– Jeśli chcemy mieć (pośredni) wpływ na podejmowane decyzje, to warto zadbać o to, kto będzie nas reprezentował w parlamencie, radzie miasta i innych gremiach – mówi prof. Roman Leppert, pedagog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.
Wojciech Borakiewicz: Fryderyk Wilhelm Foerster stworzył piękną wizję pedagogiki jako koncepcji wychowania do wolności wyboru. Jak uczyć wolności wyboru? Czy można się w ogóle „nauczyć” wybierania: między dobrem a złem, dobrem powszechnym i osobistym, partyjnym i ogólnym?
Prof. Roman Leppert: Na pytanie: jak uczyć postawy wolności wyboru najprostsza odpowiedź brzmi: pozostawiając człowiekowi wybór. Uczymy się bowiem jedynie wtedy, gdy takiego wyboru dokonujemy, gdy stworzone są możliwości do wybierania pomiędzy konkurującymi ideami, propozycjami, ofertami czy – jak w przypadku wyborów parlamentarnych – ugrupowaniami politycznymi i ich kandydatami.
Czy w szkole można się nauczyć dokonywania wyboru? Tak. Możemy decydować nawet o sposobie realizacji obowiązku szkolnego (w szkole lub poza szkołą). Możemy decydować o tym, kto nas reprezentuje w organach samorządu uczniowskiego. Samorząd uczniowski pozostaje pierwszym gremium, do którego młodzi ludzie dokonują wyboru, niektórzy z nich ubiegają się o miejsce w takim samorządzie. Wybór pomiędzy dobrem a złem bywa trudny, wymaga bowiem świadomego posłużenia się określonymi kryteriami, które w momencie dokonywania wyboru przyjmujemy. Możemy jednak uczyć się stosowania owych kryteriów, uzasadniania dokonanych wyborów.
Dlaczego wybór i wybory (także te parlamentarne) są istotne dla każdego z nas? Po co nam podejmowanie wysiłku wyborczego?
– W demokracji przedstawicielskiej (a taki sposób sprawowania władzy mamy w Polsce) sposobem partycypacji w życiu publicznym jest udział w wyborach. To wybrani przez nas przedstawiciele decydują o kształcie życia publicznego, stanowionym prawie, wysokości podatków, wieku rozpoczynania obowiązku szkolnego i wielu innych. Jeśli chcemy mieć (pośredni) wpływ na podejmowane decyzje to warto zadbać o to, kto będzie nas reprezentował w parlamencie, radzie miasta i innych gremiach.
Co uczynić, aby nasz wybór nie był, a w każdym razie był w minimalnym stopniu zdeterminowany przez czynniki zewnętrzne: agresywną kampanią, wpływ portali społecznościowych itp.?
– Przychodzą mi do głowy dwa pomysły. Po pierwsze ograniczyć śledzenie tzw. gorących przekazów (zamieszczanych np. w programach informacyjnych), których celem jest wzbudzanie emocji, służących dzieleniu ludzi według prostego klucza: my – oni, swoi – obcy. Po drugie zadać sobie trochę trudu i przeanalizować programy wyborcze ugrupowań, które wystawiają swoich kandydatów, poszukać w nich odpowiedzi na interesujące nas pytania.
Dobrym rozwiązaniem jest skorzystanie z dostępnych ofert, takich jak np. Latarnik Wyborczy (utworzony przez Centrum Edukacji Obywatelskiej), który umożliwia ustalenie, do którego z ugrupowań nam najbliżej. Warto też prześledzić dostępne informacje o kandydatach, na których zamierzamy oddać głos, niekoniecznie należy ufać komitetom wyborczym, które według sobie znanych kryteriów umieszczają w kolejności nazwiska kandydatów na listach.