Odsłonięcie tablicy prezydenta Leon Barciszewskiego i jego syna Janusza – na zdjęciu Anna Borkowska, wnuczka prezydenta Barciszewskiego / Fot. R. Sawicki/ UMB
Tablica upamiętniająca Leona Barciszewskiego i jego syna Janusza wisi już na fasadzie kamienicy przy ul. Długiej 2. W jej odsłonięciu uczestniczyła jego wnuczka Anna Borkowska.
Prezydent Leon Barciszewski wyjechał z Bydgoszczy po niemieckiej napaści 1 września 1939 roku. Wraz z rodziną dotarł na Kresy, do ówczesnego województwa wołyńskiego. Dowiedziawszy się o pomówieniach, rozgłaszanych przez niemieckich okupantów, o rzekomej defraudacji miejskich pieniędzy przez niego, postanowił wrócić do Bydgoszczy.
– Myślał, że gdy pojawi się w mieście, będzie mógł oczyścić się z zarzutów. Znał Niemców z dobrej strony. Miał nadzieję, że będzie miał uczciwy proces i zostanie uniewinniony. Ale przyjechali po niego, kiedyś tak ich nazwałam – „urodzeni mordercy”. Zginął prezydent, ale i jego syn. Dlaczego to się stało? Janusz miał zaledwie 18 lat. W maju 1939 roku zdał maturę w Państwowym Gimnazjum i Liceum na Placu Wolności. Niemcy ogłosili 11 listopada 1939 roku, że został rozstrzelany prezydent. Według zeznań świadków, którzy przebywali w obozie na Jachcicach, Barciszewskiego zabito go wieczorem,10 listopada. Jego żona otrzymała po wojnie list z Berlina, że to samo zrobiono z jej synem, 15 listopada. Władzy PRL nie zależało na tym, żeby odnaleźć ich szczątki, zresztą ekshumacje w tamtych czasach były robione bardzo niechlujnie – powiedziała Hanna Sowińska, inicjatorka powstania tablicy podczas uroczystości na ul. Długiej.
Fundatorem tablicy jest Instytut Pamięci Narodowej. – Przyszliśmy na tą uroczystości, aby pokazać, jak dla nas ważna jest Bydgoszczy oraz osoby, które budowały tożsamość niepodległościową naszego miasta. Upamiętnimy rodzinę prezydenta Barciszewskiego w miejscu, gdzie zaczęła się ich ostatnia droga – mówił dr Marek Szymaniak, dyrektor oddziału IPN w Gdańsku, podczas uroczystości odsłonięcia, 26 lutego.
Był pogodny i oddany Bydgoszczy
– Nasza mama Danuta Borkowska, córka Leona, miała zaledwie 14 lat, kiedy aresztowano rodzinę. Udało jej się przetrwać. Często w swoich wspomnieniach mówiła o rodzinie z tych szczęśliwych lat przedwojennych. Zawsze mówiła, że tata był bardzo zapracowany, oddany Bydgoszczy, służył miastu. Ale był też po prostu tatą, był uśmiechnięty, był z poczuciem humoru, był pogodny. I na co dzień taty im trochę brakowało, bo Bydgoszcz go wzywała. Opowiadała często o wakacjach, wyjeżdżali do Orłowa, tam spędzili dłuższy czas, a Leon dołączał do nich na kilka dni – wspominała w poniedziałek (26 lutego) Anna Borkowska, wnuczka prezydenta Barciszewskiego.
– Urzędnicy są zarazem sługami społeczeństwa, miasta i państwa. Powołany na pierwszego urzędnika tego miasta, chcę być nie tylko pierwszym w moich prawach, ale w spełnianiu swoich obowiązków. W odniesieniu do wszystkich pracowników moich, nie uważasz siebie za ich pana i pracodawcę. Naszym pracodawcą jest miasto, któremu wspólnie służymy. Pragnę być dla nich zwierzchnikiem sprawiedliwym i wyrozumiałym, ale tylko w ten czas, gdy ze swojej strony spełnię w ten czas wobec tego miasta obowiązki – zacytował Leona Barciszewskiego, zastępca prezydenta Bydgoszczy Łukasz Krupa.
Zebrani goście oddali hołd i złożyli kwiaty pod tablicą. Proboszcz katedry ks. prałat Stanisław Kotowski poświęcił nową pamiątkę po oddanym prezydencie.
Wrócił do Bydgoszczy, aby zginąć za prawdę
Leon Barciszewski urodził się 10 maja 1883 roku we wsi Tulce, w powiecie średzkim, wówczas w zaborze pruskim. Wychowywał się w polskiej, patriotycznej rodzinie. Po powrocie Polski na mapy pomagał w Niemczech Polakom, którzy chcieli przedostać się do ojczyzny. Powołano go na sekretarza Konsulatu Generalnego RP w Berlinie. Marzył jednak o powrocie do Polski. Udało się mu to w 1924 roku, gdy został wybrany na burmistrza Gniezna. W 1932 roku Rada Miasta Bydgoszczy wskazała go na 12-letnią kadencję w roli prezydenta w mieście nad Brdą. W trakcie jego prezydentury miasto szybko się rozwijało. W mieście powstało wiele fabryk, szpitali, mieszkań oraz innych różnych obiektów. Po wybuchu II wojny światowej wraz z rodziną dotarł do ówczesnego województwa wołyńskiego. Postanowił wrócić z rodziną do Bydgoszczy, kiedy dotarły do niego wieści o oskarżeniach Niemców. Zatrzymali się w kamienicy przy Długiej 2. Został aresztowany wraz z synem Januszem i żoną Zofią. W listopadzie 1939 roku Niemcy prawdopodobnie rozstrzelali go oraz syna na terenie obecnej strzelnicy na Jachcicach, gdzie zorganizowali tymczasowy obóz dla polskich patriotów. Szczątków Leona i Janusza Barciszewskich nie odnaleziono do dzisiaj.
Oprócz tablicy, na Wełnianym Rynku znajduje się pomnik prezydenta Barciszewskiego, tablica pamiątkowa w katedrze bydgoskiej oraz symboliczne miejsce spoczynku pomnik na Cmentarzu Bohaterów.
Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!