– Otworzyliśmy pierwsze w Bydgoszczy muzeum w pełni finansowane z prywatnej kieszeni. Kiedy mówiłem o 30 tys. gości rocznie, patrzono na mnie z ironią. Po kilku latach osiągnęliśmy poziom 50 tys. – mówi Adam Bujny, współwłaściciel Muzeum Mydła i Historii Brudu.
Miłosz Kalaczyński: Bydgoszcz to miasto mydła?
Adam Bujny: – Wielu bydgoszczan nie wie, że nasze miasto słynęło z produkcji dobrego mydła. Szczególnie w dwudziestoleciu międzywojennym było tutaj wiele fabryk środków czystości. Pierwsza polska fabryka Persila powstała w Bydgoszczy. Kiedy otwieraliśmy nasze muzeum, były duże obawy, ponieważ było pierwszym, w pełni finansowanym z prywatnej kieszeni. Czasami spotykałem się z ironią, gdy opowiadałem, że będzie tu przychodzić 30 tys. gości rocznie. Patrzono na mnie z przymrużeniem oka. Po kilku latach osiągnęliśmy poziom 50 tys.
Skąd ten pomysł?
– W 2009 roku na konkursie fotograficznym poznałem Darię Kieraszewicz. Zaprzyjaźniliśmy się, ale nic nie wskazywało, że otworzymy wspólnie muzeum. Ona prowadziła biuro podróży, ja byłem handlowcem w firmie oferującej przewodniki turystyczne. W międzyczasie wraz z kolegami zaczęliśmy wyrabiać rzemieślnicze mydła. Daria szukała atrakcji dla turystów, których oprowadzała po mieście i zaproponowała otwarcie muzeum. Zgodziłem się bez wahania, ponieważ pomysł był niezwykle interesujący.
Jak długo trwały przygotowania?
– Zaczęliśmy od sprawdzenia, czy są podobne muzea na świecie. Wiedzieliśmy, że jest
Muzeum Mydła w Marsylii, ale ma inny charakter. To skład przyfabryczny, więc nasz pomysł można uznać za autorski. Musieliśmy zebrać pieniądze na otwarcie muzeum stacjonarnego. Na początku działała więc Obwoźna Pracownia Mydła, oferująca mobilne warsztaty mydła dla grup. Projekt zresztą funkcjonuje do dziś. Możemy przeprowadzić zajęcia z produkcji mydła w całej Polsce. Daria posiada wiedzę chemiczną, układa najlepszą recepturę na stworzenie mydła. Nie było to łatwe. Spaliliśmy kilka garnków, mieliśmy problem z mieszaniem się kolorów. Nieustannie udoskonalaliśmy proces technologiczny. Kiedy znaleźliśmy siedzibę przy ul. Długiej, sami aranżowaliśmy wystrój. Przy realizacji remontu i koncepcji po-
wstawania sal, pomogła ekipa, która zrozumiała naszą wizję. Po otwarciu, w 2012 roku, spotkaliśmy się z dużym entuzjazmem. Liczba gości przekroczyła nasze oczekiwania.
Osiągnęliście sukces. Jako muzeum prywatne szybko staliście się znaczącą atrakcją naturystycznej mapie miasta. Aż tu nagle przyszła pandemia.
– Bazujemy na grupach szkolnych. Uczniowie przychodzą do nas od kwietnia do czerwca, później we wrześniu. W tym czasie zarabiamy najwięcej i zbieramy finanse na tzw. „niski sezon”, w którym też musimy zapewnić utrzymanie prawie 30 pracowników. Pandemia zaatakowała wiosną 2020, kończyliśmy „niski sezon” i nagle otrzymaliśmy drugi cios – zamknięcie ośrodków kultury i edukacji. Byłem zdesperowany, myślałem o zakończeniu działalności. Wróciliśmy z Darią do pracy na etat. Postanowiliśmy zwiększyć produkcję kosmetyków, ale to nie załatało dziury w budżecie. Otrzymaliśmy pierwszą subwencję z tarczy antycovidowej, co pozwoliło wypłacić pensje pracownikom przez trzy miesiące. Uruchomiliśmy
zrzutkę. Dostaliśmy pomoc od miasta. Nagrywaliśmy z pracownikami filmy edukacyjne dla szkół. Sprzedawaliśmy bilety on-line, które można było wykorzystać po ponownym otwarciu po pandemii. Cała załoga była zaangażowana w tworzenie materiałów do mediów społecznościowych, dzięki którym można było wirtualnie zwiedzać muzeum. Pandemia nas wzmocniła i pokazała, że stanowimy świetny, kreatywny zespół. Ja i Daria fundamentalnie podtrzymujemy nasze filary, całą załogę Muzeum Mydła.
Po lockdownie muzeum zostało otwarte na nowo, w innym wystroju. Co się zmieniło?
– Wszystko. Początkowo chcieliśmy tylko odświeżyć, może coś pomalować. Pojawił się pomysł, żeby zmienić więcej. Wraz z pracownikami zaczęliśmy jeździć do innych muzeów w Polsce, by sprawdzić, co robimy gorzej, a co lepiej. Wykluło się z tego wiele pomysłów. Dużą rolę odegrali nasi współpracownicy. Pomagała nam architekt Kamila Okrutnik, ale prawdziwym skarbem okazał się pan Wojciech, majster od wszystkiego. Sklep ma teraz jasny wystrój, muzeum jest urządzone w ciemniejszej scenerii. Wcześniej było na odwrót. Nowością, o której warto wspomnieć, jest wystawa flakonów po perfumach używanych w PRL-u. Otrzymaliśmy tę kolekcję od pani Grażyny, która jest muzealnikiem z Radomia. Rzadko kto posiada taki zbiór i chce go przekazać. Wystawa stała się bardziej nowoczesna, z większą możliwością interakcji. Posiadamy też specjalne miejsca dla gości, którzy chcą wykonać zdjęcia do mediów społecznościowych.
W muzeum można nie tylko zobaczyć, ale też kupić mydło.
– Od początku sprzedawaliśmy mydełka, które sami produkowaliśmy. W naszej ofercie były też kostki z Francji czy Maroka. Jednak dążyliśmy do tego, by produkty były rzeczywiście z Bydgoszczy. Przyszedł czas na rozszerzenie oferty. Klienci pytali m. in. o pomadki, kremy czy woski. Pięć lat temu postanowiliśmy wystartować z Bydgoską Wytwórnią Mydła. W latach 30. XX wieku funkcjonował lokal pod tą samą nazwą przy ul. Długiej. Postawiliśmy na rzemieślnicze kosmetyki, wykonane z naturalnych składników.
Gdzie powstają wasze produkty?
– Może się wydawać, że ktoś siedzi na zapleczu muzeum i robi sobie kosmetyki. Nic z tych rzeczy. Na Bartodziejach wynajmujemy lokal, w którym mieściła się apteka. Produkcja rozwinęła się. Zatrudniamy technologa oraz osobę czuwającą nad bezpieczeństwem procesu. Mamy kosmetologów, a nasze produkty przechodzą szczegółowe badania. Zachowujemy przy tym naturalny charakter kosmetyków, dbamy o ich jakość z zachowaniem autorskich receptur. Nasze produkty są dostępne w wielu miejscach ceniących naturalny skład. Staliśmy się zespołem oferującym nie tylko kosmetyczne pamiątki z Bydgoszczy, ale dobrej jakości kosmetyki. Pokazujemy przez to przywiązanie do naszego miasta i go promujemy. We wrześniu będziecie świętować swoje dziesiąte urodziny.
Szykujecie coś specjalnego?
– Zaprezentujemy nowe logo. Będzie zdobiło siedzibę i nasze gadżety. Stworzyła je nasza pracownica, Marianna. O konkretnych wydarzeniach w muzeum będziemy informować w czasie wakacji.