Rowerowa Stolica Polski. Przejechał Amerykę na rowerze. W Bydgoszczy opowiedział o swojej przygodzie

Krzysztof Fechner podczas Race Across America / Fot. Krzysztof Fechner/Facebook

Krzysztof Fechner potrzebował 11 dni i osiem godzin, aby pokonać 4884 km z Los Angeles do Waszyngtonu. – Po wyścigu byłem zdewastowany, ledwo co żyłem. Miałem nawet takim moment, kiedy nie wiedziałem gdzie jestem i co robię – opowiada człowiek, który ukończył Race Across America.

Morderczy dystans pokonał w drugiej połowie czerwca. Jako drugi Polak w historii wystartował w najtrudniejszym na świecie wyścigu ultrakolarskim Race Across America. Zdobywał kilometry dla swojego miasta i zakładu pracy w aplikacji Aktywne Miasta walcząc dla swej Zielonej Góry o miano Rowerowej Stolicy Polski. Na co dzień Krzysztof Fechner jest kierowcą Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Zielonej Górze.

Podczas całego wyścigu, każdego dnia, spędzał na rowerowym siodełku po 22 godziny. Na przejechanie trasy z Los Angeles do Waszyngtonu miał 12 dni. – Codziennie musiałem pokonać odcinek ponad 400 kilometrów, aby dotrzeć na czas do mety. W ciągu dnia spałem po półtorej godziny, w niektóre dni nie spałem w ogóle – wyjaśnia ultrakolarz.

W czwartek, 6 lipca, był gościem honorowym podczas podsumowania rywalizacji w Rowerowej Stolicy Polski. W bydgoskim Teatrze Kameralnym podzielił się z publicznością swoimi wrażeniami.

Największym problemem dla mnie był brak snu. Od czwartego dnia zacząłem to mocno odczuwać. Raz nawet przysypałem na zjeździe – mówi.

W takich sytuacja trzeba ściągnąć zawodnika i pozwolić mu zasnąć na 15-20 minut – opowiada Joanna Balawajder, która była w teamie Fechnera podczas zmagań w Ameryce. – Na każdym postoju musieliśmy poganiać Krzysztofa, żeby wracał na trasę.

Przez pierwsze trzy dni cały czas wymiotowałem. Nie byłem przystosowany do amerykańskiego jedzenia i klimatu. Doszliśmy w końcu do wniosku, że szkodzą mi tamtejsze nutridrinki – powiedział Fechner.

Upały wypalały gardło

Przemierzając drogę z zachodu na wschód Stanów Zjednoczonych, znajdował się w różnych terenach. Był w górach, na pustyniach i płaskich bezkresach. Zdarzały się długie proste po nawet 300 km, gdzie krajobraz był wciąż taki sam. Napotkał niezliczoną liczbę podjazdów i zjazdów. Temperatura dochodziła nawet do 50 stopni, były też gradobicia. – Były takie upały, że jak wdychałem powietrze, to czułem jakby gardło mi wypalało.

Taki wyczyn jest wyzwaniem nie tylko dla ciała, ale i umysłu – Na 30 startujących, wyścig ukończyło 17. Były tam legendy kolarstwa długodystansowego. Czułem, że do nich nie pasuję – przyznaje ze skromnością. – Po wyścigu byłem zdewastowany, ledwo co żyłem. Miałem nawet takim moment, kiedy przejechałem ponad 4 tys. kilometrów i nie wiedziałem, gdzie jestem i co robię. Siedziałem z moim supportem i pytałem się, czemu ja muszę jechać. Oni mi wyjaśnili, że trwa wyścig i mam jeszcze do przejechania 700 km.

Dlaczego startuje w takich ultrawyścigach?

Mój syn zachorował na cukrzycę. Miałem przez to duży stres. Chciałem się jakoś pozbyć tego uczucia, więc wsiadłem na rower. Tak go polubiłem, że przez kilka lat przejechałem 27 ultramaratonów. Gdy pokonałem Polskę dookoła, odezwali się do mnie organizatorzy z Ameryki. Dowiedziałem się, że wpisowe wynosi 4 tys. dolarów. Przeliczyłem, że ze wszystkim wyjdzie z 200 tys. zł za udział i wyjazd. Pomyślałem, skąd ja, kierowca autobusu MZK ma wziąć takie pieniądze? Zacząłem chodzić od drzwi do drzwi po urzędach, firmach i innych instytucjach. Spotykałem tam wiele osób, które mi pomogły. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wsparli w tej inicjatywie.

Po rekord Guinnessa

Jego kilometry w Stanach Zjednoczonych zasiliły konto Zielonej Góry w aplikacji Aktywne Miasta podczas czerwcowej rywalizacji. Łącznie przejechał w czerwcu 5880 km, ustępując zielonogórzance Bogusławie Mogielnickiej (7172 km), która okazała się najlepsza wśród kobiet w całej Polsce.

Podczas przyszłorocznej rywalizacji w Rowerowej Stolicy Polski chciałbym przejechać przynajmniej 10 tys. kilometrów, byłby to rekord Polski. Marzy mi się również pokonanie rekordu Guinnessa w jeździe na rowerze w ciągu miesiąca, to ponad 12 tys. kilometrów – dodał.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter