Izabela, Bożena i Irmina są od lat znane bywalcom bydgoskich siłowni. O swojej przemianie – duchowej i fizycznej opowiedziały w czasie spotkania z seniorami, które odbyło się w ramach XV Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości.
O tym, że swoje marzenia można spełniać bez względu na wiek, opowiedziały trzy wyjątkowe bohaterki: Bożena Banaś, Irmina Ziółkowska i Iza Piórkowska-Jasina. Łączy je przyjaźń, podobny wiek i miłość do sportu, którą przekuły w nowy zawód. Chociaż historie i droga do kariery były odmienne, połączył je wspólny mianownik: odwaga, spontaniczność i gotowość do podejmowania nowych wyzwań.
Życie mi się zawaliło
– To wszystko zaczęło się ode mnie, 12 lat temu. Wtedy życie mi się zawaliło. Byłam w wieku przedemerytalnym, załapałam się na zasiłek. Miałam w sobie jeszcze sporo energii, chciałam coś robić. Nie chciałam wracać do pracy, którą wcześniej wykonywałam – być księgową, pracować w kadrach, być sprzedawcą w sklepie. Pieniędzy z zasiłku było tyle – ani do życia, ani do umierania. Straciłam chęć do życia, nie widziałam w nic celu – zaczęła swoją opowieść Irmina Ziółkowska. Jak mówi, przypadkiem lub też szczęśliwym zrządzeniem losu trafiła na kurs „Aktywność fizyczna drogą do sukcesu zawodowego”. Był przeznaczony dla osób zagrożonych wykluczeniem zawodowym. Jako kobieta przed 60 rokiem życia, Irmina nie miała dużych szans na zatrudnienie. Kurs był finansowany z budżetu UE. Wtedy też po raz pierwszy w swoim życiu, przekroczyła próg klubu fitness. – Byłam załamana swoją formą, czasami płakałam, było mi ciężko. Jednak czułam, że to co robię, jest dobre. Wolałam, żeby bolało mnie ciało niż trudne myśli – dodaje. Kurs się skończył. Wtedy siostra Irminy, Bożena Banaś, kupiła jej karnet open do klubu fitness. Zaczynała od 3-4 godzin tygodniowo, potem było to około 14 godzin. W międzyczasie Bożena poszła do szkoły jogi i wkroczyła na nową ścieżkę zawodowej kariery. – To mnie zainspirowało, żeby zostać instruktorką fitness dla osób starszych. Ja byłam nieśmiała. Szukanie pracy w nowy zawodzie też nie było łatwe. Konkurencja była duża a potencjalni instruktorzy młodzi i piękni. Ale dostałam szansę, głównie w klubach w których wcześniej ćwiczyłam – znali mnie. Wiedzieli, że jestem bardzo solidna i systematyczna. Potem było jak to życiu bywa – raz z górki, raz pod górkę. Klub, w którym się zadomowiłam się zamknął, czasami zmieniano profil siłowni. Jednak pracuję w tym zawodzie do dzisiaj. Muszę dodać najważniejszą rzecz, od której powinnam zacząć – wykonywałam 5 – 6 różnych zawodów. To jest pierwszy zawód, który uzyskałam na emeryturze, sama, własnymi siłami. I to mi się bardzo podoba. Kiedyś myślałam że jak skończę 65 lat, to już odpocznę. 65 minęło a ja czuje się świetnie. Anioł stróż skierował mnie wtedy na ten kurs.
Nie miałam być nauczycielką jogi, chciałam mieć zajęcie
Bożena Banaś nie ukrywa, że jej życie zawodowe było intensywne. Prowadziła działalność prywatną, w branży gastronomicznej. W pewnym momencie stwierdziła, że ma już dość. Równocześnie zadawała sobie pytanie: co dalej? jej siostra Irmina była wtedy na kursie aktywizacji zawodowej. Bożena zauważyła jej przemianę. – Widziałam, jak siostra się zmienia, jak wypiękniała. Nie tylko fizycznie. To mnie przekonało, że tak faktycznie można, że kluby fitness to nie tylko miejsca dla pięknych i młodych ludzi. Dla mnie zdziwieniem było, jak wszyscy z życzliwością traktują osoby starsze w takich miejscach. Usłyszałam tyle pochwał i komplementów, ze chyba chyba przez całe życie się nie uzbierało. Tak mi się to spodobało, że zapisałam się do szkoły jogi. Tam jeździłam 3 lata. Za każdym razem witano mnie serdecznie i z otwartymi ramionami. To mnie uskrzydlało, dodawało chęci. Jak się nie ma nic innego do roboty, można usiąść przed telewizorem. Ale to nie moja bajka. Ja do tej szkoły nie poszłam, żeby zostać nauczycielką, tylko żeby mieć zajęcie. Tam, gdzie uczęszczałam na zajęcia, byli młodzi instruktorzy, wiadomo, czasem coś im wypadło, wyjeżdżali itp. Ja byłam dyspozycyjna, wtedy managerowie proponowali – Bożena, może Ty poprowadzisz zajęcia? Tak to się zaczęło.
Gdy moja aktywność fizyczna zaczęła spadać, postanowiłam działać
Do trio Teraz My należy również Iza Piórkowska – Jasina. Jak mówi, z ruchem miałam do czynienia całe życie. Od najmłodszych lat wolne chwile poświęcała jeździe na wrotkach, łyżwach, nartach. To zaowocowało nauką w liceum sportowym, gdzie trenowała kajakarstwo. Po maturze wybrała studia nie gdzie indziej, niż na Akademii Wychowania Fizycznego. Po kilku latach Iza wciąż była związana ze sportem – jednak nie w roli zawodnika, lecz managera. Zarządzanie sportem było pracą stresującą i siedzącą. Pogorszyła się kondycja fizyczna, pojawiły się dodatkowe kilogramy. – Ubieranie rajstop i skarpet już nie odbywało się na stojąco, na jednej nodze. Trzeba było usiąść. Jeszcze pracując na etacie poszłam pierwszy raz na zajęcia z jogi. Wyszłam z nich cała mokra. Powiedziałam sobie: jestem tu pierwszy i ostatni raz. To mi uzmysłowiło, jak sobie nie radzę, jak moja sprawność fizyczna spadła. Szukałam wciąż innego rozwiązania. Zapisałam się do klubu fitness. Tam też nie było dobrze, tempo było szybkie, nie zawsze nadążałam. Znajoma poleciła mi wtedy zajęcia prowadzone w Drukarni. Prowadziła je Bożena. Ja nie wiedziałam wtedy jeszcze, ile Bożena ma lat. Jak się dowiedziałam, że jest 7 lat starsza ode mnie i widziałam, co umie zrobić ze swoim ciałem, jakie jest sprawne… Doszłam do wniosku, że da się. Zaczęłam częściej chodzić na zajęcia, zbliżyłam się do Bożeny. Pewnego dnia zapytała mnie: Nie myślałaś o zrobieniu jakiś uprawnień? Wtedy jeszcze nie czułam na siłach – wspomina Iza Piórkowska-Jasina. W międzyczasie jej mama wyjechała do sanatorium. Opieka nad chorym ojcem spadła na nią. Wykonywała z nim zestaw ćwiczeń dla osób chorujących na Parkinsona. Ćwiczyli codziennie, przez 15 minut. Po dwóch tygodniach jej ojciec wstał i samodzielnie przeszedł kilka kroków. Odkryła, jak regularna aktywność wspomaga leczenie i walkę z chorobą. Zrobiła uprawnienia i zaczęła prowadzić zajęcia indywidualne. Pandemia nie ułatwiała międzyludzkich interakcji. – Wiosną nastąpiła zmiana w klubie, gdzie Irmina prowadziła zajęcia. Wtedy Bożena powiedziała chodźcie, porozmawiajmy, może stwórzmy coś razem. Poszukajmy nowych miejsc i nowych możliwości. Postanowiłyśmy poszukać miejsca, gdzie mogłybyśmy poprowadzić coś wspólnie. Zajęcia z profilaktyki ruchowej które prowadzę, są nie tylko dla seniorów, są dla wszystkich, który czują się zesztywniali. Osobom, które mają większe możliwości fizyczne, polecam zajęcia Irminy lub Bożeny. I tak się wzajemnie uzupełniamy. Możemy się nawzajem wspierać i zastępować – opowiada Iza Piórkowska – Jasina.
Teraz My dzielą się swoją opowieścią z internautami. Prowadzą fanpage na Facebooku. Możemy na nim zobaczyć, jak wyglądają codziennie ćwiczenia pań, poznać ich grafik czy też dowiedzieć się, gdzie można je spotkać. Panie wrzucają tam również „rozkłady jazdy” na bieżący tydzień. Teraz My
Poznaj ciekawych bydgoszczan – zapisz się na nasz newsletter!