Malarz ubrań. Porzucił studio tatuażu dla aerografu i spełnia marzenia z dzieciństwa

– Tutaj są spodnie z namalowanym kwiatkiem. To były ulubione spodnie jednej pani, zrobiła się na nich plama. Malunek ją zakrył. Zdarza się że przychodzą klienci żeby po prostu ratować ulubione ubrania których nie chcą wyrzucać. Moimi malunkami daję tym ubraniom drugie życie – mówi twórca studia Wicked Brush.

– W 2005 roku wyjechałem do Anglii. Tam miałem studio tatuażu ale zawsze miałem z tyłu głowy aerograf. Od dzieciństwa lubiłem rysować. Tworzenie obrazów na ubraniach to spełnienie moich marzeń – mówi Piotr, twórca studia Wicked Brush, który wrócił po latach do rodzinnej Bydgoszczy.

Swoje marzenia spełnia wspólnie ze swoją partnerką Ewą. Ona pragnęła otworzyć własny sklep z ubraniami, on chciał wyrażać się poprzez własne szkice. Na początku wakacji otworzyli sklep „Z Szafuni Ewuni”. Znajdziemy go na Wzgórzu Wolności przy ul. Karpackiej 31A. Aerograf jest ustawiony w rogu lokalu, tuż przy witrynie. Kiedy Piotr maluje po ubraniach przechodnie zaglądają z zaciekawieniem. Pytają co to za maszyna i co nią robi. Już po wejściu można przekonać się, że aerografem upiększa nie tylko ubrania. Jedną ze ścian sklepu ozdobił kwiatami. W środku jest też ustawiony laptop z nietypową obudową. Piotr namalował na niej motyw z filmu „Gwiezdne Wojny”.

Początki wcale nie były łatwe

Co było najpierw: aerograf czy ubrania? – pytam twórcę Wicked Brush.

– Najpierw był aerograf, potem ubrania. Od 30 lat tatuuję ludzi. W 2005 roku wyjechałem do Anglii. Krótko przed wyjazdem robiłem sobie sam tatuaż. Tam gdzie nie mogłem dosięgnąć ręką, pomagał mi kolega. On malował aerografem maski samochodów. To bardzo mi się spodobało i mnie zaciekawiło – wspomina mój rozmówca.

Przyznaje, że przez długi czas myślał o pracy z aerografem. Za granicą otworzył własne studio tatuażu, jednak w wolnych chwilach rozpoczął przygodę z rozpylaniem farb. Początki wcale nie były łatwe. – Czasy były inne, nie było internetowych filmów i poradników. Jestem więc samoukiem. Popsułem jakieś 15 aerografów i kilka kompresorów. Gdzieś wyczytałem, że te farby nadają się do ubrań. Zacząłem od swoich koszulek. Oczywiście to się spierało. Po dłuższym czasie nauczyłem się techniki, która zabezpiecza malunek na tkaninie, to kwestia podkładu i lakieru. Zacząłem to robić, ludziom się spodobało. Malowałem koszulki, bluzy, różne inne rzeczy. Jak się o tej mojej pracy rozeszły wieści, przychodzili i Polacy i Anglicy. Zamawiali osobiste rzeczy np. z portretem kogoś z rodziny lub ulubionym muzykiem. W międzyczasie tak to się rozwinęło że doszły kaski, samochody, motory – mówi Piotr.

Wspomina jeden z większych projektów. Otrzymał zlecenie wymalowania ściany domu. Stworzył na niej most Brookliński. Zapytał klienta, czy chce mieć efekt wow i kolega budowlaniec wmontował w ścianę halogenowe żarówki. – Imitowały oświetlenie mostu. To było coś. Miałem dużo fajnych zleceń ale jednak to nie było to. Wróciłem do Polski. Jestem z Bydgoszczy i tutaj jest inaczej. Od małego malowałem i rysowałem. Zastanawiałem się, jak można zarobić, wykorzystując talent plastyczny. Zawsze chciałem malować. I robię to – maluję ubrania. – dodaje z uśmiechem.

Daję ubraniom drugie życie

Niektóre z prac Piotra mam okazję obejrzeć na wieszakach. To nowe propozycje które wciąż czekają na nabywcę. Inne realizacje przechowuje w segregatorze. Są w niej zamówienia rodzinne, dla fanów motoryzacji, dziecięce.

To wynik własnej inwencji a może jednak wzory na zamówienie klientów?

– Z tym bywa różnie. Najlepiej pokażę na przykładach. Oczywiście wykonuję portrety. Są też motywy z bajek. O tutaj robiłem znak Harleya, jest orzeł. Tutaj są spodnie z namalowanym kwiatkiem. To były ulubione spodnie jednej pani, zrobiła się na nich plama. Malunek ją zakrył. Zdarza się że przychodzą klienci żeby po prostu ratować ulubione ubrania których nie chcą wyrzucać. Moimi malunkami daję tym ubraniom drugie życie. A tutaj zamówienie pewnego rockmana. Kilka lat temu otrzymał swoją karykaturę i chciał ją na koszulce swojej i kolegów z zespołu.

Piotr pokazuje zdjęcia swoich prac – To jeszcze w Anglii namalowałem w łazience nad wanną wzory dla mojego syna. Jest samochód, który też malowałem jeszcze w Anglii. A tutaj były fluorescencyjne kwiatki, świeciły w ciemności. Na tej koszulce jest rysunek i napis, który miał wyglądać jak namalowany dziecięcą rączką. To zamówienie na pożegnanie nauczycielki z przedszkola. Zdarza się że sam wymyślam wzór na jakimś ubraniu i wtedy jest na sprzedaż. Dziś zacząłem malować dynię na bluzce. Wiadomo, zbliża się Halloween – tłumaczy właściciel Wicked Brush.

Ciekawi mnie, jak wiele czasu zajmuje namalowanie wzoru tak dużego, jak na jednej z wiszących kurtek. Piotr pokrył cały jej tył.

– Sam rysunek zajmuje mi najwyżej 2 godzinki. Najwięcej czasu zajmuje proces przygotowania tkaniny. Nakładam podkład, potem muszę go zaprasować, później tworzę wzór i zabezpieczam lakierem. Zdarza się, że robię sobie szablon, ale to raczej w przypadku portretów. Wolę malować na żywo, z głowy. Najciężej maluje się po czarnych tkaninach. Na nie muszę nałożyć białe tło a potem dopiero tworzę malunek. Cena t-shirtu z malunkiem waha się od 60 do 150 zł – dodaje.

Kolejne realizacje Piotra i nowości dostępne w „Szafuni u Ewuni” można śledzić w social-mediach.

Zapisz się do naszego newslettera!

Udostępnij: Facebook Twitter