był dobry. Właściciel zapowiada, że skończą się samotne przechadzki kota po balkonie. – Zamontuję siatkę na balkonie. A na dłuższe wędrówki będę wybierał się z Brusem, na szelkach będzie bezpieczniejszy – kończy swoją opowieść.
Zapisz się do naszego newslettera!