Małgorzata i Mariusz Goślińscy, właściciele sklepu obuwniczego „Gośka”/ Fot. B. Witkowski/UMB
– Tata opowiadał, że w tych ciężkich czasach komuny klienci wchodzili do sklepu razem z szybą. Ludzie wiedzieli, kiedy przyjedzie towar. Były to dwie, może trzy ciężarówki. Następnego dnia na stanie zostały dwa buty – w dodatku z różnych par – wspomina Małgorzata Goślińska.
Niewielu przechodniów mijając sklep z butami przy ulicy Gdańskiej 21 zdaje sobie sprawę, że historia tego miejsca sięga czasów dwudziestolecia międzywojennego. Najpierw sprzedawano tu buty produkowane w bydgoskiej fabryce obuwia „Leo” W. Weynerowskiego (późniejsze Zakłady Przemysłu Skórzanego Kobra). – W tamtych czasach klientkom wykonywano na miejscu także zabiegi kosmetyczne. Na tyłach sklepu stworzono do tego specjalne pomieszczenie. Dziś nazwalibyśmy je salonem pedicure. Emerytowany profesor Jerzy Sawicki w swoim wspomnieniach opisał jak w sklepie obsługiwane były klientki. Przymiarka odbywała się na siedząco, a ekspedient używając zwrotu „Łaskawa pani” zakładał but na stopę klientki – mówi Małgorzata Goślińska, obecna właścicielka sklepu Gośka.
Pionierski model sklepu samoobsługowego
Po wojnie sklep upaństwowiono, podlegał Centrali Handlu Obuwiem. Po czasie, w roku 1970, jego kierownikiem został Kazimierz Gośliński.
– Nasz tata nie tylko kierował sklepem czy pracą personelu. Wyjeżdżał też na targi do Poznania i w tamtych czasach kupował obuwie dla całego naszego województwa. Od dwóch, trzech osób zależało co wszyscy mieszkańcy będą nosić w danym sezonie. Buty były kupowane równocześnie do kilku sklepów które były wówczas w Bydgoszczy – wspomina córka Małgorzata Goślińska.
Zarządzany przez niego sklep był pasją i powodem do dumy. Zyskał sławę i uznanie nie tylko wśród klienteli ale też dziennikarzy. O sklepie przy ówczesnej ulicy 1 maja 21 można było przeczytać w branżowej prasie. Maria Horodyska odwiedziła go przynajmniej dwukrotnie – najpierw w roku 1973 i cztery lata później. Na zdjęciach dołączonych do tekstu pt: „Bydgoski „Sam” zdaje egzamin” uwieczniono kierownika Kazimierza Goślińskiego, panie ekspedientki i klientów robiących zakupy. To miejsce było innowacyjne i nowoczesne w swojej epoce. Sklep noszący nazwę Calypso był opisywany jako „pionier w upowszechnianiu samoobsługowej formy handlu obuwiem”. Na kupujących czekało w nim 1800 par obuwia, które można było przymierzać na obie nogi naraz. To innowacyjne rozwiązanie było warte podkreślenia w tekście.
O artykule wiemy dzięki zachowanemu egzemplarzowi gazety, którą Kazimierz Gośliński przekazał swojej córce. Po 50 latach nieco nadgryzł ją ząb czasu, jednak rodzina dba, by nie stracić tej cennej dla siebie pamiątki.
– To był swego rodzaju eksperyment – jak się później okazało bardzo trafiony. Z takiego systemu sprzedaży nie jesteśmy w stanie zrezygnować do dnia dzisiejszego. Bezpośredni kontakt z klientem, doradztwo – tego się oczekuje w czasie zakupów – dodaje właścicielka sklepu „Gośka”.
Gośka – sklep z rodzinną tradycją
W czasach transformacji kierownik postanowił zaryzykować wszystko co miał i wykupił sklep wraz z towarem. – Nikt nie był w stanie przewidzieć, co się wydarzy. Dla klientów liczyła się ciągłość sprzedaży i zachowane tradycje. Oczywiście także osoby, które tu wcześniej pracowały. Ci, którzy pozostali z tych dawnych klientów, opowiadają nam o tym do dzisiaj. Wiele osób odwiedzało sklep jako dzieci z mamą czy babcią. Przychodzą tu do dziś. Jest ich całe mnóstwo – wspomina rodzeństwo Goślińskich.
Kazimierz Gośliński zmarł 4 lata temu. Chociaż już wtedy był na zasłużonej emeryturze, wciąż interesował się sprawami sklepu. – Zawsze przychodził tutaj w soboty. Na początku myśleliśmy, że ucieszy go emerytura, że nareszcie odpocznie. Wcześniej mógłby tu dosłownie spać, wszystko robił dla tego miejsca. Sądziliśmy, że robimy mu dobrą przysługę. Tata odebrał to inaczej, poczuł się niepotrzebny. Zmieniliśmy podejście. Zawsze w sobotę tata z naszymi „dziewczynami” urzędował, doglądał spraw finansowych. Czuł się dobrze, gdy był ze wszystkim na bieżąco – mówi Małgorzata Goślińska.
Czy Małgorzata i Mariusz Goślińscy od dziecka byli przygotowywani do objęcia sterów w rodzinnym sklepie?
– Przechwyciłem ostatnio stare zeszyty z czasów szkoły podstawowej. Tam na pytanie „Co chciałbyś robić w przyszłości” napisałem: Przejąć sklep po tacie – odpowiada Mariusz Gośliński.
– Kiedyś byłam pielęgniarką, pracowałam na oddziale onkologicznym, podawałam pacjentom chemię. Tata w 1996 roku poprosił mnie, żebym przyszła tutaj i zaczęła ogarniać wszystkie tajniki handlu. Jestem starsza od brata o siedem lat. Na początku nie byłam pewna ani przygotowana do tego zadania. Nie wiedziałam, jak zarządzać biznesem. To była jednak szczęśliwa decyzja. Teraz dla mnie i brata to miejsce to drugi dom. Naprawdę czujemy satysfakcję, kiedy nasi klienci są zadowoleni – dodaje właścicielka.
Odwiedzają nas znani i lubiani
Sklep obuwniczy „Gośka” jako jeden z nielicznych punktów przetrwał odpływ klientów ze Śródmieścia do wielkopowierzchniowych galerii handlowych.
Jak uchronić rodzinny interes przed zamknięciem? – pytam.
– Stwierdziliśmy około 15 lat wstecz, że popularne tanie i tzw. chińskie obuwie nie jest dla nas konkurencją i że nie chcemy tego sprzedawać. To prawda, że czasy się zmieniają, sposób zakupów również. Teraz klienci są bardziej „wygodni”, wolą podjechać samochodem do galerii. Jednak po wizycie w kilku sklepach często wracają jednak do nas – tłumaczy właściciel sklepu Gośka.
– Jeździmy na targi, wystawy i pokazy, gdzie kontraktujemy obuwie. Teraz odbywa się to zupełnie inaczej niż kilka lat temu. W tej chwili mamy już zamówione buty na sezon wiosna/lato 2026. To konkretne wzory, kolory, fasony i ilości. W modzie są teraz beże. Do Polski i krajów Europy Środkowej trendy w modzie przenikają z około 2-letnim opóźnieniem. Jedno jest pewne – moda cyklicznie wraca jak sinusoida. Najlepiej widać to po kształcie czubka butów wizytowych. Raz jest ścięty, niemal kwadratowy czubek. Teraz czubek jest coraz bardziej wydłużony. Za 2-3 lata będą modne okrągłe czubki – opowiadają Małgorzata i Mariusz Goślińscy.
– Jaki gust obuwniczy mają współcześni bydgoszczanie? – pytam właścicielki Gośki
– Ja podzieliłbym to na ludzi, którzy cenią wygodę i na tych, którzy podążają za modą.
– Myślę, ze dość stonowany, zachowawczy. Nie wybieramy raczej butów „bogato zdobionych”.
Sklep ma swoich klientów również wśród osób ze świata kultury i polityki. Pamiątkę po jednej z takich wizyt możemy obejrzeć w social-mediach Gośki. Zakupy robiła wtedy para aktorów – Gabriela Muskała i Zbigniew Zamachowski. Będąc w Bydgoszczy, sklep odwiedza też dama polskiej sceny, pani Irena Santor.
Zapisz się do naszego newslettera!