Piotr Licznerski skończył 75 lat i zrobił doktorat. Ze swoich ukochanych kaktusów. Ma ich ponad milion

Piotr Licznerski poświęcił swoje życie hodowli kaktusów. Teraz spełnia się w działalności naukowej /Fot. M. Kalaczyński/ UMB

Piotr Licznerski dokonał niezwykłego czynu. Został najstarszym doktorantem Politechniki Bydgoskiej. Rozprawę doktorską poświęcił swojej życiowej pasji – kaktusom. W swojej kolekcji ma ich ponad milion. Wyhodował też dwie autorskie odmiany: „Brązową Gwiazdę” i „Śnieżnego Piotra”.

Ponad milion kaktusów? To wydaje się niemożliwe, a jednak. Kiedy wszedłem do jednego z wielkich foliowych tuneli, od razu poczułem tropikalny klimat, mimo że na zewnątrz było tylko sześć stopni na plusie. Przed moimi oczami ukazały się niezliczone ilości kaktusów w doniczkach, ustawionych na półkach, w kilku alejkach. Małe, duże, kolorowe, różnokształtne. Ogarnięcie wszystkiego wzrokiem było niemożliwe.

Piotr Licznerski, najstarszy doktorant, ma w swojej kolekcji ponad milion kaktusów z 8 tys. odmian. Trzyma je w trzech tunelach o długości ponad 50 metrów.

Nigdy nie jest za późno

Na uczelnię wrócił kilka lat temu. Najpierw napisał pracę magisterską, a jakże – o kaktusach. Potem przyszedł czas na studia podyplomowe i doktoranckie. We wrześniu został najstarszym doktorantem Politechniki Bydgoskiej. 75-latek obronił pracę pt. „Wpływ promieniowania jonizującego na barwę siewek oraz zmiany biochemiczne i molekularne u wybranych gatunków kaktusów”. 

Dlaczego zrobił sobie 50-letnią przerwę od studiów? Odpowiedź jest prosta – praca. Przez lata był jednym z największych producentów kaktusów w Polsce. Zaopatrywał jedną trzecią kraju. Praktycznie cały czas był przy swoich roślinach. – Zaczynałem od rana, jak mi sił wystarczyło, działałem do zachodu słońca. Gdy zrobiło się ciemno, siadałem do biurka i dalej zagłębiałem się w tematykę kaktusów – opowiada.

W hodowli skupia się na uzyskiwaniu nowych odmian. Dwie autorskie: „Brązowa gwiazda” i „Śnieżny Piotr” otrzymały patenty odmianowe – to oznacza, że zostały wyhodowane przez twórcę.

Zobaczył kaktusy i wrócił do domu z gorączką

Z kaktusami jest związany od ponad 55 lat. Zaczęło się od zbierania w szkole średniej. Zachęcił go kolega. Szybko dołączył do powstałego w 1961 roku Bydgoskiego Klubu Miłośników Kaktusów.

Poznałem prezesa, który często wyjeżdżał za granicę i przywoził nasiona kaktusów. Miał piękną kolekcję w Bydgoszczy, wtedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłem tak dużo gatunków tych roślin. Wywołało to na mnie ogromne wrażenie. Wróciłem do domu z gorączką. Poruszyła mnie ta egzotyka i różnorodność – mówi świeżo upieczony doktorant.

W tym miejscu trzeba dopowiedzieć młodszym czytelnikom, że w latach 60-tych XX wieku kaktusy, takie jakie dzisiaj znamy, praktycznie były niedostępne. W kwiaciarniach sprzedawano głównie sukulenty, które wówczas niesłusznie nazywano „kaktusami”, np.: sansewierię czy agawę.

Hodowla kaktusów w podbydgoskim Jarużynie
Piotr Licznerski dogląda swoje kaktusy / Fot. M.Kalaczyński / UMB

Nie było parapetów na doniczki

Kolejnym impulsem do zorganizowania własnej hodowli była wycieczka z rodzicami do NRD. – Trafiliśmy tam na ówczesną największą kolekcję kaktusów w Europie. Widziałem kilkunastometrowe rośliny sprowadzone z Meksyku w kilku szklarniach. Właściciel hodowli zauważył moje zainteresowanie i podarował mi pierwsze nasiona. To było dokładnie 16 lipca 1966 roku – przytacza z precyzją.

Zajmować się kaktusami na poważnie zaczął jeszcze w Bydgoszczy. Wraz z żoną zamieszkiwali w służbowym mieszkaniu w Młynach Kentzera przy ul. Jagiellońskiej (dzisiaj jest tam Hotel Słoneczny Młyn).

Tam nie było nawet parapetów, na których mógłbym ustawić kaktusy. Zbudowałem oświetloną skrzynię, gdzie umieściłem pudełka z wysiewami. Potem trzymałem je u znajomej w szklarni o powierzchni 6 m kw. W tym czasie po raz pierwszy poczułem się producentem, bo ukorzenione sadzonki sprzedałem w kwiaciarni – opowiada.

Studia rozpoczął przeszło 50 lat temu, jeszcze w bydgoskiej filii Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu. Z tej filii powstał ATR, z którego wywodzi się obecna Politechnika Bydgoska.

Kolekcja kaktusów rozrosła się na tyle, że musiał szukać nowego lokum. Trafił do Jarużyna, gdzie zbudował kotłownię i szklarnie przystosowane do hodowli.

Z Jarużyna do Meksyku

Nie był jeszcze w Ameryce, gdzie kaktusy rosną w naturze. – Mam kolegów, którzy bywają w tych miejscach często. Przywożą stamtąd zdjęcia, swoje relacje, więc jestem na bieżąco z tym, co się tam dzieje. Sieć kaktusiarzy jest dobrze rozwinięta. Mam przyjaciół m. in. na wyspie Nowa Kaledonia czy w Nowej Zelandii.

Jest na emeryturze. Teraz skupia się na działalności naukowej. Nie chce zatrzymywać się na doktoracie. Kiedy spotkałem się z nim, właśnie kończył kolejny artykuł. Nie realizuje już dużych zamówień. Prowadzi sklep internetowy dla pasjonatów kaktusów. Pomaga mu rodzina. W trakcie naszej rozmowy żona szykowała przesyłkę do kolebki kaktusów – Meksyku.

Moje kaktusy są inne niż te rosnące w naturze, ponieważ tworzę nowe odmiany – wyjaśnia.

Po obronie doktoratu nie chce się zatrzymywać. Myśli nawet o habilitacji. Jak mówi: – W Polsce brakuje literatury naukowej o kaktusach. To stosunkowo młoda dziedzina. Niemniej Politechnika Bydgoska ma już całkiem pokaźny dorobek w tej gałęzi naukowej. Na uczelni wydano ponad 20 opracowań naukowych na temat kaktusów. Jesteśmy liderem w kraju pod tym względem. W planach mam wydanie obszernej książki o kaktusach w formie albumowej – dodaje Piotr Licznerski.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter