Świetne kino z bydgoskim rodowodem. Premiera „Domu dobrego” Wojciecha Smarzowskiego w Operze Nova – przyjadą gwiazdy

Wojciech Gostomczyk (w środku) z Wojciechem Smarzowskim, Agatą Kuleszą i Michaliną Łabacz na planie filmowym „Wesela 2” / Fot. Marcin Szpak

25 października będziemy stolicą polskiego kina za sprawą premiery filmu Wojtka Smarzowskiego „Dom dobry.” – Jesteśmy lokalnymi patriotami i zawsze walczymy, by pierwszy publiczny pokaz filmu, przy którym pracujemy miał miejsce w Bydgoszczy, czyli w domu – mówi producent „Domu dobrego” Wojciech Gostomczyk. 

W gabinecie szefa „Lucky Bob”, w zabytkowej willi przy ul. Gdańskiej 119, wiszą plakaty filmów wyprodukowanych przez firmę Wojciecha Gostomczyka. Na nich wielkie nazwiska polskiego i światowego kina: Agnieszka Holland, Roman Polański, Wojciech Smarzowski. Jedna ściana jeszcze wolna. – To miejsce na plakat „Domu dobrego”. Cieszę się, że polska premiera odbędzie się w Bydgoszczy, w Operze Nova. Ranga tego wydarzenia jest duża i osobiście bardzo ważna. Jestem bydgoszczaninem, podobnie drugi producent Janusz Hetman, z Bydgoszczą jest też związany rzecznik Lucky Bob Marcin Kowalski, (skład studia Lucky Bob uzupełnia Piotr Bogusz z Warszawy – dop. red.) zawsze zależy nam bardzo na pokazach premierowych filmów, przy których pracujemy, w naszym mieście. Tak było choćby z “Klerem”, czy “Weselem 2”, ale tamte premiery nie przebiją tego, co planujemy w Operze Nova 25 października. To będzie jedna z największych premier od  w całym polskim kinie – zapowiada Gostomczyk. 

Niecałe dwa tygodnie później, 4 listopada. film “Dom dobry” zostanie po raz pierwszy pokazany w Warszawie. W kinach w całej Polsce pojawi się od 7 listopada. – Będzie dystrybuowany przez Warner Brothers, a to jest osiągnięcie, o którym mało się mówi. Mamy wielkie wsparcie od całej grupy TVN, HBO. Naszym partnerem jest też Amazon. Film został już sprzedany również na platformę Amazona, ale jak każda produkcja Wojtka Smarzowskiego – najpierw zobaczą go widzowie w kinach. Liczę na dużą popularność, to świetny film, ważny i strasznie mocny. Magia kina jest w tym obrazie bardzo żywa – podkreśla Gostomczyk.

Marzenie z młodości

– W młodości marzyłem o robieniu filmów. Chciałem zostać reżyserem albo aktorem, iść do szkoły filmowej. Rodzice mieli w Bydgoszczy biznes związany ze stolarstwem, marzyło im się, żebym przejął firmę. Zamiast na „filmówkę”, poszedłem na ochronę środowiska. W ogóle mnie nie fascynowała, ale czasem tak się układa życie – opowiada Gostomczyk. Po studiach wszedł nie w stolarkę, a w branżę internetową. Założył firmę domena.pl. Obecnie to jeden z liderów na polskim rynku rejestracji domen. – Kiedy odnieśliśmy biznesowy sukces, mogłem zrealizować marzenia z młodości. Tak zostałem filmowcem – mówi szef „Lucky Bob”. 

Dziesięć lat temu spotkał się z Januszem Hetmanem, który przez wiele lat współtworzył festiwal Camerimage. – Zaproponował: “Zróbmy wspólnie filmy”. Marzyłem o reżyserowaniu, ale Janusz namówił do założenia firmy producenckiej – mówi Gostomczyk.

Ich pierwszy film, jeszcze jako koproducentów, okazał się od razu jednym z największych hitów w historii polskiego kina. Mowa o filmie „Kler” Smarzowskiego, który pobił rekord otwarcia – w weekend premierowy zobaczyło go 935 tys. widzów! – a w sumie ponad 6 mln widzów. 

Czym zajmuje się producent filmowy? – pytam.

– Prowadzi całe przedsięwzięcie od początku do samego końca. Organizuje, zatrudnia reżysera, kupuje scenariusz, podpisuje kontrakty z resztą ekipy. Musi zorganizować na produkcję pieniądze, swoje, pożyczone, zebrane koproducentów. Wspomagają nas jako koproducenci także bydgoszczanie: Adam Gudell, Waldemar Kotecki, Joanna i Andrzej Drzewieccy. A następnie za środki, jaką producent zebrał, musi film zrealizować. I to jest największe wyzwanie, bo po drugiej stronie jest wizja reżysera i 150 ludzi ekipy, którzy pracują nad filmem. Na końcu jeszcze jeden etap – trzeba produkcję sprzedać. Czekamy, czy ta nasza produkcja się skomercjalizuje. W przypadku „Domu dobrego” jestem o to spokojny, mając takiego partnera jak Warner – mówi Gostomczyk. 

Wojciech Gostomczyk i Wojciech Smarzowski / Mat. prasowe studia Lucky Bob/M.Szpak

Ofiara, która tkwi w pułapce

Opiekunem artystycznym „Lucky Bob” jest Wojtek Smarzowski, jeden z najbardziej uznanych polskich reżyserów – twórca „Wesela” i „Wesela 2”, „Drogówki”, „Kleru”, „Domu złego”, „Róży”, „Wołynia”.

„Dom dobry” to przejmująca opowieść o przemocy domowej. Smarzowski poświęcił prawie półtora roku na napisanie scenariusza. – Wojtek jest 100-procentowym artystą. Nie narzucamy mu tematu. Jasne, że rozmawiamy o projektach. Pomyśleliśmy, że po trudnym dla nas „Weselu 2”, który powstał w najgorszym dla kina czasie pandemii, jest dobry czas, żeby wrócić do kina społecznego, takiego jak „Kler”. Powstał pomysł zrobienia filmu o przemocy domowej. Tym bardziej, że w  pandemii wystrzeliły w górę policyjne statystyki. Temat stał się społecznie gorący. „Dom dobry” to film „o miłości z małym minusem”. Opowiada historię dzieje pary, która się w sobie zakochuje. Biorą ślub. A potem dzieje się zło – opowiada Wojciech Gostomczyk.

Największym zarzutem wobec tego filmu, jaki padł po festiwalu w Gdyni, że to sadomasochistyczne kino Smarzowskiego? 

– Nie mogę się z nim zgodzić Przemoc domowa to rzecz powszechna. Wojtek rozmawiał z ofiarami, poznawał ich przeżycia i postawy. Każda z tych historii miała wspólny mianownik – tkwienia w pułapce. Film pokazuje przemoc na różnych poziomach. W sposób, który boli. I zachwyca swoją prawdziwością i bezpośredniością.

Wielkie kino o polskich początkach

Jaki jest przepis na dobry film? – pytam producenta

– Dobry film mamy wtedy, kiedy widz w żadnym momencie się nie znudzi i nie rozproszy. Ma świetnie zbudowany scenariusz, wyrazistego bohatera i doskonale dopasowane wszystkie inne elementy: scenografię, muzykę. W dobrym filmie widz wierzy w historię, którą ogląda. 

Konkretne przykłady?

– Mnóstwo. Filmy z top 500 na Filmwebie, widziałem wszystkie. Jestem megafanem kina historycznego. „Braveheart”  czy „Ojciec chrzestny” to wzorce. One się nie starzeją. Włączają w widzu emocje, a on w nim tkwi od początku do końca – mówi Wojciech Gostomczyk.

Wielkie, historyczne widowisko to następny film w planach „Lucky Bob” – ze scenariuszem i reżyserią Wojtka Smarzowskiego. – To będzie historyczne kino o początkach państwa polskiego, o Mieszku I i jego decyzji przyjęcia chrześcijaństwa, pogaństwie i Słowianach. Powstaną dwie części, bo nie da się tej historii opowiedzieć w jednym filmie. Chcielibyśmy pod koniec przyszłego roku zacząć realizację. To będzie jedna z najdroższych i największych polskich produkcji. Wierzę w nią, widowiska się sprzedają, na dodatek z takim nazwiskiem jak Smarzowski.

Zapisz się na nasz newsletter!

Udostępnij: Facebook Twitter