Grzegorz Gadaliński ze Śluzy Miejskiej: Do Bydgoszczy przypływają turyści nawet z Korei. Witałem też Jerzego Gruzę

Grzegorz Gadaliński i jego Śluza Miejska / Fot. B.Witkowski/UMB

– Ta praca to rodzinna tradycja. Śluzę na Brdyujściu widziałem z okien rodzinnego domu. Mój tata Władysław pracował między innymi właśnie na niej – mówi Grzegorz Gadaliński, operator Śluzy Miejskiej w Bydgoszczy.

To rodzinna tradycja. Śluzę na Brdyujściu widziałem z okien rodzinnego domu. Mój tata Władysław pracował między innymi właśnie na niej – mówi o swojej pracy Grzegorz Gadaliński. –  Kiedyś było więcej śluzowań. Za czasów mojego taty przypływało dużo barek z kruszywem, zbożem, węglem, paliwem, a nawet z samochodami do pobliskiego Polmozbytu. Przychodziłem do niego jako dziecko obserwować jego pracę. Pamiętam jeszcze jak pływał słynny statek wycieczkowy M/S „Ondyna” – dodaje.

Śluza Miejska jest dobrze widoczna z mostów Solidarności. Pierwszy tego typu obiekt powstał w tym miejscu, gdy otwarto w 1774 roku Kanał Bydgoski, w celu umożliwienia żegludze pokonywania różnic poziomu wody. Był wielokrotnie przebudowywany i remontowany, ponieważ wykonano go z nietrwałego drewna. W 1884 oddano do użytku pierwszą, murowaną śluzę, w kształcie trapezu. 30 lat później ją zasypano. Jednak po blisko stu latach – w 2014 roku – ponownie wyeksponowano jej ściany i komorę podczas przebudowy bulwarów nad Brdą. Widać jej zarys, a swój wodny żywot zakończyła, gdy obok zbudowano w 1915 roku nową konstrukcję. Śluza miejska przetrwała do dzisiaj i obsługuje ją między innymi Grzegorz Gadaliński.

Gadaliński: Ta praca nie nudzi

Pracę na obiektach hydrotechnicznych w Bydgoszczy rozpocząłem w 1997 roku, na zabytkowej śluzie Brdyujście. Podobnie jak mój tata przechodziłem też na Jaz Farny, potem trafiłem tutaj. W tym miejscu pracuję najdłużej – opowiada.

Przechodniom przy Śluzie Miejskiej może się wydać, że jest to nudna praca. Oprócz „Słoneczników” nie przepływa tam zbyt dużo jednostek. – Absolutnie tak nie uważam. Nie nudzi mnie ta praca, a wręcz ją uwielbiam.  Hydrotechnika jest moją pasją od dziecka. To bardzo odpowiedzialny zawód, gdyż zdarza się, że trzeba instruować kajakarzy, jak mają zachować się podczas śluzowania. Z ciekawości podpływają pod wrota klapowe, które mogą być bardzo niebezpieczne. Nie czekam tylko na statki czy żaglówki. Zajmuję się też konserwowaniem m.in. czyszczeniem napływów i malowaniem. Czuwamy tutaj, dzięki temu mogę się pochwalić, że nie mamy zbyt wielu awarii. Cenię sobie w tej pracy kontakt z wodą, naturą i przede wszystkim z śluzowanymi ludźmi – wyjaśnia operator.

Często to on jest jedną z pierwszych osób pozdrawiających turystów wpływających do naszego miasta. – Obserwuję, że Bydgoszcz wychodzi z takiego regresu turystycznego. Przepływa tutaj coraz więcej żaglówek i kajaków. Brda ściąga ludzi z różnych miejsc. Przez Kanał Bydgoski przypływają ludzie z Gorzowa, Poznania czy nawet Berlina. Jeszcze na śluzie Czersko Polskie obsługiwałem Koreańczyka, płynął do Gdańska. Raz był tutaj reżyser Jerzy Gruza. Zdziwił się, że go poznałem mimo ubranej czapki. Porozmawialiśmy trochę o jego twórczości – wspomina.

Cieszę się, że w naszym mieście jest coraz więcej atrakcji związanych z wodą. Mamy Młyny Rothera, a w niej piękną wystawę „Węzły”, pokazującą też wodniacką historię Bydgoszczy. Dzisiaj przypłynęli do mnie na jachcie motorowym turyści z Bielska-Białej. Gorąco poleciłem im tę wystawę. Dodam jeszcze, że przyjeżdża tutaj dużo osób z Warszawy na pomiary obiektów hydrotechnicznych. W skali kraju najbardziej zachwyceni są naszym węzłem wodnym i wrocławskim – dodaje.

Śluzowanie – miejska atrakcja

Samo śluzowanie jest efektowne i to atrakcja m. in. dla pasażerów „Słonecznika”, pływającego na Linii Staromiejskiej. Po wpłynięciu statku do komory, operator za pomocą pulpitu sterowniczego zamyka wrota śluzy i zasuwy. Z kanału obiegowego wpuszczana jest woda do komory. W ciągu kilku minut jej stan wraz z statkiem podnosi się o około 3 metry.

Śluza Miejska jest czynna w sezonie od godz. 7 do 19. Można się również śluzować na wcześniejsze zamówienie w innych godzinach. Przepłynięcie przez nią kajakiem kosztuje 4,70 zł. Ale można go również przenieść, korzystając z przejścia obok Przystani Bydgoszcz lub przy samej śluzie. – W nocy bardzo rzadko zdarzają się śluzowania. Ale miałem raz zaszczyt obsługiwać parę młodą, która o północy przepływała po naszej rzece – dopowiada pan Grzegorz.

Kanał Bydgoski i Brda są częścią międzynarodowej drogi wodnej E70. Prowadzi ona z Antwerpii w Belgii aż do litewskiej Kłajpedy.

Zapisz się do newslettera Bydgoszcz Informuje!

Udostępnij: Facebook Twitter