Marek Popiołek, szkoleniowiec Enei Abramczyk Astorii / Fot. B.Witkowski/UMB
Koszykarze Enei Abramczyk Astorii wygrali drugi mecz. Na sytuację w tabeli miało to niewielki wpływ, bo zwycięstwa odniosły także zespoły z Łańcuta i Torunia. Trener bydgoszczan, Marek Popiołek, jest optymistą, bo liczy na dobry wpływ na zespół nowych zawodników.
Enea/Abramczyk/Astoria czekała dwa miesiące na tę wygraną. 9 października bydgoska drużyna pokonała po dogrywce Anwil Włocławek. W czwartek (8 grudnia) była lepsza od GTK Gliwice 83:72.
Nowa Astoria – co dały zmiany
W tym meczu zobaczyliśmy nową Astorię. Ostatnia drużyna w tabeli musiała przejść przemeblowanie, aby dać nadzieję kibicom na lepszą grę. Przypomnijmy te trzy najważniejsze zmiany, które miały na celu naprawę jego najsłabszych punktów. Na pierwszy ogień poszła kwestia polskiego elementu w składzie. Daniel Szymkiewicz to doświadczony gracz na pozycję numer 2, dobry i silny defensor. Z klubem pożegnał się Michał Kołodziej – obecnie gra w Sokole Łańcut.
Potem przyszedł Myke Henry, koszykarz mogący grać na pozycji nr 2 lub 3. Amerykanin zastąpił Eddy’ego Polanco, który był najlepszym strzelcem zespołu, ale z meczu na mecz jego liczby boiskowe były coraz słabsze. Rywale „czytali” jego grę. Henry jest wyższy, silniejszy fizycznie, choć jeszcze nie w pełni formy. Przyznał to trener Marek Popiołek na konferencji po spotkaniu z GTK Gliwice. – Obawiałem się o formę na Myke’a Henry’ego na samym początku. To wynikało z bardzo prostej przyczyny. Trzy tygodnie przed przyjściem do nas był wyłączony z treningów zespołowych. Brakowało mu także rytmu meczowego. Nie jest w optymalnej formie. Będzie dochodził do niej. W meczu z GTK było o wiele lepiej niż przeciwko Legii – stwierdził Popiołek.
Progres rzeczywiście widać. Z Legią Henry miał tyle samo punktów ile strat – po siedem. Rzucał z fatalną skutecznością (3/11 z gry). W czwartek zdobył 16 punktów przy sześciu stratach (6/13 z gry). Amerykanin z przeszłością w NBA i dobrych ligach europejskich jest niezłym obrońcą i potrafi zagrać jeden na jeden. Na te atuty liczy trener Enei Abramczyk Astorii.
Zmiana trzecia – bodaj najważniejsza – to nowy gracz podkoszowy. Litwin Paulius Petrilevicius zastąpił środkowego Nicka Muszynskiego. Nie jest typowym centrem. To silny skrzydłowy, mający 2 metry wzrostu, ale w dużej mierze dzięki niemu, bydgoszczanie w zwycięskim spotkaniu z GTK, wygrali po raz pierwszy w tym sezonie walkę o zbiórki. Petrilevicius przebywał na boisku 32 minuty. Zaliczył siedem zbiórek. Zdobył 11 pkt (3/6 z gry 5/6 z wolnych). – Paulius zapewnił super walkę na tablicach, solidną obronę, punkty spod kosza w ważnych momentach – chwalił tego zawodnika Popiołek. W jego przypadku nie ma obawy o fizyczną formę. Przybył do Bydgoszczy prosto z trwających rozgrywek litewskiej ekstraklasy.
Po tych zmianach wyjściowa piątka Enei Abramczyk Astorii krystalizuje się następująco: Mike Smith, Daniel Szymkiewicz, Myke Henry, Ben Simons, Paulius Petrilevicius.
Skuteczna walka pod koszami budzi jednak ciągle największe obawy. W meczu z GTK Litwin i rezerwowy Nathan Cayo starli się z rywalami o porównywalnych warunkach fizycznych. Jak będzie wyglądało to starcie z Adamem Kempem (208 cm wzrostu – Sokół) czy Joey Brunk (211 cm – Twarde Pierniki Toruń) – trudno powiedzieć. Wymieniamy koszykarzy z tych zespołów, bo najprawdopodobniej z nimi oraz z GTK, Enea Abramczyk Astoria będzie rywalizować o pozostanie w ekstraklasie.
Drugie zwycięstwo sytuacji bydgoszczan nie poprawiła. Wygrała także ekipa Sokoła (ma trzy wygrane) i Twardych Pierników (2 wygr.). Enea Abramczyk Astoria jest obecnie przedostatnia – wyprzedza torunian symbolicznym jednym małym punktem. 30 grudnia kibiców czekają derby w Toruniu.