Przyroda w sercu miasta. „Pod parapetami, dachówkami, w szczelinach za rynną lęgną się ptaki i rodzą się oseski nietoperzy”

Monika Wójcik-Musiał, edukatorka Ogrodu Botanicznego UKW w Bydgoszczy / Fot. Roman Laudański

Ogród Botaniczny UKW ma tylko 2,4 hektara, a można zaobserwować tam aż 70 gatunków ptaków. – W tym roku doszedł nam kolejny! Po raz pierwszy pojawiła się na stawie kokoszka – mówi Monika Wójcik-Musiał, wiceprezeska Towarzystwa Przyrodniczego „Kawka”, ornitolożka, edukatorka Ogrodu Botanicznego UKW w Bydgoszczy

Roman Laudański:- Zatraciliśmy umiejętność nazywania tego, co wokół nas?

Monika Wójcik-Musiał: – Przede wszystkim zatraciliśmy umiejętność zauważania, i nie dotyczy to tylko ptaków, ale całej przyrody. Brakuje nam podstawowej wiedzy na temat ziół, drzew, zwierząt. Tego, co można zerwać i zjeść z „krzaczka”, a czego nie wolno dotykać, a przecież taka znajomość była kiedyś podstawą przeżycia.

– Kiedyś w starszym pokoleniu była jeszcze wiedza chłopska, bo przecież my ze wsi i z ludu. A dziś? Komu taka wiedza potrzebna jest w mieście? Uczą tego w szkołach?

– Dzisiaj coraz mniej czasu spędzamy na łonie natury, życie stało się szybsze, inna wiedza konkuruje z przyrodą i zajmuje nasze umysły. Prowadzę przyrodnicze zajęcia terenowe z grupami, od najmłodszych po seniorów. Z czym najczęściej się spotykam? Ze stwierdzeniem, że albo ludzie nie mają czasu, żeby się zatrzymać i rozejrzeć po otoczeniu, albo że „po co to komu”, że są ciekawsze rzeczy. Stąd, kiedy pytam grupę, czy zauważyli jakieś ptaki w drodze na zajęcia, rzadko słyszę potwierdzające odpowiedzi, a z określeniem gatunku jest już naprawdę ciężko.

– Dlatego idąc na nasze spotkanie czujnie się rozglądałem i zauważyłem może ze trzy ptaki.

– A ciebie zauważyło pewnie ze 30 (śmiech). Ptaki są szybkie, skryte i płochliwe. Często ich nie zobaczymy, ale możemy je usłyszeć. Teraz siedzimy na ławce w botaniku, słyszysz śpiew ptaków, masz świadomość, że nas otaczają, chociaż ich nie widzisz. Trzeba nastawić się na odbieranie przyrody, włączyć więcej zmysłów, skupić się na słuchaniu, na byciu uważnym, ale przede wszystkim trzeba wiedzieć, czego szukać. Wracając do programu nauczania biologii i przyrody, to jest on niestety mało praktyczny pod tym względem i uczeń postawiony w środku lasu raczej niewiele by miał do powiedzenia.

– Może się czepiam przyrody, ale w mieście otaczają nas głównie domy i bloki.

– W Bydgoszczy jest stosunkowo dużo terenów zielonych. Owszem, teren jest mocno zurbanizowany, ale zapominamy, że budynki to nie tylko ludzkie schronienia. Pod parapetami, dachówkami, w szczelinach za rurą spustową lęgną się przecież ptaki i rodzą oseski nietoperzy. Zapominamy albo nie wiemy. Zauważ, że z jakiegoś powodu wiedza ta nie jest już przekazywana z pokolenia na pokolenie. To skąd mamy wiedzieć, jak nazywają się drzewa, kwiaty czy ptaki? I czy chcemy to jeszcze wiedzieć?

– Rozpoznałbym pewnie kilka gatunków ptaków w botaniku, a ty?

– Ja rozpoznałabym wszystkie (uśmiech). W uniwersyteckim Ogrodzie Botanicznym, na niewielkiej powierzchni 2,4 hektara, można zaobserwować aż 70 gatunków ptaków. A w tym roku doszedł nam kolejny! Po raz pierwszy pojawił się na stawie, przy którym teraz siedzimy – kokoszka. Założyła gniazdo, złożyła jajka, wykluło się z nich pięć piskląt. Prawdopodobnie dlatego, że z powodu prac rewitalizacyjnych botanik został udostępniony spacerowiczom dużo później, było w nim ciszej i spokojniej, a kokoszki wybierają ustronne miejsca na zbiornikach wodnych.

W ogrodzie można zobaczyć zniczka, strzyżyka czy najmniejszego europejskiego ptaka – mysikrólika. A przecież nie tylko tutaj, bo te ptaki można spotkać na naszych osiedlach. Wszystkich gatunków ptaków na całym świecie jest blisko 11 tysięcy!

– A w Polsce?

– Według ubiegłorocznych danych było ich 473.

– Chyba trochę cię te ptaki kręcą. Masz na sobie naszyjnik z ptasią sylwetką.

– …to kruk…

– Kolczyki w kształcie ptasich piór. Tatuaż…

-…z żurawiem, a zegarek z czaplą siwą, a w plecaku aparat fotograficzny, bo przecież zawsze może zdarzyć się okazja do zrobienia ciekawego zdjęcia. To elementy uzewnętrzniające moją miłość do ptaków.

– Jak ona się zaczęła?

– Moje panieńskie nazwisko, Wójcik, to również nazwa pięknie śpiewającego ptaka występującego w Polsce. Lubi przysiadać na robiniach akacjowych i w Bydgoszczy można go zobaczyć. Z takim nazwiskiem byłam skazana na ornitologię! (śmiech) Chodziłam po osiedlach, wypatrywałam ich. Cieszę się, że miłość do ptaków mogłam połączyć z wykształceniem i wykonywaną pracą.

– Gdzie szukałaś informacji? W książkowym atlasie czy w internecie?

– Jestem z pokolenia pośredniego pomiędzy papierowym atlasem a internetem. 25 lat temu chodziłam do biblioteki, teraz szukam informacji głównie w internecie, ale posiadam (i rozbudowuję) dużą kolekcję książek traktujących o przyrodzie. Od zawsze podobały mi się jerzyki, ptaki często mylone z jaskółkami, które można usłyszeć w ciepłe letnie wieczory; chyba dlatego kojarzą mi się z wakacjami. Teraz jerzyki prowadzą lęgi, karmią pisklęta. Wcześnie rano lub wieczorem można je obserwować, jak latają całymi stadami przy budynkach. Jerzyki to ptaki spędzające większość życia w locie. W locie jedzą, piją, kopulują i odpoczywają. Do Polski przylatują z południowej i środkowej Afryki, żeby w naszych budynkach przeprowadzić lęgi. Bardzo pożyteczny ptak, ponieważ pokarm dla piskląt stanowią owady, w tym komary, które jerzyk zbija sobie w kulkę przechowywaną w gardle. Również ziarnojady łapią owady, ponieważ to wysokobiałkowy i bardzo odżywczy pokarm.

Monika Wójcik-Musiał, edukatorka Ogrodu Botanicznego UKW w Bydgoszczy Fot. Roman Laudański

– Czy coś się zmienia w otaczającej nas ptasiej rzeczywistości?

– Dziś dużo częściej na naszych bydgoskich osiedlach latają chociażby mewy srebrzyste, które bardzo głośno komunikują się, ponieważ na przełomie czerwca i lipca ich młode opuszczają gniazda. Gniazdują na płaskich dachach.

– Wcześniej ich ani nie widziałem, ani nie słyszałem. Były, owszem, ale nad morzem.

– Teraz jest ich więcej w miastach, bo przyczyną jest choćby łatwiejsza dostępność pokarmu. W mieście jest dużo odpadków, a to ptaki wszystkożerne.

– Ale czapla siwa czy kormoran na Brdzie?

(W tym momencie naszej rozmowy kot zbliża się do pobliskiego krzaku, na którym urzędują sikorki. Monika udziela mu ustnego napomnienia: „Nie łap ptaków!”).

– Na Brdzie w ostatnim czasie możemy zaobserwować nawet czaplę białą!

(Kot nie zareagował na prośby, dlatego Monika wstaje, by go przepłoszyć).

– To sikorki bogatki, popatrz, jak ostrzegają się przed niebezpieczeństwem. Nie gniazdują tu, bo to są dziuplaki. Gniazdują w dziupli, budce lęgowej czy w szczelince, a tu mogą być tegoroczne podloty bogatek, które opuściły już gniazdo i są pilnowane przez rodziców.

– Fenomenem było dla mnie zainteresowanie rodziną łabędzi gniazdujących w sąsiedztwie Młynów Rothera na Wyspie Młyńskiej. Podglądano je przez kamerę, a liczba obserwujących rosła. Może z naszą fascynacją przyrodniczą nie jest jeszcze tak źle?

– Niektóre gatunki w łatwiejszy sposób przystosowują się do warunków miejskich, są bardziej plastyczne. Ta rodzina łabędzi wzbudziła wyjątkowo duże zainteresowanie, ale chyba ze względu na bliskość gniazda. Łabędzie od lat gniazdują w centrum miasta, a ludzie dopiero teraz je zauważyli!

(Monika: – O, popatrz na sikorę nad naszymi głowami. Ma coś dobrego w dziobie, a mógłbyś jej nie zauważyć!)

– Dopiero kiedy odgrodzono łabędzie, zainstalowano kamery, to ludzie się tym zainteresowali, jakby to było coś niezwykłego. Owszem, miejsce było niebezpieczne dla ptaków, zbyt łatwo dostępne, ale to nie było nic, czego od lat nie moglibyśmy zaobserwować w mieście.

– To może podpowiedź dla waszego ogrodu botanicznego? Udostępnić podobne obserwacje w internecie?

– Kiedy zakładamy budki dla ptaków i zbieramy dane, to staramy się również instalować tam kamerki, tylko czy naprawdę ich potrzebujemy? Dużo można dostrzec gołym okiem. Wystarczy przespacerować się brzegiem Brdy. Pojechać do parku nad Kanałem Bydgoskim. Tam jest bogactwo fauny i flory. Tam można spotkać ptaka, którego wielu uważa za klejnot, czyli zimorodka. Wybierzmy się do Brdyujścia, Łęgnowa, nad zbiornikami jest bardzo duża różnorodność gatunkowa.

– A tobie zdarza się wyruszać nad wodę, do lasu „na ptaszki”?

– Większość życia spędzam w szuwarach, w lesie, na polu i łące obserwując ptaki i zbierając materiały do badań. Robię zdjęcia, bo bardzo lubię wykorzystywać podczas zajęć własne materiały. Dwa lata temu zdjęcia moich ptaków można było zobaczyć na wystawie przy ulicy Mostowej. Bardzo dużo serca włożyłam w podpisy pod zdjęciami opowiadające o okolicznościach, w jakich powstały oraz o życiu tych ptaków.

– Przepraszam, że ci przerywam, ale popatrz jak blisko podleciała do nas ta sikora.

– Zeskubuje larwy z liści. O, popatrz jak ciągnie, pewnie jakiegoś pajączka. Jest śliczna.

– No śliczna, ale za chwilę narobi mi na głowę.

– Niezłośliwie. Jakoś musi pozbyć się balastu. Ptaki muszą to robić na bieżąco. No jakby ci się latało z takim ciężarem?! (śmiech).

– Czasem jako towarzystwo musicie interweniować w drastycznych przypadkach?

– Prowadzę Towarzystwo Przyrodnicze „Kawka” zajmujące się ochroną ptaków i nietoperzy w mieście. Interweniujemy, kiedy dostajemy wiadomość o zagrożeniu życia ptaków w szczelinach i stropodachach podczas remontów. Warto walczyć o ptasie siedliska. Lubimy słuchać śpiewu ptaków, one nas fascynują, są naszym odwiecznym marzeniem o samodzielnym lataniu. Lubimy je oglądać, a niekoniecznie chcemy im pomagać. Jeżeli nie będziemy chronić ptasich siedlisk czy tworzyć im siedlisk zastępczych, miejsc do rozrodu, to nie będziemy mogli czerpać przyjemności z ich śpiewu. Nie pomogą nam w walce z owadami, które nas gryzą. Sama obserwacja i podziwianie nie wystarczy, żeby ptaki przetrwały. Trzeba jeszcze coś dać z siebie.

Monika Wójcik-Musiał, edukatorka Ogrodu Botanicznego UKW w Bydgoszczy Fot. Roman Laudański

– Masz słabość do jakiegoś konkretnego gatunku?

– Moje serce zdobyły pustułki, nasze małe sokoły, które są także „budynkowcami”, często zakładają gniazda na parapetach. Piękne. Teraz młode pustułki opuszczają gniazda, dlatego objeżdżam ich stanowiska w naszym województwie. Sprawdzam, ile młodych zostało odchowanych. Ostatnio byłam w Solcu Kujawskim oraz w Grudziądzu (Monika pokazuje zdjęcia młodych pustułek). Mam kilkadziesiąt wybranych stanowisk, które co roku kontroluję. Wiem, kiedy dorosłe ptaki przylatują, ile w danym roku jest młodych. To dla mnie bardzo emocjonujące obserwacje. No i oczywiście kawki, ptaki z nazwy i z logo naszego towarzystwa.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter