Baksi, belgijski owczarek malinois i asp. szt. Krzysztof Dąbrowski. Jest jednym z ośmiu przewodników psów pracujących w Komendzie Miejskiej Policji. Mają pod swą opieką piętnaście psów
Aspirant sztabowy Krzysztof Dąbrowski jest przewodnikiem policyjnego psa służbowego. Z Baksi szukają narkotyków.
– W naszym domu zawsze były zwierzęta. Ojciec bardzo lubił psy – owczarki niemieckie, kundelki – opowiada aspirant sztabowy Krzysztof Dąbrowski z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy – Chyba najbardziej lubiłem Dżeka, małego kundelka, który jeździł z nami na wakacje. Wszędzie go było pełno i tak naprawdę nie słuchał się nikogo. Odprowadzał nas do szkoły. W domu był też owczarek niemiecki, wabił się Misiu. Dożył u nas 17 lat, to bardzo dużo jak na psa.
Zapisz się na nasz newsletter!
Z żeglugi do policji
Krzysztof Dąbrowski zawsze interesował się wojskiem, policją. Chciał pracować w mundurze. Ukończył Technikum Żeglugi Śródlądowej w Nakle nad Notecią. Opowiada, że wielu kolegów pływa barkami po rzekach Niemiec, Holandii. Ci, którzy kończyli wyższe szkoły morskie, zostali oficerami czy kapitanami na statkach. – A ja 23 lata temu rozpocząłem służbę w warszawskiej policji, a od 2001 roku służę w bydgoskiej komendzie – mówi Krzysztof.
Po roku w Referacie Patrolowo–Interwencyjnym Komendy Miejskiej Policji Krzysztof Dąbrowski zgłosił się jako kandydat do powstającego Ogniwa Przewodników Psów Służbowych. Trafił do Zakładu Kynologii Policyjnej pod Warszawą. Przed rozpoczęciem każdy z policjantów mógł wybrać swojego psa (w wieku od 8 miesięcy do dwóch lat), które przywieźli hodowcy. – Kiedy wskazywaliśmy konkretnego psa, koordynator „rezerwował” go dla policji – przypomina Dąbrowski. – Następowała selekcja psów, sprawdzanie, czy nadają się do pracy w policji. Sprawdzana jest samodzielność, odwaga, aportowanie, czy nie boją się huku wystrzałów z pistoletu czy karabinu. Jeśli pies podczas aportowania reagował na wystrzał, chociażby odwracał głowę, był wykluczany.
Przez dwadzieścia lat pracował z dwoma kolejnymi psami patrolowo – tropiącymi. Baksi jest jego drugim psem do wyszukiwania narkotyków. Opiekuje się również Aro, owczarkiem niemieckim – tropiącym. – Moje psy nie dogadują się. Kiedyś chciałem wypuścić je razem, żeby sobie pobiegały. Nie ma takiej opcji. Czysta niechęć. Na spacer ich razem nie zabiorę. Kolega przewodnik ma dwa psy, chłopaki dogadują się bez problemu. U mnie – pies z sunią – totalna zazdrość. Najpierw wyprowadzam Aro, który ma już dziewięć lat, a dopiero później Baksi. Jest jak w służbach mundurowych: starsi mają pierwszeństwo. Nieraz Baksi jest zazdrosna, obraża się, strzela fochy. Czasem długo muszę ją prosić, żeby wyszła z bud. Obrażalska.
Jakie rasy są preferowane przez policję? Owczarki niemieckie, owczarki belgijskie malinois, zwane „maliniakami”. Zdarzają się małe teriery niemieckie czy foksteriery. Małe psy sprawdzają się podczas poszukiwania narkotyków. Mogą operować w wąskim pomieszczeniach, a „Niemca”, czy „Belga” ciężej podnieść. – Kolega miał foksteriera, „Szuję” do narkotyków. Wszędzie było jej pełno. W służbie zdarzają się labradory, golden retrivery – mówi aspirant szt.
Psy w akcji
– Nie żałuję ani jednego dnia pracy z psem. Kiedy przychodzę rano do psiaka, widzę jego radość. Z daleka krzyczy: wypuść mnie jak najszybciej! Idziemy na wybieg, siadam na ławeczce, a on przyjdzie, przytuli się – opowiada policjant i stanowczo dementuje mit tresury psów polegającej na rzekomym karmieniu ich narkotykami. Tłumaczy: – Takie psy muszą mieć potężne zacięcie do aportowania. Muszą się tym fascynować. Szkolenie opiera się na zabawie. Przy szukaniu pies nagradzany jest piłeczką. Musi jej szukać. Siada lub waruje np. przy szafce, w której ją schowamy. Z czasem obok układane są narkotyki. Najpierw poznają zapach marihuany. Kiedy pies „złapie” ten zapach, wprowadzane są kolejne: amfetaminy, kokainy, heroiny i haszyszu. Wszystko odbywa się podczas zabawy.
Bydgoski policjant opowiada o swej pracy – Kiedyś przyjechaliśmy do skradzionego auta, które zostało odzyskane. Pies podjął tropienie, a złodziej wszedł między gapiów i pies go znalazł! Ktoś potwierdził, że to właśnie on wysiadał z tego auta i okazało się, że to był stary złodziej samochodów!
Przypomina inną akcję. Ujęto złodziei, którzy nie chcieli wyjawić, gdzie schowali „fanty” z włamania. Padał lekki letni deszcz. Zrezygnowany Krzysztof powiedział, że w niczym nie pomoże, bo deszcz zmył ślady. W tym czasie dyżurnym policjantem w Fordonie był doświadczony przewodnik psów. Powiedział: Jedź na miejsce, zobaczysz, jak pies będzie tropił. Wilgoć parowała z nagrzanego asfaltu. – Puściłem pieska, który jak po sznurku doprowadził mnie przez półtora kilometra do samochodu, w którym ukryte były skradzione sprzęty! – opowiada policjant.
Raz w życiu nie zaufał psiemu partnerowi i do dziś tego żałuje. Chodziło o odszukanie starszego mężczyzny. – Pies, owczarek niemiecki Bres, podjął trop. Idziemy ze trzy kilometry. Ja z coraz większymi wątpliwościami, bo zgłaszająca zapewniała, że mąż miał trudności w poruszaniu się. Zasuwamy przez las, pies mnie ciągle ciągnie, a ja w pewnym momencie w niego zwątpiłem. To był mój największy błąd! Byliśmy może trzysta metrów od brzegu Brdy, zawróciłem z psem, a koledzy z Ogniwa Wodnego, którzy płynęli motorówką, jakiś czas później znaleźli tego mężczyznę siedzącego na brzegu. Mój błąd. Zwątpiłem w psa. Za bardzo zaufałem zgłaszającej.
Żywa istota
Przez lata pracy z psami Krzysztof wiele razy przekonał się co do więzi łączącej psa z człowiekiem. – Jak ktoś mi mówi, że pies nie czuje emocji, to ja się z tym nie zgadzam. Smutek, radość, złość. Czują, że coś się źle dzieje. Potrafią pocieszać. Położą łeb na kolanach. Wtulą się pod ramię lub usuną, kiedy widzą smutek. Pies to żywa istota. Złość bierze, kiedy słyszę o katowanych psach, o wyrokach za skatowanego psa, że to przecież tylko pies… Psy są zależne od nas, a my jesteśmy zależni od nich. Karmimy, dbamy o nie, pilnujemy. Jesteśmy za nie odpowiedzialni, a one są odpowiedzialne za nas.
Wśród policyjnych przewodników nie zdarzyło się, żeby po odejściu psa na emeryturę przekazał swego psa innym ludziom. Pies – emeryt zostaje z przewodnikiem, u jego boku dożywa swoich dni. Krzysztof ma w domu takiego trzynastoletniego emeryta – Harrego. – Kiedy widzi dzieci, ogon mu chodzi z radości.