Ryszard Rybski zmarł 8 czerwca, cztery dni przed swoimi 83. urodzinami. W bokserskim ringu stoczył 436 pojedynków. Przegrał 51, dwa z nich, z dwukrotnym mistrzem olimpijskim, Jerzym Kulejem.
Przez 19 lat walczył w ringu, ogromną większość tego czasu spędził w barwach Zawiszy Bydgoszcz. Ryszard Rybski nie pochodził jednak z naszego miasta
Ryszard Rybski. Góral z urodzenia
Jest góralem z urodzenia, z Rożnowa nad Dunajcem. Miał liczną rodzinę, aż dziesięcioro rodzeństwa. Dziadek emigrował za chlebem do Ameryki. Kiedy się tam dorobił, wrócił w rodzinne strony i wybudował dom w Gierowej, w zakolu Dunajca.
Po wojnie jego rodzina wyjechała do Elbląga. Kiedy spotkaliśmy się kilka lat temu w jego mieszkaniu na Osiedlu Leśnym, opowiadał. – Miałem 12 lat, kiedy zacząłem trenować boks. To najlepszy wiek, bo jak się jest starszym, to się już za dziewczynami ogląda.
Pierwszy sukces odniósł w barwach Startu Elbląg, zdobywając w roku 1957 tytuł mistrza Polski Juniorów. Jednak największe sukcesy odnosił w Zawiszy. Jako żołnierz trafił do wojskowego klubu w Bydgoszczy i pozostał w naszym mieście na stałe.
Rywal Jerzego Kuleja
W latach 60. XX wieku był jednym z najlepszych polskich bokserów w kategorii lekkopółśredniej. Nigdy jednak nie wywalczył w tamtym, „złotym” okresie polskiego pięściarstwa medalu mistrzostw Europy czy igrzysk olimpijskich. Na przeszkodzie w awansie do reprezentacji stawał mu bowiem walczący w tej samej wadze, Jerzy Kulej – dwukrotny mistrz olimpijski z Tokio (1964) i Meksyku (1968). Z Kulejem walczył trzykrotnie, a o zaciętości tych zmagań niech mówią werdykty sędziowskie. Kulej dwukrotnie zwyciężył 2:1, raz padł remis. Rybski dwukrotnie pokonał za to Józefa Grudnia – innego z wielkich asów trenera Feliksa Stamma – mistrza i wicemistrza olimpijskiego. Rybski trenował w kadrze razem z nimi. Biegał po górach. Przez dwa tygodnie pływał dzień w dzień po 30 kilometrów na kajakach. Ciężko pracował jako rywal i sparingpartner w Cetniewie.
Wspominał – Nie byłem przed Tokio gorszy ani od Grudnia, ani od Kuleja. Też bym miał tam medal, ale nie mam żalu. Konkurencja w ekipie Stamma była bardzo mocna. Miał tylu asów, że nie musiał sięgać po innych. Zawsze byłem zadowolony, że moi koledzy nie pojechali na olimpiady na darmo.
Był w latach 60. podporą ligowego zespołu Zawiszy. Zanim jeszcze zbudowano nieistniejącą już dziś halę Astorii, przy ul. Królowej Jadwigi, walki toczył w zajezdni tramwajowej i parowozowni ZNTK (obecnie Pesa) – nie było bowiem odpowiedniej hali w Bydgoszczy, która mogłaby pomieścić wielką rzeszę kibiców boksu.
W 1963 r. zdobył pierwsze miejsce w Mistrzostwach Armii Zaprzyjaźnionych, a w roku 1966 w Budapeszcie był trzeci. W roku 1966 został mistrzem Polski seniorów, w roku 1963 i 1968 miał tytuły wicemistrzowskie. Skończył boksować w 1971 roku. Został potem trenerem w Zawiszy. Wychował wielu świetnych bokserów – Henryka Sakowskiego, Mirosława Kuźmę, Adama Koźlika, Mariusza Kujawę, czy Mirosława Piotrowskiego.
Został pochowany na cmentarzu Nowofarnym przy ul. Artyleryjskiej.