Okolice Kanału Bydgoskiego rozkwitają, jest tutaj coraz więcej spacerowiczów i rowerzystów. To prawdziwe miejsce spotkań, choćby dla osób starszych – mówi Tomasz Izajasz.
Remigiusz Jaskot: Po co panu te wiadra z farbą?
Tomasz Izajasz, kustosz Muzeum Kanału Bydgoskiego: – Dziś maluję salę w muzeum. Przygotowujemy wystawę Dawida Kilona o bydgoskich ptakach.
Kierujący miejską instytucją kultury przywozi farbę własnym samochodem, bierze do ręki wałek i maluje?
– Potrafię, więc maluję. Nie mamy pracownika technicznego, a zlecenie prac profesjonalistom pochłonęłoby większość pieniędzy na wystawę. Mamy na nią 3 tys. zł plus 1 tys. na prawa autorskie. Gdyby nie to, że są wakacje, pomogliby mi uczniowie z III LO. A tak, malowanie zajmie mi maksymalnie 6 godzin. Przy okazji wyczyszczę umysł.
Nauczyciel, kustosz muzeum, przewodnik, autor książek, popularyzator historii, animator kultury, budowlaniec. Ile wcieleń ma Tomasz Izajasz?
– Ostatnio się ograniczyłem! Kiedy muzeum działało w poprzedniej siedzibie, odpowiadałem też za promocję i administrację. Musiałem nauczyć się robienia stron internetowych, czy podstaw tworzenia grafik. Teraz, w zrewitalizowanym budynku przy ul. Staroszkolnej, tworzymy mały, kilkuosobowy zespół. Dzięki każdemu z osobna muzeum świetnie działa. A reszta moich wcieleń… W III LO uczę historii, wiedzy o społeczeństwie i podstaw dyplomacji. Jestem przewodnikiem turystyki kajakowej i rowerowej. Organizuję wycieczki w Tatry, bo góry to również moja pasja. Jestem też mężem i ojcem dwóch córek.
Kolekcjonuje pan pamiątki związane z Kanałem. Ucieszyło pana wznowienie albumu „Pozdrowienia znad Kanału Bydgoskiego”?
– Tak, a teraz wychodzi kolejny – „Pozdrowienia znad rzeki Brdy”. Wraz z Anną Perlik-Piątkowską przez pocztówki i zdjęcia opowiadamy, jak wyglądało życie bydgoszczan. Albumy są wielowątkowe, ale głównie chodzi o ukazywanie codzienności i czasu poza pracą np. ulubionych miejsc spacerów dawnych mieszkańców naszego miasta. Pokazujemy też, jak wyglądała zielona Bydgoszczy, żeby powoli do niej wracać.
Jakie jest pana pierwsze wspomnienie związane z Kanałem?
– Jestem bydgoszczaninem z wyboru, a nie z urodzenia. Pierwszy raz byłem nad Kanałem 15 lat temu, kiedy szedłem na rozmowę kwalifikacyjną w pobliskiej szkole. Teren był zaniedbany. Wiemy, że to miejsce niełatwe pod względem społecznym. Zmieniło się dzięki wielkiej energii społeczników. Mamy tu wiele osób robiących sporo, aby mieszkać w okolicy, która się zmienia na lepsze.
Okolice Kanału to jedno z najważniejszych miejsc na mapie zwycięskich projektów Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego.
– Dotyczy to zarówno infrastruktury, jak i imprez, choćby koncertów. Mocno angażują się wszystkie rady osiedli – Okole, Miedzyń-Prądy i Wilczak-Jary. Społecznicy inicjują i lobbują, by okolica się zmieniała.
Nad Kanałem jest coraz więcej spacerowiczów i rowerzystów. To prawdziwe miejsce spotkań, choćby dla osób starszych. Okolice Kanału rozkwitają. Niedawno prowadziłem spacer w ramach projektu „Zostań turystą w swoim mieście” z BBO. Organizator zapowiadał 30 osób. Okazało się, że przyszło ponad 100. Dziś woda, w tym Kanał, to coś, czym miasto się chwali i promuje.
W nowej siedzibie Muzeum funkcjonuje od roku. Największy hit to bezpłatna wypożyczalnia kajaków.
– W słoneczne weekendy, przez cały dzień, wszystkie kajaki są wykorzystywane. W ciągu roku muzeum zwiedziło ponad 13 tysięcy osób, z czego większość przez ostatnie dwa miesiące. Powoli do świadomości mieszkańców dociera, że istniejemy. Jesteśmy bardzo elastyczni. Nauczyciele, którzy przychodzą do nas z uczniami są zaskoczeni, że mówimy nie tylko o historii. Można u nas posłuchać rekonstruktorów historycznych, postrzelać z historycznego łuku, spróbować swoich sił na warsztatach kaletnictwa, czy garncarstwa. Mocno stawiamy też na wątki ekologiczne. Ostatnia nowość sadzonki w doniczkach z materiałów z recyklingu. Dwa, trzy razy w roku z kajaków sprzątamy Kanał.