Innowacyjne transmisje z 200-letniego pałacu: bydgoska firma podbija świat

Marcin Andrzejewski w trakcie realizacji wideo Festiwalu Radia Chopin w Pałacu Radziwiłłów w Antoninie / Fot. Marta Weronika Pawłowska

Amerykanie pochwalili bydgoską firmę relacje.video za najwyższy poziom przekazu wideo z koncertów zrealizowanych w 200-letnim pałacyku myśliwskim Radziwiłłów. „Wszystko zagrało oprócz… krzesła realizatora” – uśmiecha się właściciel firmy, Marcin Andrzejewski.

Wyjątkowość transmisji wideo bydgoskiej firmy polega na przełomowym rozwiązaniu – połączeniu całego systemu jednym kablem. W warunkach zabytkowego wnętrza 200-letniego pałacu myśliwskiego Książąt Radziwiłłów w Antoninie wydawało się to po prostu wybawieniem. Drewniany zabytek ma ponad 200 lat. Nie można tam niczego wkręcać, wbijać czy mocować taśmą. Kameralne wnętrza o fantastycznej akustyce to projekt Karla Friedricha Schinkla, który odcisnął swoje piętno również w Bydgoszczy.

Problemem tradycyjnych transmisji jest to, że w trakcie koncertów widzowie oglądają przede wszystkim plecy operatorów kamer, fotoreporterów zakłócających koncert dźwiękiem migawek aparatów lub słyszą hałas pracujących kamer. To wszystko przeszkadza melomanom podczas koncertów. Bardzo zależało mi na tym aby wyeliminować wszelkie zakłócenia i sprawić by takie realizacje były bezstresowe dla organizatorów i występujących – mówi Andrzejewski.

Szczęśliwy zbieg okoliczności

– Jeden z muzyków powiedział kiedyś, że grał z najlepszymi, ponieważ był we właściwym momencie w danym miejscu i miał szczęście. No i umiejętności, ponieważ ćwiczył przez trzydzieści lat – wspomina Marcin Andrzejewski. – Do samego dnia realizacji nie byłem pewny czy to, co chcę zrobić będzie możliwe właśnie przy tej realizacji, bo technologia, którą chciałem zastosować była dopiero zapowiedziana, ale nie potwierdzona. Zaryzykowałem. Byłem gotowy na wszystko. We wtorek zaczynaliśmy sześciodniowy Festiwal Polskiego Radia Chopin w Antoninie. W poniedziałek byłem już rozstawiony ze wszystkim w pałacu, ale wieczorem, odebrałem maila od amerykańskiej firmy Blackmagic Design z ostatnim brakującym elementem technologii, którą miałem zamiar wprowadzić do swojej firmy i wykorzystać w tej realizacji. Wiedziałem że, gdyby technologia nie zadziałała, wszystko mogę zrobić „po staremu”.

Marcin Andrzejewski podczas TEDx Warsaw 2025 Fot. Marta Weronika Pawłowska

Ten nowatorski sposób realizacji Marcin Andrzejewski mógł przeprowadzić za pomocą jednego przewodu – takiego jak do internetu, który każdy ma w domu. To dawało dużą elastyczność w działaniu, pozwoliło uszanować zabytkowy obiekt i uzyskać perfekcyjny przekaz bez zakłóceń.

Międzynarodowe uznanie

– Prawdopodobnie było to pierwsze zastosowanie tego systemu w Polsce, możliwe że nawet w skali Europy byliśmy pierwsi. Dlatego Producent (Blackmagic Design) uznał wdrożenie za na tyle spektakularne, że napisał o tym w globalnej informacji prasowej. W internecie był kiedyś hasztag #PierwszyPolak. Tak się właśnie czuliśmy. Zrobiliśmy coś spektakularnego, zrobiliśmy dobrą robotę – wspomina. – Niewątpliwie jest to osiągnięcie techniczne. Mamy za sobą 8 koncertów Festiwalu Polskiego Radia Chopin zrobionych „na jednym kablu”, wielokamerową rejestracją bez zakłóceń, obsługiwaną przez jedną osobę.

– Była absolutna cisza, nie było kamerzystów, ponieważ dzięki tej nowoczesnej technologii mieliśmy czysty przekaz, a całość obsługiwała tylko jedna osoba. Okazało się, że zawsze łańcuch jest tak silny, jak najsłabsze ogniwo, którym okazało się moje trzeszczące krzesło!!! – wspomina uśmiechnięty Marcin Andrzejewski.

Nowy fan Bydgoszczy

– Na początku 2025 roku przeprowadził się do Bydgoszczy z Kalisza – Trafiłem tu za sprawą serca i rozumu. Natychmiast po przyjeździe zacząłem wsiąkać w miasto. Lubię Bydgoszcz, stałem się jej fanem. Na początku mieszkaliśmy przy Dworcowej. Wtedy zauważyłem że Bydgoszcz jest w naturalny sposób związana z wodą. Nabrzeżem można spacerować, biegać, a po rzece ciągle coś pływa”. W szczególny sposób zwróciły moją uwagę też wszechobecne niemieckie nazwy.

 – Znam kontekst historyczny Bydgoszczy. Pochodzę z Kalisza, miasta, które kiedyś było w zaborze rosyjskim i okazało się, że najlepszy czas rozwoju gospodarczego Kalisza przypadał właśnie w okresie zaborów! Mieliśmy »szczęście« do namiestnika, który pokochał Kalisz. Dziś wszelkie ślady z tamtych czasów są skrzętnie ukrywane. A w Bydgoszczy jest odwrotnie. Są tu kawiarnie z polskimi nazwami: »Bromberg Caffe«, »Landszaft« czy »Luft«. Choć nie mogę sobie wyobrazić, by nazwa rosyjskojęzyczna mogła pojawiać się gdziekolwiek w Kaliszu, to jestem zafascynowany podejściem i oddaniu wobec historii Bydgoszczy. Często słyszę: a w tym mieście nic się nie dzieje”. Naprawdę?! Nic?! Wystarczyło przeczytać zajawki weekendowych imprez w „Bydgoszcz Informuje”. Rozesłałem je znajomym i rodzicom w Kaliszu. „Przyjeżdżajcie. Niesamowita liczba wydarzeń od kultury po rozrywkę”. Każdy znajdzie tu coś dla siebie”. Dla mnie miasto jest rodzajem dawcy: czasu i wydarzeń.

Zmiana co siedem lat

– Wideo nigdy nie było moją domeną – mówi Marcin Andrzejewski – wcześniej tworzyłem gry komputerowe, zajmowałem się projektowaniem graficznym, nawet je wykładałem, ale jestem jak kot. Co siedem lat coś mi się zmienia. Kiedy nastała pandemia, tak jak wszystkie instytucje kultury w Polsce zastanawialiśmy się z ekipą Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu, co dalej – wspomina Marcin Andrzejewski. – Miałem trzy aparaty cyfrowe, którymi mogłem kręcić filmy. Mieliśmy scenę, zaplecze technologiczne i mogliśmy robić zamknięte koncerty. Byliśmy chyba jedną z pierwszych w Polsce instytucji robiących wydarzenia online. I tak wszedłem w sektor wideo. I poszło.

W Bydgoszczy jak w domu

– Wszyscy bydgoszczanie, z którymi rozmawiałem o przeprowadzce mówili: „przyjechałeś w dobrym czasie”. Dość szybko poczułem się tu jak w domu. Widać w mieście zwrot z inwestycji i strategicznego myślenia. Jestem świadomy, że skoro teraz jest pięknie, to dekadę lub dwie wcześniej ktoś musiał podjąć, takie, a nie inne decyzje. Chłonę miasto, poznaję jego historię i aż nie mogę uwierzyć, że można było zrobić taki przeskok. Widać tu właściwe wykorzystanie funduszy unijnych oraz patrzenie w przyszłość, bo przecież ktoś wcześniej musiał pomyśleć o tych inwestycjach. Oczywiście są i wtopy. Amerykanie mówią: a gdzie człowiek ma się nauczyć jeśli nie na swoich porażkach? Tylko skupmy się na pozytywach. Widzę różnice między Bydgoszczą a innymi miastami. Dość szybko poczułem się tu jak w domu. Byłem w Starym Fordonie na Festiwalu Wisły. Nie jestem fanem rozrywkowego wykorzystania wody, ale to miejsce i impreza mnie rozczuliła. Zauważyłem też, że Stary Fordon to zupełnie inna tkanka miejska, choć w tym samym mieście. Gdybym chciał mieszkać w starej, kameralnej kamieniczce przy urokliwym rynku, to mógłbym w Bydgoszczy znaleźć taki adres. Są tu również nowoczesne osiedla z widokiem na operę. Dla mnie Bydgoszcz jest metropolią, konglomeratem możliwości. Jeżeli cię stać, możesz mieszkać na Sielance. Możesz też mieszkać na Londynku i w obu przypadkach w kwadrans dojść do historycznego i kulturalnego centrum Bydgoszczy. Jeżeli człowiek chce z tego korzystać, to nie ma wymówek. To kwestia wyboru propozycji udostępnionych przez miasto. Wybieramy co chcemy lub na co możemy sobie w danym momencie pozwolić. – Jestem sportowcem, wcześniej przez 25 lat uprawiałem kolarstwo, teraz biegam, jestem też drużynowym mistrzem Europy w swojej kategorii wiekowej w maratonie, zdobyłem go rok temu w Toruniu. Dlatego wiem, że w życiu ważny jest cel i jego osiąganie. Do wszystkiego można dojść. Bydgoszcz daje takie możliwości.

– Jednym z naszych haseł w pracy jest: „bez stresu” – mówi Marcin Andrzejewski. – Często ludzie denerwują się przed kamerą. Inaczej rzecz się ma na wakacjach, kiedy każdy bierze telefon i kręci lub fotografuje. Naszą misją jest odstresowanie ludzi w takich sytuacjach. Dajemy możliwość nagrania swojej wizytówki na profesjonalnym sprzęcie w towarzystwie ekspertki ds. wizerunku, która podpowie, co robić, a czego unikać przed kamerą.

Marcin Andrzejewski Fot. Marta Weronika Pawłowska

Praca z uśmiechem

– Nie znoszę, kiedy sprzęt leży, a przecież nie codziennie mamy jakąś realizację – mówi Marcin Andrzejewski. – Wielkość firmy zależy od potrzeb, waha się od 1 do 10 osób. W Antoninie podczas festiwalu cztery kamery ze stołu mikserskiego obsługiwała jedna osoba. W każdej chwili możemy dobrać operatorów, z którymi współpracujemy, coraz więcej mamy realizacji w Bydgoszczy. W pracy chciałbym być uśmiechnięty i robić uśmiechnięte wydarzenia z sektora kultury i biznesu, oczywiście z uśmiechniętymi ludźmi – uśmiecha się, a jakże, Marcin Andrzejewski. – W moim zasięgu jest każde wydarzenie, które ma scenę. Konferencja, koncert czy prelekcja. Jeżeli po drugiej stronie widzę uśmiechnięty zespół, to chcę być jego częścią. Taką firmę chciałbym rozwinąć. W Bydgoszczy – bo tu jest fajnie.

Zapisz się na newsletter „Bydgoszcz Informuje”!

Udostępnij: Facebook Twitter