Mikołaj Buzała, bydgoski przewodnik, twórca projektu promującego ciekawostki o Bydgoszczy / Fot. B.Witkowski / UMB
– Losy Bydgoszczy i Torunia mocno się zmieniały. Zawsze rywalizowały o swoje interesy w sprawach gospodarczych i administracyjnych. Powinniśmy też mówić o tym, co łączy te miasta, bo rzadko o tym wspominamy – powiedział Mikołaj Buzała, bydgoski przewodnik.
Konflikty na różnych podłożach między dwoma największymi miastami województwa kujawsko-pomorskiego trwa od wieków. Mieszkańcy obu miast wykorzystują tę rywalizację do żartów z sąsiadów zza miedzy. Czasami niewinne dowcipy przeradzają się w poważnie kłótnie. O animozjach między politykami czy kibicami klubów sportowych z Bydgoszczy i Torunia słyszała cała Polska.
O relacjach miedzy tymi miastami na przestrzeni wieków porozmawialiśmy z Mikołajem Buzałą, bydgoszczaninem, który pracował w branży IT, ale teraz jako przewodnik przybliża mniej oczywiste ciekawostki o naszym mieście. Wraz z Katarzyną Sługocką, przewodniczką m.in. po Toruniu poprowadzą spacer historyczny po Bydgoszczy – „Jak krzyżak z tyfusem. Spacer po konflikcie bydgosko-toruńskim”.
A na Facebooku Mikołaja Buzałę można zobaczyć i usłyszeć, jak opowiada o bydgoskiej przeszłości i jej ciekawostkach na profilu Nieciekawe.
Miłosz Kalaczyński: Aby zacząć od początku relacji bydgosko-toruńskich musimy przenieść się w czasie o prawie 700 lat. Już samo nadanie praw miejskich Bydgoszczy w 1346 roku było wymierzone przeciwko Toruniowi. Jak do tego doszło?
Mikołaj Buzała: – Wszystko tak naprawdę zaczęło się podczas pierwszej wojny polsko-krzyżackiej (1327-1332), kiedy Bydgoszcz była małym grodem, a Toruń najważniejszym miastem na południu państwa zakonnego. W trakcie tego konfliktu krzyżacy zajęli Kujawy należące do Polski, w tym Bydgoszcz. Po kilku latach wróciła ona do Królestwa Polskiego. Król Polski Kazimierz Wielki musiał osłabić znaczenie Torunia i zabezpieczyć granicę Polski. Rozpoczął budowę zamku w grodzie nad Brdą, nadał mu prawie miejskie i wiele przywilejów. To było wymierzone w interesy gospodarcze i militarne Torunia. I od tego czasu mieszkańcy zaczęli na poważnie rywalizować między sobą. W Toruniu nie sprzedawano piwa z Bydgoszczy, a bydgoscy kupcy atakowali barki z Torunia.
Kilkaset lat później, w okresie zaborów Bydgoszcz pod względem gospodarczym zostawiła w tyle Toruń.
– Bydgoszcz trafiła do Prus już podczas pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku. W ciągu dwóch lat od przejęcia miasta przez Prusaków powstaje Kanał Bydgoski. Był on potężnym ogniwem w rozwoju gospodarczym dla miasta. Liczebność mieszkańców Bydgoszczy znacznie się zwiększa, miasto szybko się germanizuje. W tym czasie w Toruniu niewiele się dzieje. Do zaboru pruskiego trafia 30 lat później niż Bydgoszcz, w wyniku drugiego rozbioru. Władze zaborcy nie podejmują w mieście nad Wisłą większych inwestycji. Staje się miejscowością przygraniczną z zaborem rosyjskim. Jednak ma to wpływ na poziom germanizacji. Toruń był mniejszy, biedniejszy od Bydgoszczy, lecz stanowił ostoję polskości w regionie. W przededniu pierwszej wojny światowej około 50 proc. torunian było Polakami, w Bydgoszcz zaledwie ok. 15 proc ludności posiadało narodowość polską.
To w dwudziestoleciu międzywojennym zaczęły się ostre bydgosko-toruńskie potyczki polityczne?
– Po powrocie Bydgoszczy do Polski czkawką odbiła się jej liczba Niemców w czasie zaborów. Trafiła ona do utworzonego województwa z siedzibą w Poznaniu, gdzie oczywiście miała mniejsze znaczenie od stolicy Wielkopolski. Toruń zaś stał się stolicą województwa pomorskiego i zaczęto do niego przenosić najważniejsze instytucje administracyjne w regionie. Bydgoszczanie nie mogli się z tym pogodzić. Więc polityka zaczęła odgrywać tutaj dużą rolę. Ale jeszcze większe znaczenie w podsycaniu konfliktu miały media. Na toruńskich mapach Bydgoszcz była znacznie pomniejszona i oddalona od województwa pomorskiego. Ale chyba jednak po stronie bydgoskiej tej nagonki było więcej, przynajmniej z tego, co się doszukałem. Chociażby w „Dzienniku Bydgoskim” podano nieprawdziwą informację, jakoby Benito Mussolini nawoływał bydgoszczan do zrobienia z Toruniem tego samego co Włosi z Abisynią.
Określanie torunian mianem Krzyżaków wywodzi się oczywiście od zakonnego rodowodu tego miasta, pierwszego założonego przez nich na terenie dzisiejszej Polski. Ale skąd wzięło się, że bydgoszczanie stali się „tyfusami”?
– Teorii jest wiele. Nikt tak naprawdę do końca nie wie dlaczego to się tak przyjęło. W XVII i na początku XVIII wieku, od Potopu szwedzkiego do III wojny północnej przez Bydgoszcz przewinęła się fala wojsk, a wraz z nimi epidemie m. in. tyfusu. Mocno przetrzebiły ludnościowo miasto. Był takim moment w historii w Bydgoszczy, że było w niej więcej domów niż mieszkańców. Liczba mieszkańców skurczyła się z pięciu tysięcy do niecałych stu. I myślę, że w tym należy upatrywać pochodzenia tego zwrotu o mieszkańcach Bydgoszczy.
Być może na spacer 19 września przyjadą osoby z Torunia, może oni wytłumaczą skąd się to wzięło?
– Mam potwierdzenie, że będzie kilka osób z Grodu Kopernika. Na pewno podejmie się tego zaproszona przeze mnie na ten spacer moja koleżanka Kasia Sługocka, która także jest przewodniczką po Bydgoszczy, ale przede wszystkim pokazuje turystom Toruń.
Gdzie będziecie poruszać się w trakcie spaceru?
– Mamy taki pomysł, aby w komparatywny sposób pokazać, co się działo na przestrzeni wieków w obu miastach. Będziemy się poruszać po Starym Mieście. Spotykamy się przy rondzie Bernardyńskim. Tak symbolicznie, bo w pobliżu przebiega ul. Toruńska, a obok jest kościół pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Pokoju. Pójdziemy w kierunku miejsca, gdzie była dawna Brama Toruńska, nazywana częściej Kujawską. Udamy się nad Brdę, gdzie kłócono się o towary czy pod Urząd Wojewódzki, aby przywołać najświeższe oblicza tego konfliktu. Ponadto będziemy się starać, żeby odbyła się druga edycja spaceru w Toruniu.
Co nas łączy oprócz bliskości geograficznej obu miast?
– Mamy wspólną historię polskości i niemieckości. W kontekście kulturowym warto zaznaczyć, że w XX wieku ludność z tych miast często się wymieniała. Mówimy podobnym językiem. Są też bardziej współczesne połączenia, bo chociażby bydgoska „Jutrzenka” z toruńskim „Kopernikiem” były wspólnym przedsiębiorstwem w latach 1966-1982.
Skąd wziął się pomysł na nagrywanie ciekawostek o Bydgoszczy na profilu „Nieciekawe”?
– Przewodnikiem jestem od niedawna, bo jesienią zeszłego roku ukończyłem kurs przewodnicki organizowany przez Bydgoską Lokalną Organizację Turystyczną. Kiedy oprowadzam mieszkańców i turystów, opowiadam o tych najbardziej znanych atrakcjach. Ale moim głównym celem w pracy jest wyszukiwanie interesujących historii w miejscach, w których ludzie się po prostu tego nie spodziewają. To też chyba najlepsza droga, żeby zachęcić bydgoszczan do zainteresowania i pokochania swojego miasta.
Czym się pan zajmuje oprócz byciem przewodnikiem?
– Od sierpnia pracuję już wyłącznie jako przewodnik. Wcześniej, przez osiem lat zarabiałem jako analityk w branży IT. Wiele osób przenosi się do tego sektora zawodowego. A ja postanowiłem wbrew trendom odejść o tej branży i skupić się na byciu przewodnikiem.
Spacer po konflikcie bydgosko–toruńskim „Za dwie dyszki bez zadyszki” – Jak krzyżak z tyfusem odbędzie się 19 września, o godz. 19.00. Bilety na to wydarzenie są już wykupione.
Zapisz się do newslettera „Bydgoszcz Informuje”!