Helena Wiśniewska – medalistka olimpijska, kajakarka Zawiszy Bydgoszcz, zawodowy żołnierz, studentka wychowania fizycznego na Wyższej Szkole Gospodarki – aktualnie w czasie pisania licencjatu. Mało? To także miłośniczka kryminologii i gry na flecie.
Wojciech Borakiewicz: Na początek mały test. Pamięta pani datę zdobycia olimpijskiego brązu w Tokio?
Helena Wiśniewska: 2021 rok, sierpień.
A konkretna data?
– Szósty?
Nie, to był 7 sierpnia. Czy ta pomyłka znaczy, że już tak wiele czasu minęło i po drodze zdarzyły się inne rzeczy, zacierając tamten dzień w Tokio?
– Raczej słabą mam pamięć do dat, bo doskonale pamiętam, co się działo tamtego dnia na torze regatowym w Tokio. Pamiętam emocje, mam je w głowie, bo to był ważny dla mnie dzień. Jak do tej pory – najważniejszy w życiu.
I co zostało w takim razie w głowie?
– Najpierw niepewność tuż po przepłynięciu linii mety. Pierwsze, o czym wówczas myślałam: “Tylko nie czwarte miejsce…” W łódce siedzę, jako ostatnia, więc mam najlepszy punkt do obserwacji i widziałam, że kilka kajaków minęło metę blisko siebie. Patrzyłam na tablicę z wynikami w oczekiwaniu, kiedy się pokaże biało-czerwona flaga.
A potem euforia, że jest trzecie miejsce, brązowy medal. I radość, spełniło się moje marzenie. I to szybko, profesjonalnie trenuje pani od pięciu lat.
– Trenuję od szóstej klasy szkoły podstawowej, ale na poważnie, z pełnym zaangażowaniem, rzeczywiście od pięciu lat, kiedy skończyłam wiek juniora.
Wróćmy na chwilę do szkolnych początków.
– Szósta klasa Szkoły Podstawowej nr 41 przy ul. Traugutta w Bydgoszczy. Trener przyszedł na nabory do kajaków. Nie byłam specjalnie chętna.
Dlaczego?
– Nie chciałam się moczyć. Koleżanka mnie namówiła, spakowała torbę i nie miałam wyjścia. Poszłam na pierwsze zajęcia i już zostałam. Szybko utopiłam też dwa kajaki w Brdzie.
Wybrała pani trudny i trochę niewdzięczny sport. Budzi zainteresowanie mediów raz na cztery lata, przy okazji igrzysk olimpijskich. Czasem także, kiedy kajakarze i kajakarki zdobywają medale mistrzostw świata. Czy to uwiera?
– Mnie nie, bo nie potrzebuję rozgłosu. Cieszę się, że z okazji medalu w Tokio więcej się mówiło o kajakach, bo może się to przysłuży mojej dyscyplinie i kolejnym sukcesom.
Kajakarstwo i wioślarstwo, tak silne w Bydgoszczy, przysparzają Polsce wielu medali olimpijskich.
– Nie można nas ominąć na igrzyskach i faktycznie wtedy jest najgłośniej. W pozostałym czasie niewiele się o nas mówi.
Porozmawiajmy więc o tym czasie. Czym jest wypełniony?
– Ciężką pracą. Najpierw długie przygotowania, kolejne zgrupowania w kraju i za granicą – w Portugalii i Włoszech. Potem mamy starty i rywalizację na torach regatowych. Spędzam poza domem 300 dni w roku. Wtedy rytm jest wyznaczony przez treningi. Pobudka około 7. Śniadanie. Trening zwykle o 10. Odpoczynek, obiad i drugi trening ok. 16.
Jest w tym rytm, ale i monotonia.
– Dlatego organizujemy sobie czas wolny. Spacer, wspólna kawa, rozmowy. Jesteśmy z sobą przez wiele dni.
Ma pani sposób na oderwanie się i osobiste wypełnianie tych 300 dni?
– Wracam do pokoju i zamykam sportowe tematy. Czytam książki.
Jakie?
– Poświęcone kryminalistyce i kryminologii. Bardzo się tym interesuję, szczególnie profilami psychologicznymi seryjnych zabójców i zbrodniarzy-psychopatów. Lubię filmy i seriale o tej tematyce.
Co jeszcze robi pani dla relaksu?
– Gram na flecie poprzecznym. Właściwie uczę się grać. Zaczęło się od myśli, która przyszła mi do głowy, kiedy stałam w korku na ul. Focha, obok opery: “Może warto nauczyć się grać na jakimś instrumencie, skrzypcach czy pianinie”. Na zwykłym, prostym flecie, jako dziecko, grałam w domu kolędy podczas świąt, więc stąd najłatwiej było sięgnąć po flet.
Granie uspokaja?
– Całkowicie „odmóżdża”. Jest tak bardzo inne od kajakarstwa, jak tylko to możliwe. Już za dwa lata kolejne igrzyska olimpijskie.
Od sukcesu w Tokio minął prawie rok. Długo pani potem nie wypoczywała.
– Przygotowania wystartowały z początkiem października 2021 roku. Pierwsze zawody w tym roku też już za mną, Puchar Świata w Poznaniu. Popłynęłam w młodszej, młodzieżowej czwórce. Startowałam też w jedynce na 200 metrów. Byłam mile zaskoczona, bo zajęłam czwarte miejsce. Preferuję jednak czwórkę. Nie jestem jeszcze odpowiednio przygotowana, aby reprezentować Polskę i walczyć o medale w K-1. Najważniejsze dla mnie starty to mistrzostwa świata i Europy młodzieżowców. 2022 rok to mój ostatni sezon w kategorii U-23 i chcę to wykorzystać. To także okres, kiedy mam czas na „wypoczynek” poolimpijski. Nie ma oczywiście wylegiwania się, ale mam czas na regenerację. Dlatego będę się skupiała na zawodach dla młodzieżowców [zawodniczka zdobyła dwa złote medale, w K-1 i K-4 na MME w Belgradzie – przyp. red].
Zdaje sobie pani sprawę, czego ciągle brakuje polskiemu kajakarstwu?
– Oczywiście, że wiem. Złota na igrzyskach.