– Instalacja „Mój brat” była pierwszą, w której próbuję opowiedzieć o śmierci brata. Symbolizuje mebel, na którym go usadzili i torturowali. Kiedy nie chciał zdradzić towarzyszy, zabili go, a ciało rozpuścili w kwasie – opowiada kurdyjski twórca, Baldin Ahmad. Jego brat został zamordowany przez służby Saddama Husajna, dyktatora Iraku.
Odwrócone krzesło, z którego zwisają czerwone nitki wełny, jak spływająca z mebla krew, to jedna z artystycznych instalacji, które możemy oglądać na wystawie „Kurdystan. Oblicza trwania”. Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy urządziło ją w Bydgoskim Centrum Finansowym (dawnej Drukarni) przy ul. Gdańskiej.
– Takiego wydarzenia w Polsce i z całą pewnością w Europie i na świecie nie było. Żeby uzbierać nie tylko wiele nurtów sztuki, z różnych pokoleń i do tego w sposób bardzo przemyślany pokazać ideę, która wyraża się w nazwie tej wystawy. To jest coś wyjątkowego, na skalę Europy i śmiem powiedzieć, całego świata – powiedział Ziyad Raouf, pełnomocnik rządu Kurdystanu w Polsce.
W dniu otwarcia wystawy, w Bydgoskim Centrum Finansowym pojawili się kurdyjscy artyści z całego świata. Opowiadali o swojej niełatwej życiowej drodze. Za chęć tworzenia niejednokrotnie musieli zapłacić emigracją do Europy, USA lub Australii. Wielu z nich już nigdy nie zobaczy historycznego Kurdystanu, który obecnie rozpościera się na terytoriach Iranu, Iraku, Syrii i Turcji.
DNA mojego brata zabalsamowane w krześle
Ich dzieła są związane z tragicznymi, często osobistymi zdarzeniami z życia. Tak jest np. z instalacją „Mój brat”. Jej twórca zgodził się opowiedzieć tragiczną historię swojego brata i wyjawić symbolikę zawartą w swojej pracy. Malarz Baldin Ahmad urodził się w 1954 roku w Sulajmani, irackim Kurdystanie.
– Mój brat urodził się w 1928. Kiedy był młody, był zaangażowany w kurdyjską politykę, po stronie lewicowych aktywistów, w opozycji przeciwko Saddamowi Husajnowi. W 1969 aresztowali go, wzięli do więzienia i nigdy więcej go nie widzieliśmy. Nigdy nawet nie widzieliśmy nawet ciała, nie wydano nam go. Poznaliśmy ludzi, którym udało się przeżyć i opuścić więzienie. Oni opowiedzieli, co tam się stało. Usadzili go na krześle i kazali mówić. Kazali mu wydać swoich towarzyszy. Powiedzieli mu: Jeśli nie zaczniesz mówić, zabijemy cię. To nie będzie lekka i szybka śmierć. Powiedział im: Nie, nie będę mówił. Wtedy wyjęli mu oko. Za jakiś czas ponownie kazali mu zacząć mówić. On powiedział: Dobrze, powiem wam wszystko co wiem. Zebrało się wielu ludzi na stanowiskach, żeby go wysłuchać. Był nawet szef irackich służb specjalnych. Wtedy brat powiedział: Nigdy wam nic nie zdradzę. Wykiwał ich. Wtedy go zamordowali. Jego ciało wrzucili go kwasu, rozpuściło się. Jestem artystą od ponad 50 lat. I przez te lata bałem się stworzyć jakąkolwiek pracę, która opowiadały by tę tragiczną historię mojego brata. Tak było do 2011 roku. Instalacja „Mój brat” była pierwszą. Wykorzystuję w niej cztery elementy, cztery żywioły: ziemię, wodę, ogień i przestrzeń. Dlaczego krzesło? Ono symbolizuje mebel, na którym usadzili mojego brata. Inspirowałem się Egiptem i sposobem pochówku. Kiedy człowiek umiera, balsamują go. Ja tak samo pokryłem to krzesło woskiem ze świecy. Krzesło, na którym umarł mój brat. Tak jak w procesie mumifikowania, balsamuje się ciało, zabalsamowałem krzesło. To DNA mojego brata zamknięte w krześle. Za krzesłem ściana jak w więzieniu – z więziennymi zapiskami, odliczaniem dni. Proszę spojrzeć na moje dłonie. Kiedy to opowiadam, drżę. Wciąż mnie to przeraża. Wyjechałem z Iraku pięć lat później, w 1974.
Przygotowywaliśmy to wydarzenie przez trzy lata
Unikatową na skalę świata wystawę, bydgoszczanie mogą w dużej mierze zawdzięczać dwóm osobom, Ziyadowi Raoufowi oraz dyrektorowi Muzeum Okręgowego, Wacławowi Kuczmie
– Bardzo przypadkowo się zdarzyło, że będąc w Toruniu, zobaczyłem, że jest wystawa Mariny Abramovic. Zajrzałem tam i patrząc na to, co wtedy Wacław robił w Toruniu, pomyślałem o tym, jak w Polsce mówią: Polak potrafi. To myślałem, jeżeli o sztuce kurdyjskiej zrobić coś wielkiego, to jest ten Polak, który potrafi.
Raouf nie ukrywał swojej wdzięczności i radości. Opowiadał, z jakimi przeciwnościami muszą mierzyć się kurdyjscy artyści, jak trudno im pokazać swój dorobek w świecie. – Artystom z Kurdystanu nie jest łatwo przebić się na świecie. Nie jest to łatwe, ponieważ kraje, które dzielą Kurdystan, zawsze starają się w sposób brutalny zwalczać artystów i ludzi kultury. Robili to w ten sposób, ze przywłaszczali sobie dziedzictwo kulturowe i dorobek artystów, nazywając ich iracką sztuką, turecką sztuką czy też irańska sztuką. Kurdystanu nie ma, jest podzielony. Jeżeli oni mieszkają w Iraku, to jest iracka sztuka. Jeżeli oni przebijają się na świecie, to nie było i do tej pory nie jest łatwe. Jestem ogromnie wdzięczny Wacławowi i całemu zespołowi muzeum, który zrobił naprawdę ogromną pracę na najwyższym poziomie. Dziękuję również władzom samorządowym tego województwa. W swoim i w imieniu rządu regionalnego Kurdystanu dziękuję wszystkim sponsorom.
Nie każdy artysta został wpuszczony do Polski
Dyrektor Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, Wacław Kuczma, wyraził swoje rozczarowanie postawą polskich władz. Jak się okazuje, nie każdy gość z krajów bliskiego wschodu jest mile widziany w Polsce. Niektórzy artyści nie mogli osobiście przybyć na bydgoski festiwal i pokazać swojej sztuki. Nie otrzymali odpowiednich wiz. – Przykre jest to, że artyści z Kurdystanu na terenie Iraku z tej pewnej enklawy, gdzie mają jakąś swobodę, czy też artyści z Iranu nie otrzymali wiz od rządu polskiego. To zostało skomentowane, że przedstawili niewiarygodne dokumenty albo że są niegrzeczni. Jeżeli konsul polski wystawia taką opinię, to znaczy że ja jestem niewiarygodny, że wystawa jest niewiarygodna, że Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy jest niewiarygodne.
Zapisz się na nasz newsletter!
Mimo tych utrudnień, w gmachu Bydgoskiego Centrum Finansowego, zaprezentowano prace ponad 40 kurdyjskich artystów. Część z nich to wieloletni emigranci – z Australii, USA i Europy. Inni wciąż mieszkają i tworzą na terenach historycznego Kurdystanu. Prezentowane prace pochodziły z prywatnych zbiorów artystów i z galerii sztuki.
Przyglądając się kurdyjskiej sztuce, musimy pamiętać o cenzurze, z jaką na co dzień mierzą się malarze, rzeźbiarze, fotografowie i filmowcy. Sytuacji nie ułatwia sytuacja geopolityczna, a w szczególności napięte relacje na linii: Turcja – Kurdowie. – Jesteśmy enklawą, otoczoną nieprzyjacielskimi krajami. Nie mogę w swojej sztuce bez konsekwencji wyrażać swój stosunek do tego co się dzieje dzisiaj w Iranie, bo jutro nie będę mógł wyjechać z Iranu. Jadąc do Polski przez Turcję, musiałem bardzo dokładnie pokazać swoje rzeczy. Gdyby na czymkolwiek było napisane słowo „Kurdystan”, miałbym bardzo poważne problemy w Turcji. Nie mówiąc o tym, że nieustannie nas atakują, bombardują, ingerują – opowiadał jeden z zaproszonych artystów.
Artyści podkreślali, że że przedstawicielstwo rządu kurdyjskiego w Polsce różni się od tego typu placówek na świecie. W Polsce przedstawiciele Kurdystanu kładą duży nacisk na propagowanie kultury i sztuki kurdyjskiej. Nie chodzi tylko o politykę i dyplomację. Chcą równie, aby ich dzieła nie były odbierane wyłącznie w kontekście sytuacji i historii Kurdów. Ich rolą jest zwrócenie uwagi na temat człowieczeństwa.
Międzynarodowy Festiwal Sztuki Protonarodów w Bydgoszczy, którego częścią jest ekspozycja kurdyjska, potrwa do 31 marca 2023 roku.