Festiwal Wisły / Fot. R.Sawicki/UMB
W miniony weekend Bydgoszcz i bydgoszczanie pokazali, że mieszkają w mieście położonym nad dwoma rzekami, w którym muzyka rozbrzmiewa na każdym kroku i każdego dnia. Można się było świetnie bawić – dzięki wodzie i muzyce.
Każdy z nas pewnie kiedyś słyszał to określenie: „W Bydgoszczy nic się nie dzieje”. Jedni pokiwają głowy ze zrozumieniem, inni skwitują je wzruszeniem ramion. Mnie to zdanie denerwuje – jak wszystko, co podszyte jest niewiedzą.
Bo w Bydgoszczy dzieje się naprawdę wiele. Mój weekend był dzięki temu, że „się dzieje” przepełniony spotkaniami z niezwykłymi ludźmi nad piękną rzeką, słuchaniem inspirujących wykładów, przeżywaniem muzycznych koncertów z bardzo różną muzyką. Uwaga – wszystko za darmo. Kosztowały tylko bilety komunikacji publicznej i paliwo – na dojazdy.
Piątek – to Festiwal Wisły w Starym Fordonie. Od Piotra Weckwertha, niestrudzonego badacza ciekawostek z bydgoskich osiedli, dowiedziałem się niedawno, że Bydgoszcz położona jest na obu stronach Wisły. Nie tylko tej, fordońskiej. Skrawek terenu po stronie Strzyżawy także znajduje się w granicach naszego miasta. Wisła więc przepływa przez Bydgoszcz. Miasto dwóch rzek zasłużyło na swoją nazwę dzięki dwudniowemu Festiwalowi Wisły. Gitarowy koncert na nowym nabrzeżu w Starym Fordonie – z dala od zgiełku, nad rzeką, przy pięknej, już nie tak upalnej pogodzie. Wokół zasłuchani ludzie a w jednej z łodzi wiślani bardowie z gitarami: Jacek Baszczyński i Jacek Słupkowski. Trochę znanych przebojów, trochę szant, wspaniały klimat.
W piątkowy wieczór czas jeszcze na fordońską historię. O 21. Damian Amon Rączka rozpoczął półtoragodzinny wykład o dziejach żydowskiej społeczności w Fordonie i Bydgoszczy. Kto go zna, wie, że 90 minut minęło jak z bicza trzasnął. Żadnej nudy. W synagodze komplet uczestników – są także zasłuchani goście, którzy przypłynęli swoimi drewnianymi łodziami na Festiwal Wisły.
Sobota – drugi dzień weekendu. Już zdecydowanie pod znakiem muzyki, choć i wody nie zabrakło. Szum fontanny Potop to miłe tło sobotnich koncertów w parku Kazimierza Wielkiego. Szymon Jachimek poprowadził żartobliwą konferansjerkę. „Piosenka jest dobra na wszystko” – nikt ze słuchaczy Fontanny Muzyki nie miał wątpliwości, że tak właśnie jest. A potem wystarczył krótki spacer ul. Gimnazjalną i Libelta do Filharmonii Pomorskiej na drugą odsłonę plenerowego koncertu pod gwiazdami. Tym razem barokowy Haendel. Trudna muzyka? Chyba nie tak bardzo, skoro na pl. Krzysztofa Pendereckiego przed filharmonią i wokół zgromadziło się ze dwa tysiące ludzi.
Niedziela – najpierw na dobry początek żużlowcy Abramczyk Polonii mają świetny start w meczu z Landshut – to w telewizji. Weekendowe popołudnie na żywo zaczyna się w Ostromecku. W podmiejskim autobusie linii 40 kilka osób. W Pałacu Nowym w Ostromecku koncertuje Krzysztof Herdzin – jazzowe inspiracje Paderewskim zaczyna od walca minutowego Chopina – także oczywiście na jazzowo. Na koniec wybitny muzyk z Bydgoszczy sam prosi o inne tytuły i improwizuje m.in. na temat Sonaty Księżycowej Beethovena. Koncert „kończy” malutka córeczka artysty, która już się zniecierpliwiła czekaniem na tatę i podeszła po prostu do fortepianu.
Szybka przesiadka w auto i jazda do centrum, bo o 19. zaczyna swój recital Zbigniew Zamachowski (na zdjęciu). Przymusowa przeprowadzka Rzeki Muzyki na Wyspę Młyńską okazała się bardzo dobrym pomysłem. A sam Zamachowski, świetny gawędziarz, utalentowany wokalista i jak się okazało – także multiinstrumentalista. Warto było jechać z Ostromecka do centrum a potem wracać do domu, do Fordonu.
Dzieje się w Bydgoszczy – naprawdę.